72-letni mężczyzna, emeryt, architekt, od dawna na stałe mieszkający we Francji wrócił do domku letniskowego, aby go posprzątać po urlopie. Zginął w płomieniach zaskoczony przez gwałtownie posuwający się pożar. Przy zmarłym znaleziono paszporty francuski i polski wystawiony przez konsulat generalny w Lyonie. Mężczyzna mieszkał w tym samym departemencie Var, w którym szaleje pożar.
W pożarach poza Polakiem zginęło trzech cudzoziemców: dwie Brytyjki - 15-letnia dziewczyna i jej babcia oraz 76-letnia Dunka. Piąta ofiara to mieszkaniec Korsyki.
Z departamentu Var znajdującego się na Riwierze Francuskiej ewakuowano około 6 tysięcy wczasowiczów, przede wszystkim z miejscowości Fréjus, gdzie ogień zniszczył dwa pola kampingowe.
Żywioł wyrządził ogromne szkody. Między Marsylią a Niceą spłonęło około 10 tysięcy hektarów lasów i kilkadzisieąt domów, zniszczeniu uległo wiele kempingów, uszkodzone są linie telefoniczne i wysokiego napięcia.
Strażacy gaszący ogień twierdzą, że z pożarem o takich rozmiarach nie mieli do czynienia od dziesięcioleci. Do gaszenia ognia zostało zmobilizowanych 1700 strażaków. W akcji biorą też udział jednostki włoskie. Francja wypożyczyła od Rosji 3 śmigłowce, zdolne do przenoszenia od 8-miu do 12-stu ton wody.
Miejscowe władze potwierdzają, że ogień podłożyli podpalacze. Prezydent Jacques Chirac zapowiedział, że winni zostaną odnalezieni i surowo ukarani.
Minister spraw wewnętrznych Nicolas Sarkozy oświadczył podczas wizyty w regionie dotkniętym pożarami, że władze "nie będą okazywać litości osobom powodującym pożary, nawet tym, którzy zrobili to przez nieostrożność" i nazwał spustoszenia przez nich spowodowane "katastrofą ekologiczną".