W ostatnich dniach wicepremier Jarosław Kalinowski i wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Finansów Publicznych Stanisław Stec z SLD opowiedzieli się za wyznaczaniem przez rząd widełek kursów złotego.
'(...) byłby to regres w reformowaniu polskiej gospodarki. Kurs regulowany był dostosowany do wysokiej, kilkunastoprocentowej inflacji' - powiedział Andrzej Bratkowski w wywiadzie dla poniedziałkowej Gazety Wyborczej.
'Kurs płynny pozwala utrzymać inflację na niskim poziomie, choć odbywa się to kosztem utrzymywania wysokich stóp procentowych' - dodał.
Zdaniem Bratkowskiego kurs regulowany także wiąże się z ponoszeniem wysokich kosztów związanych ze sterylizacją szybkiego wzrostu podaży pieniądza na skutek napływu do Polski kapitału zagranicznego.
'Bez prowadzonej na wielką skalę sterylizacji, czyli emisji przez NBP własnych papierów wartościowych ściągających nadmierną ilość pieniądza z rynku, groziłaby nam inflacja naprawdę bardzo wysoka' - uważa wiceprezes NBP.
'Tym samym NBP zamiast kilkumiliardowego zysku, który dziś odprowadza, ponosiłby straty, które musiałby pokrywać budżet' - dodał.
Według wiceprezesa NBP z politycznego punktu widzenia możliwe byłoby wprowadzenie zmian i powrót do ręcznego regulowania kursem złotego, gdyż koalicja rządowa ma większość w Sejmie.
Jednak byłoby to krokiem wstecz jeśli chodzi o nasze wejście do Unii Europejskiej, gdyż będziemy musieli uzgodnić z Unią tzw. kurs centralny złotego względem euro i pasmo dopuszczalnych wahań kursu.
'Na pewno nie będziemy mogli dowolnie osłabiać złotego w celu zwiększenia naszej konkurencyjności' - powiedział Bratkowski.
Przesłanką wprowadzenia regulowanego kursu złotego, w opinii Steca, jest zbyt wysoki jego poziom, co osłabia polskich eksporterów.
Polska upłynniła kurs złotego w kwietniu 1999 roku. Wcześniej obowiązywały widełki wahania kursu wynoszące +/- 15 proc.
