Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Trzeba obawiać się kampanii wyborczej i prostoty rozwiązań

0
Podziel się:

Entuzjastyczne tytuły o prawie 7% wzroście gospodarczym tworzą nadzieję, że te dobre dane przełożą się na poprawę zasobności naszych portfeli. Ale sytuację mogą popsuć politycy...

Trzeba obawiać się kampanii wyborczej i prostoty rozwiązań

Entuzjastyczne tytuły o prawie 7% wzroście gospodarczym tworzą nadzieję, że te dobre dane przełożą się na poprawę zasobności naszych portfeli. Rządzące od 3 blisko lat ugrupowania postkomunistyczne skłonne są sobie przypisać zasługi za „tak dobry” stan.

Ojców tego sukcesu może okazać się więcej, a chętnych do dzielenia owoców jeszcze więcej. Dobrze więc krótko zastanowić się, jak wyjaśnić się da ów wzrost PKB i jakie stąd wynikają rokowania na przyszłość.

Niedyskutowalne są dane o wzroście PKB - 6,9% w I kwartale 2004 roku wg GUS. Nie są natomiast aż tak imponujące liczby mówiące o popycie inwestycyjnym zgłaszanym przez przedsiębiorców – 3,5% w porównaniu do I kwartału 2003 roku i to po jego spadku w 2002 roku o 5,8% i o 0,9% w 2003 roku. Te dane dadzą się wytłumaczyć przyczynami zupełnie niezależnymi od polityki rządu, a mianowicie:
- wielokrotną obniżką stóp procentowych, co zwolniło wywodzące się z ceny pieniądza hamulce gospodarki. Przeprowadzenie tej operacji tyloma małymi kroczkami oddziaływało jednak aprecjonująco na kurs wymienny, gdyż pozostawiona na rynku świadomość konieczności dalszych obniżek stóp procentowych pobudzała popyt na polskie papiery wartościowe;
- osłabieniem kursu wymiany PLN wobec EURO, co pobudziło gospodarkę. Nastąpiło to, można powiedzieć, nawet wbrew poczynaniom rządu, wszak przez cały okres sprawowania władzy przez gabinet Leszka Millera Ministerstwo Finansów emitowało bony skarbowe nominowane w PLN, a to oddziaływało również aprecjonująco na kurs złotówki wobec euro. Proces osłabiania złotówki następował też częściowo wbrew RPP jeżeli uwzględnić prowadzoną przez nią politykę obniżania stóp procentowych;
- pozytywnym dla polskiej gospodarki walutowym terms of trade rosnące euro (waluty zasadniczej części eksportu) wobec USD (waluty zasadniczej części importu);
- dekoniunkturą w Niemczech i UE kreującą popyt na tańsze dobra z Polski;
- przedakcesyjnej panice, gwałtownemu skokowi zakupów nowych samochodów w okresie I-IV 2004, spadkowi o 60% w maju. Wzrostem popytu w budownictwie (wywołanym lękiem przed wyższym VAT-em) i zakupami cukru etc;
- wykorzystywaniem rezerw tkwiących w systemie gospodarczym, takich jak:
a) zmniejszenie marż zysku w przedsiębiorstwach,
b) wydłużenie czasu pracy (nie odnotowywanym w statystykach), jak i intensywności pracy,
c) wykorzystywanie rezerw tkwiących w nieefektywnościach systemów organizacyjnych w firmach.

Trudno przyjąć, że jakikolwiek ze sprzyjających koniunkturze wymienionych czynników, to efekt wpływu polityki rządu RP. Takiego wpływu można doszukiwać się jedynie w tolerowaniu zaniechania aktywności Państwowej Inspekcji Pracy dopuszczającej do przedłużania ilości godzin pracy poza kodeksowy czas pracy.

Jeżeli zgodzimy się, że powyższymi przyczynami, by wytłumaczyć zasadniczą część wzrostu gospodarczego, to musimy również odnotować, że wzmocnienie kursu PLN z 4,9 do 4,5 może zaowocować pogorszeniem eksportu, jak też, że wiele wskazuje, iż pozytywny walutowy terms of trade może ulec odwróceniu. Dla pocieszenia przyznajmy, że nie widać wyraźnych cech ożywienia u naszych zachodnich sąsiadów, stąd można oczekiwać utrzymywania się popytu na nasze tańsze produkty. Również dostęp do polskiego rynku artykułów żywnościowych przez unijnych dostawców zaowocował wzrostem popytu na polską żywność, jednak w stopniu destabilizującym równowagę rynkową i pobudzając inflację. Z kolei źródła związane ze zmniejszaniem marż zysku i, w mniejszym stopniu, wykorzystania rezerw w nieefektywnościach systemów organizacyjnych w firmach zostały znacznie wykorzystane. Nie wydaje się, by można było dalej zwiększać bezinwestycyjnie intensywność pracy, ani tym bardziej długość godzin pracy nie natrafiając na granice efektywności dalszych
przyrostów.

Mój optymizm dotyczący utrzymania się pozytywnej tendencji wzrostowej ograniczają kumulujące się w najbliższych latach płatności z tytułu zadłużenia zagranicznego (częściowo są to jeszcze tak zwane długi gierkowskie). Jak i pomimo zmniejszenia tempa przyrostu deficytu handlu zagranicznego wciąż utrzymujący się nieprzerwanie od 1991 roku deficyt handlu zagranicznego. Wreszcie wyczerpywanie się źródeł zasilania związanych z prywatyzacją, wraz z równoczesnym narastaniem kosztów związanych z wykorzystaniem tych jednorazowych źródeł. Sprzedaż za granicą majątku narodowego oznacza przecież, iż akumulacja zysków następować będzie za granicą, co obciąża bilans płatniczy, a w przypadku gospodarki polskiej również i ogranicza wpływy budżetowe. Nieprawdopodobnie niska rentowność ujawniana przez przedsiębiorstwa zagraniczne upoważnia domniemanie, że dzięki kreatywnej księgowości spółki te płacą, jeżeli w ogóle, podatki w bardziej dogodnych obszarach płatniczych.

Wreszcie brak możliwości zbudowania faktycznej koalicji wokół uzdrowienia finansów publicznych skutkować może tym, że stosowane rozwiązania kompromisowe mogą wyprodukować dolegliwości, zamiast przynieść pożytki. W efekcie zwiększy się popularność ugrupowań populistycznych i ugruntuje przekonanie w szerokich rzeszach wyborców, że w sposób łatwy i prosty można rozwiązać wszelkie problemy gospodarcze. Moją obawę o rozpowszechnianie się takich postaw potęguje zbliżająca się kampanią wyborcza i głoszenie takich prostych rozwiązań, nie tylko przez ugrupowania populistyczne.

_ Autor jest głównym analitykiem ds. rynków wschodnich East Stock Informationsdienste w Hamburgu oraz publicystą Financial Times, Neuer Züricher Zeitung, Rzeczpospolitej, CXO, CFO. _

wiadomości
felieton
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)