Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jarosław Jakimczyk
|

Sukces wyborczy PiS zależy od bezczynności Ministerstwa Skarbu Państwa

0
Podziel się:

Minęły dwa tygodnie od dymisji ministra skarbu Andrzeja Mikosza i nic nie wskazuje, żeby ktoś miał szybko objąć wakujące stanowisko w rządzie. Coraz bardziej realne wydają się natomiast przedterminowe wybory parlamentarne. W takiej sytuacji wakat w resorcie skarbu jest jak najbardziej na rękę Prawu i Sprawiedliwości.

Sukces wyborczy PiS zależy od bezczynności Ministerstwa Skarbu Państwa

Minęły dwa tygodnie od dymisji ministra skarbu Andrzeja Mikosza i nic nie wskazuje, żeby ktoś miał szybko objąć wakujące stanowisko w rządzie. Coraz bardziej realne wydają się natomiast przedterminowe wybory parlamentarne. W takiej sytuacji wakat w resorcie skarbu jest jak najbardziej na rękę Prawu i Sprawiedliwości.

Liderzy PiS walczą teraz usilnie o przejęcie znacznej części elektoratu Ligi Polskich Rodzin. Dlatego stale goszczą w Radiu Maryja kokietując jego twórcę i słuchaczy. Ci ostatni bardzo sceptycznie odnoszą się do prywatyzacji w ogóle, a nie tylko do jej konkretnych przykładów. Pamiętamy, jak drażliwie reagowali słuchacze Radia Maryja w rozmowie z ojcem dyrektorem Tadeuszem Rydzykiem na wiadomość o udzieleniu przez ministerstwo skarbu wyłączności na negocjacje w sprawie zakupu Zespołu Elektrowni Dolna Odra hiszpańskiej grupie Endesa. Rząd i MSP zostały wówczas zaatakowane przez przewodniczącego LPR Romana Giertycha, który postanowił wykorzystać swoje pięć minut i zarzucił PiS wyprzedaż majątku narodowego obcemu kapitałowi, docelowo oczywiście Niemcom. Prezes PiS Jarosław Kaczyński szybko wyciągnął wnioski z tej lekcji. Politycy PiS z wizyt w Radiu Maryja postanowili wówczas uczynić prawdziwy rytuał teatru politycznego. Prywatyzację Dolnej Odry szybko zamrożono, zaś minister skarbu Andrzej Mikosz musiał odejść
z rządu natychmiast, gdy tylko nadarzył się dogodny pretekst do dymisji (pożyczka udzielona kilka lat temu rodzinie kontrowersyjnego inwestora giełdowego). Mikoszowi nie pomogła nawet wizyta w toruńskiej rozgłośni, gdzie tłumaczył przesłanki swoich decyzji.

Z tej historii jest morał w tym sposobie, że dopóki partii Kaczyńskiego potrzebne będą głosy słuchaczy radia ojca Rydzyka, sympatyzujących dotąd z Giertychem, dopóty w MSP będzie panować bezkrólewie i wszystkie najważniejsze procesy prywatyzacyjne będą się ślimaczyć. Jeśli zaś zostanie w końcu powołany nowy minister, to będzie nim zapewne polityk z PiS, który intencje prezesa Prawa i Sprawiedliwości odczyta z wyrazu oczu czy zmarszczenia brwi, ale nie wniesie dynamizmu do działalności tego trudnego urzędu, zwłaszcza w zakresie polityki prywatyzacyjnej.

Natomiast każdy minister skarbu, który w obecnych warunkach politycznych, spróbuje przyśpieszyć prywatyzację, polegnie niezawodnie. Wcale nie dlatego, że dokona jakichś nadużyć łamiąc prawo czy czerpiąc prywatne korzyści z przekształceń własnościowych. Takiego rozwoju wypadku z góry nigdy nie można wykluczyć. Różne już rzeczy widzieliśmy w Polsce. Jednak przy dzisiejszym rozkładzie głosów w Sejmie i realnej perspektywie przedterminowych wyborów szanse na dłuższe przetrwanie uzyska tylko taki szef resortu skarbu państwa, który wstrzyma wszystkie procedury prywatyzacyjne i będzie zwlekał z podjęciem jakiejkolwiek strategicznej decyzji. Ten, kto zdecyduje się na sprzedaż państwowych udziałów w kolejnej cukrowni, zakładzie energetycznym, hucie czy banku, zderzy się z realpolitik Jarosława Kaczyńskiego. Wygląda więc na to, że MSP zacznie działać pełną parą dopiero po ewentualnych wyborach na wiosnę.

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)