"Wojna w Moskwie", "Kraj zakładników", "Zamiast musicalu - dramat" - tak brzmią tytuły na pierwszych stronach rosyjskich gazet. "Nowaja gazjeta" zastanawia się, jak mogło dojść do ataku na teatr:
"50-ciu ubzrojonych terrorystów przejechało przez Moskwę. Przez nikogo nie zatrzymywani weszli do teatru i wzięli siedmiuset zakładników" - pisze gazeta. Z kolei inny dziennik - "Komjersant" przypomina, że prezydent Putin obiecał koniec wojny w Czeczenii, a teraz przeniosła się ona na ulicę Moskwy.
Wszystkie gazety zastanawiają się, jak zakończy się dramat z zakładnikami. Większość uważa, że poleje się krew, ponieważ warunki stawiane przez terrorystów są niedospełnienia dla rosyjskich władz. Dziennikarze są zdania, że niezależnie od finału sytuacji, moskiewski dramat będzie miał decydujący wpływ na pozycję Władimira Putina i sytuację w Rosji. "Wiadomosti" twierdzą, że nieunikniona jest militaryzacja polityki Kremla. Według gazety, skutkiem obecnej sytuacji, będzie dalszy autorytaryzm systemu władzy w Rosji.
Tymczasem politolog Lew Pawłowski twierdzi na łamach "Wremji Nowosti", że w Rosji wzmocnią się nastroje nacjonalistyczne. Uważa on, że może dojść nawet do pogromów. Jednak jego zdaniem, Władimir Putin może wyjść z tej rozgrywki zwycięsko i wzmocnić swoją pozycję.
