Na porannnej zmianie w śląskich kopalniach rozpoczął się 24-godzinny strajk ostrzegawczy. Protest w obronie miejsc pracy zorganizowała "Solidarność".
Piotr Duda - szef zarządu Śląsko-Dąbrowskiej Solidarności - powiedział w Programie Pierwszym Polskiego Radia, że 24-godzinny strajk jest kolejnym sygnałem dobrej woli ze strony związkowej. Podkreślił, że gdyby nie było dobrej woli strajk 24-godzinny na pewno przekształciłby się w strajk generalny. Piotr Duda zarzucił rządowi, że tej dobrej woli z jego strony jednak nie widać. Jego zdaniem, rząd unika dialogu merytorycznego.
Szef śląskiej Solidarności powiedział, że kilkadziesiąt zakładów podjęło strajk 2-godzinny solidaryzując się z górnikami. Zapowiedział, że kulminacją protestu będzie piketa pod Urzędem Wojewódzkim w Katowicach, gdzie będą przedstawiane problemy różnych branż.
Piotr Duda wyraził nadzieję, że rząd zasiądzie do poważnych rozmów i do strajku generalnego nie dojdzie. Zaznaczył, że związkowcy nie chcą dopuścić, aby poprzez straki zrujnować do końca zakłady pracy.
Piotr Duda podkreśłił, że obecne strajki nie są polityczne i ich celem nie jest obalenie rządu.
"Jeśli jakikolwiek rząd będzie chciał poważnie rozmawiać o sprawach społecznych, nie musi obawiać się o swoje stołki" - powiedział szef Śląsko-Dąbrowskiej Solidarności.
Po dzisiejszym strajku górników, jutro w Warszawie odbędzie się demonstracja służby zdrowia. 20 listopada będą protestować niepełnosprawni, a 26 odbędą się akcje we wszystkich regionach.
Piotr Duda powiedział, że osobiscie do końca będzie się starał rozmawiać, ale - jeśli zajdzie taka konieczność - związkowcy wyjdą na ulicę.