Sejm dyskutował wczoraj nad dwoma projektami - poselskim i rządowym. Projekt rządowy jedynie dostosowuje działania banku do prawa Unii Europejskiej. Projekt poselski, przygotowany przez PSL i Unię Pracy jako odpowiedź na nieobniżanie stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej, zakłada poszerzenie składu Rady i zobowiązuje ją do dbania wspólnie z rządem o wzrost gospodarczy.
Przedstawiciel wnioskodawców, Marek Sawicki z PSL powiedział, że Rada Polityki Pieniężnej szkodzi polskiej gospodarce, zajmując się tylko zwalczaniem inflacji i utrzymując wysokie stopy procentowe. Przekonywał, że autorom projektu nie chodzi o likwidację niezależności NBP.
W debacie Rady bronili tylko posłowie Platformy Obywatelskiej. W ocenie Donalda Tuska, Sejm nie powinien zajmować się polityką kursu złotego, a ustalaniem reguł, jakimi rządzi się państwo.
Mieczysław Czerniawski z SLD wezwał rząd i RPP do podjęcia dialogu.
Prawo i Sprawiedliwość ma własny projekt ustawy, został on jednak złożony zbyt późno, by trafić pod obrady w tym tygodniu. Wojciech Jasiński z PiS-u powiedział, że chęć zmian w ustawie o NBP nie powinna dziwić, gdy słyszy się reakcję Banku Centralnego na krytykę.
Zygmunt Wrzodak z Ligi Polskich Rodzin zarzucił Leszkowi Balcerowiczowi, że reprezentuje obce interesy, a jego poltyka się nie sprawdziła.
Józef Cepil z Samoobrony poinformował natomiast, że jego ugrupowanie przygotowało projekt ustawy, zgodnie z którym prezes NBP i członkowie Rady Polityki Pieniężnej byliby odpowiedzialni przed Sejmem. Teraz jego zdaniem nie ponoszą żadnej odpowiedzialności.
Występując na koniec debaty prezes Narodowego Banku Polskiego Leszek Balcerowicz powiedział, że autorzy projektu poselskiego inaczej rozumieją słowo "niezależność". " Zdają się mówić: możesz być niezależny, jeśli będziesz dyspozycyjny. Tam gdzie zaczyna się dyspozycyjność, kończy się niezależność" - powiedział prezes NBP.
