Premier Rumunii Calin Popescu Tariceanu przyjął z zadowoleniem wtorkową decyzję Komisji Europejskiej (KE) o przyjęciu Rumunii wraz z Bułgarią do UE 1 stycznia 2007 roku. Uprzedził jednocześnie Rumunów, żeby nie spodziewali się natychmiastowej poprawy sytuacji materialnej.
"Myślenie, że wszystkie nasze problemy zostaną rozwiązane 1 stycznia, jest błędne. Zajmie to dużo czasu, a integracja z Unią doprowadzi do szybkiej modernizacji kraju w dziedzinie ochrony zdrowia, oświaty i transportu" - powiedział Tariceanu.
Premier przypomniał, że Rumunia dostanie od UE pomoc w wysokości ponad 30 mld euro, jednak otrzymanie tej kwoty wiąże się z koniecznością opracowania wiarygodnych projektów.
Z kolei prezydent Traian Basescu podkreślił, że Unia Europejska będzie traktować Rumunię "jak każdy inny kraj", a Komisja Europejska będzie monitorować zachodzące w kraju zmiany.
"Nasze życie nie zmieni się w zasadniczy sposób pomiędzy 31 grudnia a 1 stycznia, a dobrobyt nie spłynie na nas automatycznie. Nie można żywić iluzji. Rumunia ma bardzo długą drogę do przebycia pomiędzy datą wstąpienia do UE a prawdziwą integracją w tej wielkiej rodzinie" - uprzedził prezydent.
Komisja Europejska dając we wtorek zielone światło dla wejścia Rumunii i Bułgarii do UE od przyszłego roku, zapowiedziała, że w ciągu trzech lat od tej daty będzie mogła zastosować tzw. klauzule ochronne. Klauzule te ograniczają korzyści z członkostwa, w tym zamrażają wypłatę unijnych funduszy strukturalnych lub dotacji dla rolników. Wcześniej spekulowano, że Komisja już we wtorek może zdecydować o uruchomieniu tych klauzul.
KE wytknęła jednocześnie obu krajom bałkańskim kilkanaście niedociągnięć, głównie w systemie dystrybucji unijnych funduszy, bezpieczeństwie żywności, wymiarze sprawiedliwości, walce z korupcją i zorganizowaną przestępczością. (PAP)
jo/ ap/
6289 6341