W zgodnej opinii ekspertów, kampania wyborcza była bezbarwna i mało interesująca. Wśród przyczyn należy wymienić ograniczenia, jakie nałożyły władze - brak spotów radiowych i telewizyjnych czy możliwość naklejania plakatów tylko w określonych miejscach. Kampania częściowo przeniosła się do internetu, ale trudno oczekiwać, by umieszczone tam klipy, a nawet hymny poszczególnych partii, miały decydujący wpływ na wynik głosowania.
Wszystko wskazuje na to, że w rezultacie do urn pójdzie rekordowo mało obywateli - frekwencja powyżej 40 procent będzie, zdaniem analityków, nienajgorsza.
Inną taktykę przyjęła Akcja Wyborcza Polaków na Litwie, czyli sojusz kilkudziesięciu ugrupowań skupiających Polaków, ale także inne mniejszości narodowe, w tym Rosjan. Szef Akcji Waldemar Tomaszewski uważa, że kandydatom udało się dotrzeć do wyborców, między innymi dzięki odwiedzaniu ich w domach. Akcja Wyborcza Polaków na Litwie liczy na przekroczenie pięcioprocentowego progu wyborczego i co najmniej osiem miejsc w Sejmie.
Wraz z wyborami odbędzie się referendum, w którym obywatele Litwy odpowiedzą na pytanie, czy chcą przedłużenia działalności elektrowni atomowej w Ignalinie do czasu wybudowania nowej.