Wniosek o odwołanie marszałka województwa śląskiego Janusza Moszyńskiego z PO złożyło podczas poniedziałkowej sesji Sejmiku Województwa Śląskiego w Katowicach 15 spośród 21 radnych tego ugrupowania.
To efekt trwającego już kilka miesięcy konfliktu w śląskiej PO i cofnięcia marszałkowi partyjnej rekomendacji do pełnienia tej funkcji. Jeśli wniosek zyska poparcie większości, będzie to oznaczało automatyczne odwołanie całego zarządu województwa. Zgodnie z prawem wniosek może być rozpatrywany najwcześniej za 30 dni.
Moszyński zapowiada, że sam nie złoży rezygnacji, bo byłby to krok nieodpowiedzialny. "Mogę tylko wyrazić żal, że taka awantura jest rozpętywana w przededniu rozpoczęcia negocjacji Regionalnego Programu Operacyjnego z Komisją Europejską. Odpowiedzialny za jego wdrożenie jest zarząd województwa. W tym momencie składany jest wniosek o jego odwołanie. Z mojego punktu widzenia to czyste awanturnictwo" - powiedział Moszyński.
Początki konfliktu Moszyńskiego z kolegami z partii sięgają planów zorganizowania wraz z prezydentem Gliwic Zygmuntem Frankiewiczem konferencji programowej partii w Gliwicach, określanej jako rozłamowa. Obaj działacze zostali za to zawieszeni. Konferencję ostatecznie odwołano, a Frankiewicza przywrócono w prawach członka partii; Moszyński jest nadal zawieszony, bo w międzyczasie nie zastosował się do decyzji rady regionalnej PO.
W marcu rada cofnęła partyjną rekomendację członkowi zarządu województwa Jarosławowi Kołodziejczykowi. Krytycznie oceniła działania Kołodziejczyka w spółkach, w których samorząd wojewódzki ma udziały oraz fakt, że ukrył niegdysiejszą przynależność do komunistycznej młodzieżówki.
Władze śląskiej PO oczekiwały, że Moszyński złoży wniosek o odwołanie Kołodziejczyka z zarządu, ale on tego nie zrobił, bo - jak utrzymuje - nie było ku temu merytorycznych podstaw. (PAP)
lun/ la/ gma/