Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

USA-Irak: Ekspert: Irak to nie Wietnam, trzeba zmienić strategię

0
Podziel się:

7.3.Nowy Jork (PAP/pr.) - W artykule na łamach prestiżowego
czasopisma "Foreign Affairs" amerykański politolog Stephen Biddle
ostrzega administrację USA, by w Iraku nie wykorzystywała
doświadczeń z Wietnamu i proponuje przyhamować rozbudowę irackiej
armii i policji.

7.3.Nowy Jork (PAP/pr.) - W artykule na łamach prestiżowego czasopisma "Foreign Affairs" amerykański politolog Stephen Biddle ostrzega administrację USA, by w Iraku nie wykorzystywała doświadczeń z Wietnamu i proponuje przyhamować rozbudowę irackiej armii i policji.

Autor, ekspert od polityki obronnej w Radzie Stosunków z Zagranicą (Council on Foreign Relations, CFR) pisze, że Ameryka popełnia błąd, opierając swą strategię w Iraku na "irakizacji", czyli programie szkolenia i zbrojenia irackich sił bezpieczeństwa, które mają możliwie najszybciej zastąpić wojska USA.

Biddle argumentuje, że taka strategia byłaby dobra, gdyby Ameryka miała do czynienia w Iraku, jak 40 lat temu w Wietnamie, z "maoistowską +wojną ludową+". Jednak w Iraku trwa wojna domowa między sunnitami i szyitami, i dlatego irakizacja "tylko dolewa benzyny do ognia".

Wraz z upadkiem Saddama Husajna władzę i wpływy w Bagdadzie utraciła arabska mniejszość sunnicka (20 proc. Irakijczyków). W nowym rządzie dominują szyici (60 proc. Irakijczyków), których Saddam dyskryminował, a ich partnerem są partie mniejszości kurdyjskiej, poprzednio też dyskryminowanej.

W nowych irackich siłach bezpieczeństwa, które liczą już przeszło 220 tysięcy ludzi, ogromną większość żołnierzy i policjantów stanowią szyici i Kurdowie. Dlatego - pisze Biddle w marcowo- kwietniowym numerze "Foreign Affairs" - im szybciej Amerykanie będą starali się rozbudować iracką armię i policję, tym bardziej zagrożeni będą się czuć arabscy sunnici i tym zacieklej będą walczyć sunniccy rebelianci.

Biddle sądzi, że również "szybka demokratyzacja może być w Iraku szkodliwa", bo grozi dalszym zaostrzeniem konfliktu między antagonistycznymi społecznościami religijnymi i etnicznymi.

Powołując się na badania politologów Edwarda Mansfielda i Jacka Snydera, autor pisze, że "choć dojrzałe demokracje rzadko toczą wojny z innymi krajami demokratycznymi, to wykluwające się demokracje są niezwykle wojownicze".

Co wobec tego powinien zrobić Waszyngton? Ekspert z CFR radzi spowolnić rozbudowę irackich sił bezpieczeństwa i zamiast tego wymusić najpierw na irackich społecznościach kompromis w spornych sprawach konstytucji, takich jak zakres autonomii regionów czy podział dochodów naftowych.

Arabscy sunnici kwestionują przewidziane w nowej konstytucji przekształcenie kraju w federację autonomicznych regionów. Obawiają się, że w ten sposób kontrola nad eksploatacją złóż ropy dostanie się w ręce szyitów i Kurdów, bo to na ich terenach znajdują się najbogatsze pola naftowe. Mówią, że po pewnym czasie szyickie południe i kurdyjska północ zasmakują w samodzielności i doprowadzą do rozpadu Iraku, a wtedy tereny sunnickie staną się biednym państewkiem kadłubowym.

Sunnici domagają się też złagodzenia w konstytucji zasad czystki wymierzonej w działaczy saddamowskiej partii Baas.

Nowy parlament iracki będzie miał cztery miesiące na przedyskutowanie poprawek konstytucyjnych zgłaszanych przez sunnitów. Biddle pisze, że aby skłonić obie strony do kompromisu, Waszyngton musi wykorzystać swój główny atut, czyli obecność wojsk USA w Iraku.

Autor uważa, że szyitów i Kurdów można zmusić do ustępstw groźbą szybkiego wycofania wojsk amerykańskich z Iraku "albo poparcia sunnitów". Z kolei jeśli na kompromis nie będą się zgadzać arabscy sunnici, Waszyngton powinien "przedstawić im perspektywę wyszkolonych i wspieranych przez USA wojsk szyicko-kurdyjskich". (PAP)

xp/ ro/ int.

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)