Według byłego szefa rządu, który był gościem radiowej "Trójki, fragmenty sprawozdania posła Ziobro są sprzeczne z ustawą o sejmowej komisji śledczej i jest bardzo możliwe, że zostaną zaskarżone do Trybunału Konstytucyjnego. W uznaniu czołowego polityka SLD, Sejm nie powinien w ogóle głosować nad raportem, gdyż wiele punktów pracy komisji ma klauzulę poufną i nie powinny one być upubliczniane.
Jednocześnie Leszek Miller potwierdził, że w czasie piątkowego głosowania próbował namówić lidera Samoobrony Andrzeja Leppera do opowiedzenia się przeciwko raportowi posła Ziobro. Były premier przyznał, że zwrócił się do szefa Samoobrony słowami "Andrzej, proszę cię wyjdź".
"Prawica próbowała skaptować Andrzeja Leppera do swojej wersji wydarzeń i to się powiodło (...) Koalicja Andrzeja Leppera, Jana Rokity i Romana Giertycha okazała się faktem. Używając słów, którymi te partie wzajemnie o sobie mówią, to koalicja barbarzyńców i złodziei okazała się faktem" - powiedział Leszek Miller dodając, że skandalem była nieobecność wówczas na sali 32 posłów SLD, którzy wcześniej rozjechali się do domów. Miało to duży wpływ na wyniki poszczególnych głosowań.
Pytany, czy obecny parlament wyczerpał już swoje możliwości działania, były premier odparł, że losy Sejmu zależą od - jak to ujął - "opamiętania się prawicy":
"Jeżeli ta atmosfera z piątku miałaby być powtarzana na każdym głosowaniu, to rzeczywiście trzeba by było zastanowić się na przyspieszonymi wyborami" - powiedział Leszek Miller przyznając, że rząd Marka Belki będzie miał w Sejmie bardzo "szczupłe zaplecze parlamentarne".