Dwaj Polacy, którzy zginęli w Iraku oraz jeden, który został ranny, pracowali dla firmy ochroniarskiej Blackwater. Byli dawnymi żołnierzami polskiej jednostki specjalnej "Grom".
Do zamachu na konwój jadący z rejonu Pałacu na Wodzie w Bagdadzie w Zielonej Strefie, gdzie mieszczą się urzędy administracji koalicyjnej w kierunku amerykańskiej bazy Victory doszło wczoraj wieczorem. Cywilne samochody terenowe zostały ostrzelane na zwykle dobrze strzeżonej drodze, łączącej centrum miasta z bagdadzkim lotniskiem.
Napastnicy użyli do ataku dwóch samochodów, którymi z ogromną prędkością jechali z przeciwka. Jeden z tych samochodów -Volkswagen Passat - był oznakowany jak taksówka. Najpierw padły strzały z broni maszynowej, potem napastnicy odpalili granaty z ręcznego granatnika przeciwpancernego. Ostrzelane samochody stanęły w płomieniach.
Oprócz Polaków zginęło także dwoch Amerykanów. Konwój należał do amerykańskiej firmy zaopatrującej bazy sił koalicyjnych. Jeszcze wczoraj do zamachu przyznało się na jednej z arabskich stron internetowych ugrupowanie związane z Jordańczykiem Abu Musabem al-Zarkawim. Według oświadczenia, którego wiarygodności dotąd nie zweryfikowano, terroryści twierdzą, że w ataku zginęli Centralnej Agencji Wywiadowczej.
Polska ambasada nie udziela informacji na temat wydarzenia.