Były prezydent Lech Wałęsa i b. szef jego kancelarii Mieczysław Wachowski dementują informacje "Życia Warszawy" o rzekomym podsłuchu, założonym Wałęsie przez jego ministra.
W sobotnim wydaniu dziennik "Życie Warszawy" w artykule pod tytułem "Wachowski podsłuchiwał prezydenta Lecha Wałęsę" podał, że w czerwcu 1993 roku UOP wykrył podsłuch u Wałęsy. Wachowski miał się po tym przyznać do zainstalowania aparatury, która ułatwiała sporządzanie stenogramów z oficjalnych spotkań głowy państwa.
"To tak daleko jest śmieszne, że mogę powiedzieć krótko +Ja mu (Wachowskiemu - PAP) dałem polecenie, by mnie podsłuchiwał+" - skomentował publikację gazety Lech Wałęsa.
"To jakaś totalna bzdura. Wałęsa już to obśmiał. To jakaś próba Kaczyńskich wbicia klina między mnie a Wałęsę - powiedział z kolei PAP Wachowski. - Kaczyńscy nie radzą sobie w kraju, ponoszą klęski w polityce zagranicznej, stąd te wszystkie artykuły, te szafy Lesiaka".
Andrzej Milczanowski, który w 1993 r. był ministrem spraw wewnętrznych, uważa podsłuchiwanie Wałęsy przez Wachowskiego za nieprawdopodobne. "Nic na ten temat nie wiem. Wątpię, by to mogło mieć miejsce" - powiedział PAP.
"Pan Wachowski odgrywał bardzo niedobrą rolę. Był bardzo niebezpiecznym człowiekiem. To groźna postać, nie do końca wyjaśnione źródła jego potęgi" - powiedział premier Jarosław Kaczyński w sobotę w Kielcach, pytany przez dziennikarzy o publikację "ŻW". Zastrzegł, że nie zna dokumentów UOP na ten temat. Podkreślił jednak, że już przed kilkunastoma laty przestrzegał przed Wachowskim.
Z Jerzym Koniecznym, który w czasie rzekomego wykrycia podsłuchu u Wałęsy był szefem UOP, PAP nie udało się w sobotę skontaktować. (PAP)
brw/ kli/ agn/ gma/