Wprost podaje, że lider Samoobrony - Andrzej Lepper traci autorytet w kręgach swojej partii. Jej byli członkowie żartują sobie z Leppera, a aktualni członkowie nie są zdyscyplinowani.
Otoczenie byłego wicepremiera zaczyna ujawniać coraz więcej kompromitujących faktów z życia partii i jej przywódcy. Autorzy artykułu - Dorota Kania i Wiktor Ferfecki przypominają sprawę kupowania miejsc na listach Samoobrony. Warunkiem umieszczenia kandydata na liście wyborczej było wpłacenie 14 tysięcy złotych na konto funduszu wyborczego i tyle samo na konto partii. Janusz Maksymiuk tłumaczy, że wpłaty mają charakter dobrowolny.
Często kandydaci, którzy dokonywali wpłat, nie znajdowali swojego nazwiska na liście i domagali się zwrotu pieniędzy. Jednak już ich nie otrzymali.
W wielu okręgach wyborczych na pierwszych miejscach list znaleźli się politycy nie związani z partią. To - jak określiła posłanka Maria Zbyrowska - "jest jak policzek dla zasłużonych działaczy". Zdaniem posłów Samoobrony, po wyborach przy Lepperze zostanie tylko Renata Beger, Krzysztof Sikora, Danuta Hojarska, Krzysztof Filipek i Genowefa Wiśniowska. Boją się oni odejść ponieważ wiedzą, że Maksymium może mieć na nich haki - pisze tygodnik.
Lepper powinien wziąć pod uwagę rozpad partii i odejście posłów, którzy jako alternatywę mogą traktować zbliżające się wybory do parlamentu europejskiego i samorządowe - czytamy w tygodniu "Wprost".
wprost/iar/pm/jurczynski