- poinformował w czwartek wicepremier Janusz Steinhoff.
'W umowie jest opcja otwierająca się na innych partnerów. Jak na razie w tym konsorcjum jedna trzecia to udziały PGNiG, a dwie trzecie to udziały DONG, z możliwością otwarcia się na partnera norweskiego, czyli Statoil, na poziomie jednej trzeciej udziałów' - powiedział Steinhoff podczas konferencji prasowej.
'Przy czym jest to sprawa otwarta, jaka będzie struktura własności w przyszłości' - zaznaczył.
Podpisana przez PGNiG i duński DONG na początku lipca umowa o dostawach gazu i budowie nowego gazociągu przewiduje, że od końca 2003 roku lub początku 2004 roku Polska będzie kupować 2,5 mld m sześc. duńskiego gazu rocznie.
Przepustowość gazociągu, który zostanie położony na dnie Morza Bałtyckiego, ma wynieść do 8 mld m sześc. gazu, co w przyszłości ma umożliwić innym krajom z Europy Środkowej podłączenie do duńskich złóż.
Rząd rozpatrywał dwie możliwości sprowadzania gazu do Polski: wariant niemiecki i skandynawski.
Zdaniem Steinhoffa, gaz sprowadzany z Danii będzie tańszy niż gaz, który miałby płynąć gazociągiem z Bernau w Niemczech do Szczecina.
Także według prezesa PGNiG Andrzeja Lipki wariant niemiecki dawał Polsce mniej możliwości i był zdecydowanie droższy.
'W wariancie niemieckim stajemy się po prostu punktem, do którego spływa gaz z różnych kierunków, m.in. Bernau-Szczecin. Służyłby on jedynie do sprowadzania gazu, więc stalibyśmy się końcowym odbiorcą' - powiedział Lipko.
Natomiast, według Lipki, wariant skandynawski daje możliwość rozprowadzania gazu nie tylko na terytorium Polski.
'Możemy stworzyć w oparciu o Niechorze południkowy system rozprowadzania gazu. Dzisiaj mamy system równoleżnikowy. Ten wariant daje możliwość rozprowadzania gazu zarówno na terytorium Polski, jak i na przykład na Litwę' - tłumaczył Lipko.