Składka na zdrowie jest bowiem częścią podatku dochodowego, ale tylko do wysokości 7,75 procent.
Wniosek o podniesienie składki zdrowotnej zgłosili posłowie Prawa i Sprawiedliwości, a poparł go minister zdrowia Mariusz Łapiński. Zdaniem posłów PiS podwyżka składki jest niezbędna, by uratować bankrutującą służbę zdrowia. Mówił o tym przed głosowaniem poseł Tadeusz Cymański. Jak powiedział, tylko dramayczna sytuacja służby zdrowia sprawia, że poczucie odpowiedzialności skłania do szukania porozumienia w tym - jak uznał - bardzo kontrowersyjnym pomyśle.
Przeciwko podwyżce składki wystąpiła Platforma Obywatelska. Posłanka Zyta Gilowska z Platformy Obywatelskiej powiedziała, że jej ugrupowanie rozważy zaskarżenie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego. Jej zdaniem bowiem Sejm, zwiększając stawkę, zdecydował jednocześnie o zwiększeniu obciążeń podatkowych obywateli, a to można robić tylko w ustawie o podatku dochodowym od osób fizycznych. Każda zmiana w podatkach musi też zostać uchwalona i opublikowana do końca listopada. Zdaniem posłanki PO Ewy Kopacz rząd chce sięgnąć do kieszeni najbiedniejszych - emerytów i rencistów, dla których wcześniej przygował projekt leków za złotówkę. Jak powiedziała, minister zdrowia najpierw do lewej kieszeni włożył im leki za złotówkę, a teraz z prawej kieszeni wyjmuje trzy złote.
Według ministra zdrowia Mariusza Łapińskiego dzięki wyższej składce na służbę zdrowia może zostać przeznaczonych 900 milionów zlotych więcej. Jego zdaniem podatnicy zapłacą na ten cel dodatkowo średnio kilkanaście złotych więcej w skali roku, czyli średnio 3 złote miesięcznie. Jak powiedział minister najubożsi zapłacą 95 groszy, a ci którzy płacą największą składkę - 6 złotych.
Ustawą zajmie się teraz Senat.