W opinii Łybackiej nie ma w tej klasie ani jednej osoby, która nie ponosiłaby części odpowiedzialności za sytuację.
Wczoraj rada pedagogiczna toruńskiej szkoły zdecydowała o skreśleniu z listy uczniów sześciu osób. Dwie zostaną karnie przeniesione do innej szkoły. Cztery osoby ukarano łącznie karą i naganą dyrektora szkoły, zadośćuczynieniem na rzecz społeczności szkolnej i cofnięciem przywilejów szkolnych na cały rok. Dwie osoby z grupy, która znęcała się nad nauczycielem i nakręciła film, nie są już uczniami tej szkoły od czerwca.
W "Salonie Politycznym Trójki" Krystyna Łybacka powiedziała, że nie wyklucza, iż na zachowanie uczniów było przyzwolenie innych nauczycieli. Według niej, stopień ich winy wyjaśni postępowanie prowadzone przez rzecznika dyscypliny kuratorium oświaty.
Wczoraj nauczyciele szkoły w specjalnym oświadczeniu zaprzeczyli, że wiedzieli wcześniej o tym incydencie. Minister Łybacka powiedziała jednak, że ukrycie faktu dręczenia nauczyciela było niemożliwe, bowiem z klasy musiał dochodzić słyszalny na korytarzu hałas. Minister zapowiedziała, że w zależności od ustaleń rzecznika dyscypliny nauczyciele muszą liczyć się z różnymi sankcjami - od nagany do odebrania prawa wykonywania zawodu.
Opinię dyrektorki toruńskiej szkoły, że dręczony nauczyciel był sam sobie winien, minister edukacji nazwała próbą zrzucenia z siebie odpowiedzialności. Łybacka uznała, że jeśli ten sam nauczyciel odnalazł się w innej szkole, może to oznaczać, iż wcześniej trafił na - jak to określiła - wyjątkowo chory szkolny organizm.
Krystyna Łybacka zapowiedziała, że w toruńskiej "budowlance" zostanie przeprowadzona kompleksowa kontrola, w której uczestniczyć będzie również przedstawiciel resortu edukacji.