Wiceszef MON Romuald Szeremietiew oświadczył, że
'ma prawo sądzić', iż premier uznał za wystarczające jego
wyjaśnienia w sprawie zarzutów stawianych mu przez
'Rzeczpospolitą'.
Szeremietiew wydał takie oświadczenie po porannej
rozmowie z wicepremierem Januszem Steinhoffem i szefem MON
Bronisławem Komorowskim.
Sobotnia 'Rzeczpospolita' napisała, że najbliższy
współpracownik wiceszefa MON-u Romualda Szeremietiewa
żądał łapówek za pozytywne rozstrzygnięcie przetargów,
powołując się przy tym na samego Szeremietiewa. Prócz tego
- według dziennika - Szeremietiew w ciągu czterech lat
kupił lancię, działkę i wybudował dom, wydając znacznie
więcej pieniędzy, niż zarobił. Po tej publikacji premier
Jerzy Buzek zawiesił w czynnościach wiceministra obrony.
Dziś Prokuratura Okręgowa w Warszawie otrzymała
polecenie wszczęcia sprawy dotyczacej domniemanej korupcji
w gabinecie wiceministerstra MON. Wcześniej czynności w
tej sprawie podjęła już prokuratura wojskowa
Jak powiedział w rozmowie z Informacyjną Agencją
Radiową rzecznik Szeremietiewa Andrzej Adamczyk drzwi do
biur wiceszefa MON i jego współpracowników zostały
zaplombowane i obstawione przez żandarmerię. Przeczytał
też oświadczenie Szeremietiewa, w którym potwierdził, że
spotkane z premierem odbyło się rano i dotyczyło wyjaśnień
dotyczących zarzutów 'Rzeczpospolitej'.
Tymczasem 'Rzeczpospolita' dotarła do kolejnych
informacji o nieprawidłowościach w kontraktach
zawieranych przez Ministerstwo Obrony Narodowej.
Współautorka sobotniego artykułu, Anna Marszałek,
powiedziała radiowej Trójce, że dostała nowe informacje
dotyczące kolejnych - jak to określiła - 'dziwnych
przedsięwzięć' w MON.
14:10 09/07/2001
