W Chicago, w wyniku paniki w zatłoczonym klubie nocnym, 21 osób zostało zatratowanych na śmierć - potwierdziła miejscowa policja. Co najmniej 50 osób z obrażeniami znajduje się w szpitalu.
Położony w murzyńskiej dzielnicy Chicago klub miał tylko jedno wyjście. Strażacy, biorący udział w akcji ratowniczej ustalili, że pozostałe drzwi były zamknięte lub zablokowane. Uniemożliwiło to szybką ewakuację lokalu.
W chwilii tragedii przebywało tam ponad 1500 osób. Panika wśród klubowych gości wybuchła z powodu rozpylonego przez ochroniarzy klubu gazu pieprzowego. Według świadków, gaz zastosowano wobec uczestników bójki, ale szybko rozniósł się po całym budynku. Gaz wywoływał objawy podobne do ataku astmy.
Większość osób zginęła zatratowana przez innych, którzy zbiegali po schodach do wyjścia. Klub miał nie najlepszą opinię ze względu na regularne bójki, do których w nim dochodziło.
Miejsce tragedii, której ofiarami są głównie Murzyni, odwiedził murzyński pastor Jessie Jackson, który zaapelował o moralne wsparcie dla rodzin ofiar.