Poseł odpowiedział marszałkowi, że takiej osoby bądź osób nie było.
Tymczasem według "Gazety Wyborczej" zeznając w prokuraturze poseł Jagiełło miał powiedzieć, że były trzy źródła: anonimowy list, szef świętokrzyskiej organizacji SLD poseł Henryk Długosz oraz przypadkowa osoba spotkana na targowisku.
W wywiadzie dla Sygnałów Dnia w Programie Pierwszym Polskiego Radia Marek Borowski potwierdził, że w liście do niego poseł Jagiełło prosi go o interwencję uskarżając się, iż po ujawnieniu sprawy starchowickiej był traktowany bezprawnie. Wspomniał tu między innymi przetrzymywanie, asystę policyjną i przesłuchania. To postępowanie posła Jegiełły marszałek nazwał "typowym odwracaniem kota ogonem" i podkreślił, że jest to określenie delikatne.
Marek Borowski wyraził nadzieję, że organom ścigania uda się w pełni wyjaśnić sprawę starachowicką. Natomiast gdyby tak się nie stało, to dla zbadania tej sprawy nie wykluczył powołania sejmowej komisji śledczej.