Gość radiowej Jedynki przypomniał, że rząd zdecydował, iż dopłaty bezpośrednie dla rolników, przez trzy pierwsze lata po naszej akcesji do Unii, będą naliczane w zależności od wielkości gospodarstwa - czyli według systemu uproszczonego - a nie od rodzaju produkcji, czyli standardowego systemu obowiązującego we Wspólnocie. Tymczasem urzędnicy Unii Europejskiej uznali, że rząd polski zgodził się w Kopenhadze na system mieszany. Oznaczałoby to na przykład, że polscy producenci niedotowanych w Unii kartofli, buraków cukrowych, wieprzowiny, drobiu otrzymaliby w 2004 roku dopłaty w wysokości maksymalnie 25 procent. Natomiast polscy producenci innych roślin: zbóż, tytoniu, chmielu, także hodowcy bydła i owiec, mieliby możliwość uzyskania dopłat nawet o 30 % większych, niż ich sąsiedzi. Gminy z przewagą hodowli bydła zyskałyby wyrażnie większe wsparcie finansowe, niż te, w których przeważają uprawy ziemniaków.
Wczorajsze rozmowy w Brukseli nie przyniosły jednak rozstrzygnięcia tego, jak po wejściu do Unii Europejskiej będzie wyglądał system dopłat dla polskich rolników. Celem rozmów polskiej delegacji z przedstawicielami Unii było wyjaśnienie szczegółów związanych z redagowaniem Traktatu o poszerzeniu Wspólnoty.