Początek nowego tygodnia na Wall Street stał pod znakiem spadków indeksów. Nie były one znaczne (DJIA: -0.4%) ale ich geneza przypomniała o problemach rynku nieruchomości.
Sprzedaż domów spadła w lipcu do najniższego poziomu od pięciu lat, liczba niesprzedanych domów okazała się największa od 16 lat, a nadomiar złego ceny nieruchomości spadały 12 miesiąc z rzędu.
Reakcja rynków azjatyckich zwłaszcza Nikkei była bardzo spokojna, ale dla GPW największe znaczenie miało nocne umocnienie jena. Sumą wszystkich tych czynników była zniżka naszej pochodnej, która jeszcze przed otwarciem rynku kasowego sprowadziła notowania w rejon linii wzrostowego trendu prowadzącej od tygodnia wzrostową korektę. Otwarcie ze spadkową luką przełamało analogiczny trend na wykresie WIG20.
Obroty nie potwierdziły jednak ani sygnału sprzedaży, ani też dominacji strony podażowej. Skupiały się one w znacznej mierze na tracącym ponad 5 % BIO, toteż gdy popyt skoncentrował się na PKO i PKN rynek nie miał problemów z odrobieniem porannych strat. Wykres indeksu przez kilka następnych godzin "ślizgał się" po zewnętrznej stronie trendu próbując powrócić do wnętrza kanału wzrostowego. Niskie obroty nie pozwoliły jednak na to - podobnie jak wcześniej stały się hamulcem głębokiej przeceny.
Kiedy wydawało się, że rynek na dobre utknął w trendzie bocznym, w końcówce sesji pojawiła się podaż oddalając wykres od podstawy kanału. Ruch ten przyniósł również wzrost wymiany uwiarygodniający przewagę sprzedających. Na wykresie godzinowym WIG20 zarysował się kształt RGR-a obejmujący czwartkową i piątkową sesję oraz początek bieżącego tygodnia. Jeśli realizacja formacji będzie postępować to należy się liczyć ze spadkiem o dalsze 100 pkt. (do 3425 pkt.).