Według danych Centralnej Komisji Wyborczej, po przeliczeniu 20,96% głosów, na Wiktora Juszczenkę zagłosowało 57,52%. Wiktora Janukowycza poparło 38,81% wyborców.
Szefa CKW Jarosław Dawydowycz zapowiedział też, że pierwsze wstępne rezultaty będą znane już jutro.
Jednak wszystkie sondaże powyborcze potwierdzają zwycięstwo lidera opozycji Wiktora Juszczenki w powtórzonej drugiej turze wyborów prezydenckich na Ukrainie. Wyniki tak zwanych exit-polls entuzjastycznie przyjęto w sztabie Juszczenki. W sztabie jego rywala premiera Wiktor Janukowycz unikają komentarzy.
Maciej Kochanowicz z Pracowni Badań Społecznych powiedział, że przewaga Juszczenki jest znacznie wieksza niż granice jakiegokolwiek błędu statystycznego. Tak więc, według niego, rezultaty musiałyby być mocno sfałszowane, aby oficjalny wynik wyborów był inny.
Dzisiejsze wybory przebiegły jednak spokojnie, bez naruszeń i incydentów.
Przedstawiciel opozycyjnej partii Nasza Ukraina Ołeksandr Myszczenko podkreślił w rozmowie z IAR, że w Doniecku dochodziło jedynie do pojedynczych przypadków naruszenia prawa, na przykład niewpuszczania dziennikarzy do lokali wyborczych. Dodał, że nie wpłyną one w żaden sposób na wyniki wyborów.
Z kolei Władisław Łukjanow ze sztabu Wiktora Janukowycza stwierdził, że strona Juszczenki próbowała w Doniecku w bezprawny sposob zdobyć wyborców. Wyjaśnił, że ludzie dostawali pieniądze za głosowanie na Juszczenkę. Łukjanow dodał, że sztab Janukowycza poda do sądu każdy przypadek naruszenia prawa podczas wyborów.
Także spokojnie było we Lwowie. Zastępca redaktora naczelnego ukraińskiej gazety "Postup" Wołodymyr Chruszczak powiedzial w rozmowie z IAR, że problemy wynikały jedynie z przyczyn organizacyjnych. Wyjaśnił, ze starsi ludzie mieli problem z dotarciem do lokali wyborczych. Wołodymyr Chruszczak podkreślił, że frekwencja we Lwowie była wysoka, nieznacznie tylko mniejsza od drugiej tury w listopadzie.