Wcześniej informowano o jednej zabitej osobie i 20 innych rannych. To największa liczba zabitych w jednej akcji Amerykanów od czasu ogłoszenia przez prezydenta Busha zakończenia działań wojennych w Iraku w maju tego roku.
Helikopter spadł na pola w okolicy miejscowości Baisa na południe od Faludży - znanego z prosaddamowskich nastrojów miasta 50 kilometrów na zachód od Bagdadu.
Źródła wojskowe podają, że na pokładzie zestrzelonego helikoptera znajdowało się od 32 do 35 osób, w tym pięciu członków załogi. Był to wojskowy personel - ludzie wracali z urlopów wypoczynkowych.
Śmigłowiec w asyście takiej samej, drugiej maszyny, zdążał na lotnisko międzynarodowe w Bagdadzie. Około godziny ósmej czasu lokalnego w okolicy Faludży helikoptery zostały ostrzelane. Świadkowie twierdzą, że odpalono 2 rakiety ziemia-powietrze, z których jedna trafiła w jeden ze śmigłowców. Druga maszyna z incydentu wyszła bez szwanku.
Zestrzelony helikopter to śmigłowiec transportowy typu Chinook CH-47. Takich maszyn armia amerykańska używa do przewożenia komandosów i ciężkiego sprzętu na akcje. Może lecieć z prędkością maksymalną 300 kilometrów na godzinę i przewozić do 50-ciu osób.
Na miejsce natychmiast zostały wysłane służby ratunkowe.
Dziś także w wybuchu bomby w Bagdadzie zginął amerykański żołnierz z 1. dywizji pancernej USA .