Dzień po Święcie Pracy w USA rynek zaczął trochę niemrawo. Indeksy otworzyły się trochę poniżej piątkowego zamknięcia i do godz. 16 oscylowały wokół tej linii.
Nie ma się co dziwić, gdyż dziś kolejna porcja danych. O godz. 16 zostały opublikowane: wydatki w budownictwie oraz indeks instytutu ISM. Ten ostatni, mierzący koniunkturę w przemyśle wyniósł w sierpniu 52,9 pkt. co tylko nieznacznie odbiega od prognoz wynoszących 53 pkt. i równocześnie nadal oznacza rozwój.
W lipcu indeks ISM wyniósł 53,8. Widać tu pewne spowolnienie, ale tak małe negatywne odchylenia zostały już zdyskontowane przez ostatnie spadki.
Zmalały również wydatki na przemysł budowniczy: o 0,4 proc. podczas gdy prognozy mówiły o 0,1 proc. To już bardziej wyraźny spadek. Cóż nie ma jednak tego złego co by na dobre nie wyszło - takie dane to przecież sygnał do cięć stóp, prawda?
Po tych informacjach indeksy nieznacznie odbiły w górę. S&P zyskiwał 0,48 proc., Dow Jones 0,06 proc. a Nasdaq 0,72 proc.
Z trochę szerszej perspektywy - zaczęliśmy wrzesień, czyli statystycznie najgorszy dla amerykańskich inwestorów miesiąc. Jak podaje CNBC w okresie od początku notowań Dow Jones do roku 2007 we wrześniu indeks ten osiągał najgorszy wynik tracąc średnio 1,2 proc. Najlepszy jest oczywiście Grudzień, gdy Dow Jones w badanym okresie zyskiwał 1,4 proc.
Prawdopodobnie decyzja szefa FED 18 września powie nam jaki będzie ten wrzesień. Amerykańscy inwestorzy bardzo wierzą w obcięcie stóp. Fakt, że indeksy w USA odrobiły już prawie połowę strat, oparty jest w dużej mierze na tej właśnie decyzji.