Minister Janik powiedział w Programie Trzecim Polskiego Radia, że rozmówca gazety kłamie i wyraził wątpliwość, czy rzeczywiście uczestniczył w akcji. Zdaniem ministra, nieprawdziwy jest cały opis akcji, zawarty w wypowiedzi dla "Gazety Wyborczej". Napisano tam między innymi, że policjanci nie mieli nożyc do cięcia siatki ogrodzeniowej, a transporter opancerzony przyjechał dopiero po jakimś czasie.
Według ministra natomiast, atak na dom, w którym byli bandyci, zaczął się od wjazdu na posesję transportera opancerzonego, który wyłamał bramę. Gdy pierwsza grupa policjantów znalazła się pod drzwiami i ścianami domu, obrzucona została bombami i granatami. Wtedy policjanci zostali ranni. Minister zwrócił uwagę, że tylko jeden policjant został trafiony kulą, a pozostali odłamkami. Akcją dowodził były żołnierz GROM-u, zdaniem Janika jeden z najlepszych w kraju specjalistów od tego typu akcji. Przez cały czas spokojnie wydawał on rozkazy i nie było paniki. Minister Janik przyznał jednak, że akcja, w której zginął funkcjonariusz, a 15-tu zostało rannych, nie była sukcesem policji.
Minister Janik poinformował, że stan zdrowia policjanta, który został najciężej ranny, jest nadal ciężki. Pozostali czują się lepiej. Minister powiedział, że kilku najwybitniejszych polskich specjalistów przygotowuje ekspertyzy, które mają odpowiedzieć na pytanie, czy akcja w Magdalence została prawidłowo zaplanowana i wykonana.