Jak informuje z Sudanu specjalny wysłannik Polskiego Radia Michał Żakowski, rząd w Chartumie pacyfikuje wsie, wykorzystując do tego bombowce i helikoptery bojowe. Pojawili się też arabscy bojówkarze Janjaweedzi, którzy zabijają mieszkańców i grabią ich dobytek. Niektórzy mieszkańcy wiosek, nie czekając na atak, uciekają do obozów takich jak Zam Zam pod El-Faszer - stolicą północnego Darfuru.
Kobieta, której udało się przedostać do jednego z obozów, powiedziała korespondentowi Polskiego Radia, że szła na piechotę przez 8 dni, bez wody i jedzenia. Na jej oczach zabijano jej przyjaciół, straciła cały dobytek.
Społeczność międzynarodowa nie potrafi zatrzymać spirali przemocy. Przedstawiciele sudańskiej organizacji humanitarnej Sudo alarmują, że Dżandżałidzi atakują nawet kobiety, szukające drewna wokół obozów. Dlatego uchodżcy z okolic El-Faszer przenoszą się do miasta, gdzie powstaje następny obóz, liczący już 50 tysięcy osób.
Działacze organizacji Sudo podreśliają, że ludzie boją się wracać do swoich wiosek, a nawet gdyby to zrobili, to i tak nie mieliby z czego żyć.