Ok. 14.15 za jedno euro inwestorzy płacili 4,6570 zł wobec 4,71 zł na piątkowym zamknięciu. Dolar kosztował 4,0165 zł w porównaniu do 4,026 zł w piątek.
"Złoty rano otworzył się przy odchyleniu ok. 2,5 proc. po słabej stronie parytetu. Teraz jest to poniżej 2 proc. Mamy lekkie odreagowanie na walucie i na obligacjach" - powiedział PAP Tomasz Zdyb, analityk Pekao SA.
Wraz z umocnieniem złotego spadły rentowności papierów. Dochodowość obligacji dwuletnich ok. 14.15 wynosiła 6,48 proc. (w piątek było to 6,57 proc.), rentowność pięciolatek spadła do 6,85 proc. z 6,98 proc. na piątkowym zamknięciu, zaś dziesięciolatek do 6,97 proc. z 7,04 proc. w piątek.
"To jest korekta po piątkowej wyprzedaży. I tak już te poziomy dyskontują w dużej części brak reformy, a nawet podwyżki stóp procentowych. Te poziomy rentowności są już zbyt wysokie. Jeśli nie pojawia się żadna negatywna informacja za to są pozytywne dane na temat bilansu płatniczego, to po takim ruchu, jaki był w piątek, dochodzi do tego typu korekty" - powiedział Zdyb.
Zgodnie z piątkowymi danymi NBP we wrześniu Polska miała po raz pierwszy od 5 lat na rachunku obrotów bieżących nadwyżkę o wartości 61 mln euro.
Rynek zignorował informacje Ministerstwa Finansów o podaży dwuletnich obligacji, które resort zamierza sprzedać na środowym przetargu.
Ministerstwo zaoferuje na przetargu 5 listopada obligacje OK0805 o wartości 1,5 mld zł. Wcześniej resort szacował, że w listopadzie sprzeda dwulatki o wartości 1,3 mld zł - 2,3 mld zł.
Na notowania złotego i rentowności obligacji dużego wpływu nie miały też wyniki przetargu na roczne bony skarbowe. Resort sprzedał całą oferowaną pulę bonów o wartości 1,4 mld zł. Jednak rentowności tych papierów znacznie wzrosły i wyniosły 6,128 proc. w porównaniu do 5,758 proc. na poprzedniej aukcji.
Analitycy przewidywali, że średnia rentowność bonów w poniedziałek przekroczy 6 proc. i może sięgnąć 6,10 proc.
