Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Grajewski żąda w cywilnym procesie przeprosin od Macierewicza

0
Podziel się:

We wtorek ruszył proces cywilny przeciw
Antoniemu Macierewiczowi, wytoczony przez b. szefa kolegium IPN
Andrzeja Grajewskiego za słowa byłego weryfikatora WSI, jakoby
miał on zajmować się wskazywaniem WSI dziennikarzy do werbunku.

We wtorek ruszył proces cywilny przeciw Antoniemu Macierewiczowi, wytoczony przez b. szefa kolegium IPN Andrzeja Grajewskiego za słowa byłego weryfikatora WSI, jakoby miał on zajmować się wskazywaniem WSI dziennikarzy do werbunku.

Grajewski domaga się od Sądu Okręgowego w Warszawie, by nakazał Macierewiczowi przeprosiny w mediach za naruszenie swych dóbr osobistych. Proces odroczono do 30 października, na kiedy wezwano nieobecnego we wtorek Macierewicza.

Powodem procesu jest jego wywiad dla "Rzeczpospolitej" z lutego tego roku, w którym powiedział on, że Grajewski zajmował się wskazywaniem do werbunku dziennikarzy i dlatego jego nazwisko znalazło się w raporcie z weryfikacji WSI z lutego 2007 r. - oraz że są na to dowody. Wywiad odbył się krótko po tym jak b. premier Jarosław Kaczyński oświadczył, że współpraca ze specsłużbami nie przynosi Grajewskiemu wstydu.

Grajewski pozwał Macierewicza, żądając by w "Rz", w "Gazecie Wyborczej" i "Życiu Warszawy" opublikował na swój koszt przeprosiny wraz z oświadczeniem, że współpraca Grajewskiego z WSI "nie tylko nie wykraczała poza dopuszczalne ramy, lecz służyła ważnym interesom bezpieczeństwa państwa".

W pozwie, do którego dotarła PAP, napisano, że Grajewski nie chciał wytaczać procesu za sam raport, by "nie szkodzić państwu", ale słowa Macierewicza muszą być zweryfikowane. Pozew podkreśla, że Macierewicz - pomawiając go "bezpodstawnie i wbrew faktom" w "Rz" - działał już nie jako urzędnik, ale jako osoba prywatna.

Przesłuchany przez sąd Grajewski powiedział, że od 1992 do 1995 r. na prośbę ówczesnego wiceszefa MON Bronisława Komorowskiego był konsultantem WSI ds. służb specjalnych Rosji, a jego współpraca nie wykraczała poza sprawy obronności (raport miał opisywać przypadki wykraczające poza ten zakres - PAP). Wyjaśnił, że oficerowie WSI zamierzali wykorzystać go do typowania do werbunku dziennikarzy, ale jak sam mówi - choć wówczas było to legalne - nigdy takich działań nie podejmował. "Jeśli jest inaczej, niech Macierewicz powie, kogo typowałem" - podkreślił Grajewski.

Dodał, że komisja weryfikacyjna WSI wysłuchała go dzień po tym, jak Macierewicz przekazał raport prezydentowi Lechowi Kaczyńskiemu. "Dlatego znam zawartość moich akt i - tak jak Macierewicz - wiem, że nie ma żadnych dowodów na jego twierdzenia" - oświadczył powód.

"On mnie opluł, bo to było celem raportu, a w tym czasie otrzymałem od min. Sikorskiego propozycję, bym objął ważną funkcję w dyplomacji, a także w służbach specjalnych" - dodał Grajewski. Podkreślił, że do pełnego wyjaśnienia swej sprawy nie może objąć żadnej funkcji publicznej. Powiedział też, że po publikacji raportu stracił funkcje wicenaczelnego "Gościa Niedzielnego" (dziś jest szefem działu zagranicznego tygodnika).

Grajewski ujawnił, że po ujawnieniu raportu stracił swe rosyjskie kontakty, co nastąpiło - jak podkreślił - z inicjatywy tych osób, z których jedna została objęta inwigilacją przez tamtejsze służby specjalne.

Sam Macierewicz wnosi o odrzucenie pozwu - bo jego zdaniem tylko Skarb Państwa może odpowiadać za raport - lub też o jego oddalenie, gdyż nie działał on bezprawnie. Wniósł o wezwanie na świadków szefów komisji likwidacyjnej WSI Sławomira Cenckiewicza i Piotra Woyciechowskiego.

Toczy się kilkanaście procesów za raport - wytoczonych MON, Macierewiczowi i samemu prezydentowi przez osoby w nim wymienione. Sądy uznają, że Macierewicz nie może być, jako osoba fizyczna, pozywany za raport, bo był on dokumentem urzędowym, a wtedy pozywać można tylko organ państwa. On sam powtarza, zeznając jako świadek, że ustalenia raportu oparto na aktach WSI i wysłuchaniach komisji.

Szef MON przeprosił już m.in. grupę ITI i jej współwłaścicieli. MON wstrzymało zaś przeprosiny innych osób. Złożyło też apelację od wyroku sądu I instancji, który nakazał resortowi przeprosiny i wypłatę 30 tys. zł dla Jerzego Marka Nowakowskiego za nieprawdziwe informacje o nim z raportu. Sąd uznał, że procedury przewidujące publikację raportu nie zawierały gwarancji obrony praw jednostki.

Prokuratura Okręgowa w Warszawie prowadzi śledztwo w sprawie domniemanego niedopełnienia obowiązków przy tworzeniu raportu.

W czerwcu tego roku Trybunał Konstytucyjny uznał za sprzeczne z konstytucją m.in. pozbawienie osób z raportu prawa do wysłuchania przez komisję, prawa dostępu do akt sprawy oraz odwołania do sądu od decyzji o umieszczeniu w raporcie. (PAP)

sta/ bno/ gma/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)