Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

Czy nie czas uderzyć w dzwon?

0
Podziel się:

Zmiany demograficzne, chociaż niezauważalne w krótkim okresie, w dłuższym przedziale czasowym mają decydujące znaczenie dla rozwoju krajów – o czym nawet obecne pokolenie bezrobotnych absolwentów nie do końca zdaje sobie sprawę(...)Tak jak woda powoli, lecz wytrwale, drąży jaskinie w skale, tak zmiany demograficzne bardzo powoli, acz bardzo nieuchronnie i skutecznie, powodują erozję naszej gospodarki, finansów publicznych i możliwości rozwoju. Czy nie czas uderzyć w dzwon?

Dzisiaj chciałbym zaproponować nieco odpoczynku od „wielkiej polityki”. Niech się toczy po własnej równi pochyłej. Inspirację do niniejszego artykułu zaczerpnąłem z informacji spływających z GUS, który dzielnie obrabia dane uzyskane w wyniku przeprowadzenia tzw. Narodowego Spisu Powszechnego Ludności i Mieszkań 2002r. Notabene, to chyba najdroższe tego typu badanie w Europie – nie ma jak rzetelny państwowy przetarg.

Przede wszystkim chciałbym się skupić na zmianach demograficznych, gdyż wg mnie to one, chociaż niezauważalne w krótkim okresie, w dłuższym przedziale czasowym mają decydujące znaczenie dla rozwoju krajów – o czym nawet obecne pokolenie bezrobotnych absolwentów nie do końca zdaje sobie sprawę...
Tak samo jak i wy drodzy czytelnicy

Zacznijmy od samej liczby ludności. W wyniku spisu dowiedzieliśmy się, że GUS ma...manko. Brakuje jakieś, bagatela, 402 tys. osób. Taka bowiem jest różnica pomiędzy wynikiem wykreowanym przez spis – 38 mln 230 tys. osób, a bieżącymi bilansami ludnościowymi GUS wyprowadzonymi na koniec 2001 roku – 38 mln 632 tys. osób. Moim zdaniem to dosyć poważna różnica - ok. 1,05%. Jeśli wziąć pod uwagę, że w 1988 roku było nas 37 879 tys. obywateli, to można zauważyć, że ten księgowy ubytek przerasta faktyczny przyrost ludności.
Innymi słowy wg bilansu GUS w ciągu ostatnich lat powinno nas przybyć ok. 753 tys. osób a przybyło zaledwie 351 tys.

Rok badania 1988 spis 2001 bilans GUS 2002 spis
Ludność Polski w tys. 37879 38632 38230

Źródło: Obliczenia własne na podstawie danych GUS

Warto prześledzić bliżej, jakie skutki niesie za sobą ten z pozoru drobny brak obywateli. W tym celu należy pokazać strukturę ludności w kolejnych latach badania. Wyróżniono cztery podstawowe grupy ludności ze względu na wiek:
- ludność w wieku przedprodukcyjnym 0-17 lat (PEP);
- ludność w wieku produkcyjnym mobilnym 18-44 lat (PM);
- ludność w wieku produkcyjnym niemobilnym 45-59 lat dla kobiet i 45-64 lat dla mężczyzn (PNM);
- ludność w wieku poprodukcyjnym powyżej 60 lat i więcej dla kobiet i 65 lat i więcej dla mężczyzn (POP).

Rok badania 1988 spis 2001 bilans GUS 2002 spis
Ludność PEP w tys. 11310 8968 8850
Ludność PM w tys. 15167 15546 15241
Ludność PNM w tys. 6636 8370 8384
Ludność POP w tys. 4735 5742 5749

Źródło: Obliczenia własne na podstawie danych GUS

Zwrócę uwagę na kilka faktów
Po pierwsze: Stale ubywa ludzi w wieku przed produkcyjnym. W 1988 roku stanowili oni ok. 30% ogółu obywateli, obecnie już tylko nieco ponad 23%. To nadal nie tak mało, ale już za kolejne dziesięć lat w następnym badaniu ich liczba spadnie poniżej 20% ogółu ludności. Okazuje się, że dane szacunkowe w 2001 roku, zakładające minimalny przyrost naturalny na poziomie 0,02-0,03% rocznie były także zbyt optymistyczne. W rezultacie zabrakło 118 tys. w spisie młodych mieszkańców. Prawdopodobnie tyle dzieci wyemigrowało nielegalnie za granicę.

Po drugie: Mitem jest twierdzenie o „boomie” demograficznym ludzi w wieku produkcyjnym mobilnym. Ich liczba w ciągu ostatnich 14 lat prawie się nie zmieniła. Przyrost o nieco ponad 70 tys. osób jest dla rynku pracy niezauważalny. Zauważalny za to jest proces nielegalnej emigracji, prawdopodobnie ekonomicznej tej grupy ludności, ponad 300 tys. osób. Nie zwalajmy więc problemów z bezrobociem na demografię, bo jak widać szara emigracja skutecznie ten problem niweluje.

Po trzecie: Stale rośnie liczba osób w wieku produkcyjnym niemobilnym i poprodukcyjnym. O ile łącznie w 1988 roku było ich ok. 11 mln 370 tys., to już w 2002 roku ponad 14 mln 130 tys. osób. Specyfika naszego kraju, w którym rencistów, przedwczesnych emerytów i innych osób z kategorii PNM pozostających w sferze ubezpieczeń społecznych i opieki socjalnej jest stosunkowo najwięcej na świecie, każe bić na alarm we wszelkiego rodzaju dzwony. Przyrost ludzi będących na garnku podatników jest coraz szybszy. Już teraz to 37,3% obywateli kraju. Jak widać wśród nich nie ma nielegalnej emigracji, nawet ok. 20 tys. wróciło z niej do kraju w oczekiwaniu zapewne na „zasłużoną” rentę czy emeryturę. To jedyne grupy ludności gdzie saldo przyrostu jest większe niż wynikałoby to z bilansu 2001.

Podsumowując, starzejemy się jako społeczeństwo nieuchronnie, a do tego proces ten jest znacząco pogłębiany przez nielegalną emigrację najzdrowszej i generującej dochody tkanki społeczeństwa. Wszystkie szacunki reform społecznych – zwłaszcza emerytalnej, opierały się na szacunkach nie uwzględniających procesu nielegalnego odpływu siły roboczej, sam fakt, iż kolejne rządy zasłaniały się demografią przy narastającym bezrobociu dobitnie o tym świadczy. Dlatego też należy negatywnie zweryfikować założenia przyszłości finansowej reform ubezpieczeń społecznych i zdrowotnych. Niedobór w ZUS i NFZ jest większy także w wyniku zmian procesów demograficznych i będzie się pogłębiać.

Należy też odpowiedzieć sobie na pytanie – jakie byłoby bezrobocie gdyby nie nielegalna emigracja ponad 300 tys. obywateli. Inna sprawa, że wg danych spisowych stopa bezrobocia sięga już ponad 21% a nie 18% jak wynika z oficjalnych źródeł rejestracji. Można szacować, że ok. 3-3,5% to stopa bezrobocia nie rejestrowanego. A co będzie z emigracją po otwarciu granic z UE? Niedawno polski parlament z pełną niefrasobliwością poprosił USA o zniesienie wiz do tego kraju dla naszych obywateli. I całe szczęście, że Amerykanie myślą nie tylko o sobie ... i odmówili.

Powracając więc do myśli z początku artykułu. Tak jak woda powoli, lecz wytrwale, drąży jaskinie w skale, tak zmiany demograficzne bardzo powoli, acz bardzo nieuchronnie i skutecznie, powodują erozję naszej gospodarki, finansów publicznych i możliwości rozwoju. Czy nie czas uderzyć w dzwon?

gospodarka
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)