Na ulicach Bagdadu wciąż słychać strzały, ale sytuacja powoli wraca do normy.
Dziś otwarto kilka straganów, zaczyna się też sprzątanie ulic. Jak donosi z Bagdadu - specjalny wysłannik Polskiego Radia, Jacek Kaczmarek, na skrzyżowaniach w mieście pojawili sie ochotnicy, którzy kierują ruchem. Znacznie ułatwia to poruszanie się samochodem po mieście , gdzie nie funkcjonuje sygnalizacja , a wiele dróg jest zniszczonych. Amerykańscy żołnierze wraz z Irakijczykami na punktach kontrolnych odbierają samochody rządowe zrabowane w ciągu kilku poprzednich dni. W ręce złodziei i szabrowników trafiły nawet karetki pogotowia i śmieciarki - teraz są odzyskiwane.
Sukcesywnie zabezpieczane są gmachy publiczne. Amerykańska armia przejęła kontrolę nad kilkoma z pałaców Saddama Husajna. Uzbrojeni w kałasznikowy ochotnicy strzegą Muzeum Narodowego. Powoli spadają ceny. Na bazarze jeszcze przedwczoraj za kurę trzeba było zapłacić cztery tysiące dinarów, dziś o połowę mniej. Powoli zaczynają pracować sklepy. Większość mieszkańców Bagdadu żyje wciąż z zapasów, które zgromadzili w obawie przed długim oblężeniem miasta. Ale handel jest niewątpliwie oznaką stabilizacji. Najgorzej jest z benzyną. Przed wojnę była niemal za darmo, teraz litr kosztuje dwa dolary.