Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Złoty w poszukiwaniu kierunku

0
Podziel się:

Drugi tydzień nowego roku na rynku złotego minął w spokojnej atmosferze. Brak ważnych danych makroekonomicznych z Polski oraz ograniczona ilość informacji z polityki sprawiły, że o kursach euro czy dolara w stosunku do złotego decydowały w głównej mierze doniesienia z zagranicy w tym zwłaszcza z USA. Przez większość tygodnia kurs euro wahał się pomiędzy 4,05 i 4,09 zł, a dolara na poziomie 3,06-3,12 zł.

RYNEK KRAJOWY
Drugi tydzień nowego roku na rynku złotego minął w spokojnej atmosferze. Brak ważnych danych makroekonomicznych z Polski oraz ograniczona ilość informacji z polityki sprawiły, że o kursach euro czy dolara w stosunku do złotego decydowały w głównej mierze doniesienia z zagranicy w tym zwłaszcza z USA. Przez większość tygodnia kurs euro wahał się pomiędzy 4,05 i 4,09 zł, a dolara na poziomie 3,06-3,12 zł.
Inwestorzy nie zareagowalina zapowiedź Platformy Obywatelskiej, że strategicznym celem nowego rządu będzie wejście do strefy euro w 2008 r. lub 2009 r. Co prawda część przywódców SLD deklaruje, że wybory parlamentarne odbędą się już 19 czerwca, ale nie jest to jeszcze pewne, gdyż ostatecznie będą o tym decydować posłowie. Ostateczna decyzja SLD o terminie wyborów powinna zapaść 31 stycznia. Jesienny termin wyborów parlamentarnych zostanie negatywnie odebrany przez rynek, ze względu na dłuższe funkcjonowanie rządu bez stabilnej większości w Sejmie oraz konieczność realizacji przez nową koalicję budżetu przygotowanego przez poprzedników.
Nawet jeśli dojdzie do utworzenia rządu z PO w składzie, to koalicjantem będzie zapewne PiS, które nie jest zwolennikiem szybkiego wejścia do strefy euro. Najnowsze badania opinii publicznej wskazują z kolei, że poparcie dla PO i PiS spadło w styczniu o 3 pkt proc. i taka koalicja „ociera się” obecnie o zdobycie większości w Sejmie.
Miniony tydzień przyniósł pierwsze od dawna problemy ze sprzedażą polskich papierów skarbowych na rynku pierwotnym. W poniedziałek wzrosła średnia rentowność sprzedawanych przez resort finansów bonów skarbowych (minimalnie z 6,25 do 6,25 proc. w przypadku bonów 52-tygodniowych oraz z 6,201 do 6,256 proc. dla papierów 13-tygodniowych), ministerstwo finansów nie sprzedało też całej oferty bonów 13 tygodniowych za 100 mln zł. W środę ministerstwo finansów sprzedało 10-letnie obligacje o wartości 2,13 mld zł przy ofercie 2,60 mld zł. Popyt inwestorów wyniósł 2,44 mld zł. Nie najlepsze wyniki środowej aukcji były zapewne wynikiem obniżenia oceny ratingu Węgier (rating długoterminowych zobowiązań kredytowych Węgier w walucie lokalnej został obniżony do "A" z "A+" ze względu na wysoki deficyt budżetowy). Drugim bardzo ważnym czynnikiem było bezproblemowe uplasowanie przez dzień wcześniej emisji euroobligacji 15-letnich o wartości 3 mld euro na spłatę polskiego zadłużenia w Klubie Paryskim.
W środę oprócz obniżenia wiarygodności kredytowej Węgier na złotego negatywny wpływ miały informacje z innych krajów środkowoeuropejskich. Jeden z członków czeskiego odpowiedniego polskiej RPP powiedział, że nie widzi miejsca na dalszą aprecjację korony i przestrzegł, że doprowadziłoby to do gospodarczego spowolnienia. Wynikiem tej wypowiedzi była wyprzedaż czeskiej korony. Podobnej treści komentarze dobiegły także ze Słowacji.
Nie najlepszą sytuację na rynku długu pogorszyła dodatkowo Halina Wasilewska-Trenkner z RPP, która wskazała, że obniżki stóp procentowych w tym roku są mało prawdopodobne. Stanowisko to może dziwić zwłaszcza w zderzeniu z wcześniejszymi wypowiedziami innych przedstawicieli Rady czy prognozami inflacji (np. wg ministra Gronickiego średnioroczna inflacja w 2005 r. sięgnie 3 proc.) Wzrost rentowności obligacji przełożył się na chwilowe osłabienie złotego. Jeśli ceny obligacji nadal pójdą w tym kierunku to mogą stać się potencjalnym zagrożeniem dla złotego.
Zastanawiająco z kolei brzmi zapowiedź wicepremiera Hausnera, że stopa bezrobocia na koniec roku spadnie do 17 proc. (ostatnie dane za listopad 2004 r. mówią o bezrobociu na poziomie 18,7 proc.). Jak dotychczas kilka ważnych projektów ustaw z planu Hausnera utknęło w Sejmie bądź zostało rozwodnionych.
Wyjaśniło się po części usilne dążenie przedstawicieli rządu do jak najmocniejszego złotego na koniec roku. Prócz kwestii wyceny polskiego zadłużenia na koniec roku (którego duża część jest nominowana w dolarach czy euro), w grudniu ministerstwo finansów 406,1 mln USD i 135 mln euro długu zagranicznego.

Krótkoterminowa prognoza:
Rynek ciągle poszukuje kierunku. Warto zwrócić uwagę na kształtowanie się formacji podwójnego dna na wykresie EUR/PLN. Gdyby formacja się wypełniła, to złoty mógłby osłabnąć do 4,24 zł za euro. Na niekorzyść złotego przemawia też niezły sentyment do dolara na rynku międzynarodowym.

RYNEK MIĘDZYNARODOWY
Dolara czeka wzrost

Drugi tydzień 2005 roku na rynkach międzynarodowych upłynął pod znakiem wyraźnego sentymentu wspierającego amerykańskiego dolara.
Już dane z piątku zeszłego tygodnia o przyroście zatrudnienia w gospodarce amerykańskiej pomimo, że były lekko niższe od oczekiwań (157,000 vs 175,000) nie spowodowały trwałego wzmocnienia się euro. Po nerwowych początkowych reakcjach (wzrost do 1,3260 i następnie, pod dyktando ogólnie znanych teorii sekretarza skarbu Johna Snowa, ostry zjazd do 1,3025) kurs EUR/USD w pierwszym dniu nowego tygodnia ustabilizował się nieco powyżej 1,3100. Kurs GBP/USD rozpoczął tydzień w okolicach 1,8700 a USD/JPY 104,50.
Na całym, globalnym rynku walutowym można było zauważyć wielką konsolidację przed jednymi z najważniejszych danych płynących z gospodarki amerykańskie, czyli danych o tak zwanym podwójnym deficycie: deficycie budżetowym i deficycie handlowym. Głośno mówiło się o możliwym zmniejszeniu deficytu handlu zagranicznego. Analitycy spodziewali się niewielkiego spadku deficytu, ponieważ dolar w tym okresie tracił, a to natomiast powinno pomóc eksportowi i zniechęcić do importu. Dodatkowo w listopadzie gwałtownie taniała ropa. Poza tym listopad w USA jest już okresem świątecznych zakupów, a w tym okresie Amerykanie za bardzo się z pieniędzmi nie liczą. Dodatkowo w tym okresie Chiny nieoczekiwanie zanotowały wzrost eksportu. Część z pewnością sprzedano do Europy, ajednak największym odbiorcą towarów produkowanych w Chinach są właśnie Stany Zjednoczone.
Spokojna poniedziałkowo-wtorkowa konsolidacja była jednak wyraźnie „podszyta” optymizmem. Widać było wyraźnie pro-dolarowy sentyment. W międzyczasie został opublikowany indeks oczekiwań ekonomicznych instytutu ZEW dla Niemiec, który wzrósł do 26 pkt przy oczekiwaniach na poziomie 17 pkt. Znaczny wzrost zaufania tłumaczony był optymistycznym oczekiwaniem, co do poprawy wyników sprzedaży detalicznej po dobrym sezonie świątecznym. Wyraźnie poprawiła się ocena przyszłego stanu gospodarki krajów strefy euro (o 12,2 pkt do 29,9 pkt). Te dane nie miały jednak większego wpływu na rynek. Tradycyjnie już fundamenty makroekonomiczne Eurolandu są ignorowane, a inwestorzy pilnie obserwują stan gospodarki amerykańskiej.
W środę zaczęło było nerwowo. Kurs EUR/USD fluktuował pomiędzy 1,3080 a 1,3165. Tuż przed publikacją można było jednak zauważyć, że dolar się umacniał. Wielkość deficytu zaskoczyła wszystkich – nawet największych pesymistów. Wzrósł do rekordowego poziomu 60,3 mld dolara. Prognozy mówiły o 54 mld deficytu. Rynki eksplodowały. W ciągu kilku sekund dolar stracił do wszystkich walut około 1,5 proc. Do akcji po raz kolejny wkroczył John Snow, który zapewniał o kontynuacji polityki silnego dolara i dążeniu do obniżania deficytu (m.in. wg sekretarza skarbu prywatyzacja systemu ubezpieczeń społecznych nie wpłynie na zwiększenie deficytu budżetowego). Inwestorzy zdawali się jednak ignorować słowa Snowa. Kurs EUR/USD wzrósł do 1,3285 i atak na poziom 1,3300 wydawał się być bardzo blisko. I nieoczekiwanie nastąpił zwrot. W czwartek od rana inwestorzy kupowali dolara sprowadzając kurs w okolice 1,3200. Do kontynuacji krótkoterminowego trendu konieczne było znalezienie pretekstu, którym stał się komentarz prezesa
Europejskiego Banku Centralnego, (po raz kolejny nie zmienił oficjalnych stóp procentowych) Jean-Claude Tricheta. W trakcie konferencji prasowej powiedział, że ECB będzie naciskał na Ludowy Bank Chin w celu uwolnienia juana. Rynki odebrały to jako relacje, iż wzmocnienie się walut azjatyckich osłabi dolara, ale jednocześnie osłabi również euro, przez co spadnie presja na silne euro. Na fali takich interpretacji, dolar przełamał opór 1,3200 i swobodnie spadał, aż do 1,3060, po czym w trakcie piątkowej sesji powrócił do poniedziałkowego otwarcia, czyli w okolice 1,3100 (ignorując piątkowe dane o spadku cen produkcji 0,7% vs 0,1% oczekiwania).
Funt w relacji do dolara kończy tydzień w podobnym tonie. Z tego trendu wyłamuje się tym razem jen, który wzmacnia się do dolara, zamykając tydzień na poziomie około 102,50 do dolara.

Krótkoterminowa prognoza:
Patrząc na przebieg tygodnia na rynkach międzynarodowych można zaobserwować, że sentyment do dolara rośnie. Rynek wydaje się być w fazie głębokiej korekty. Dane ogłoszone w trakcie tygodnia były tak złe dla gospodarki USA, że gdyby ukazały się przed świętami spowodowałyby wzrost kursu EUR/USD o parę centów i ustanowienie nowych rekordowo wysokich poziomów. Tymczasem pomimo gwałtownych zmian, w efekcie dolar się wzmacnia, i wszystko wskazuje na to, że trend będzie kontynuowany. Prognoza WGI na koniec kwartału 1,2900 jest aktualna. Niemniej jednak, w międzyczasie możliwe są głębsze spadki.

komentarze walutowe
wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)