Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Paweł Satalecki
|

USA: Co za dużo to niezdrowo

0
Podziel się:

Dzisiejsze dane z USA wskazują, że gospodarka zwalnia - ale chyba za dużo. Tak przynajmniej zinterpretowali to inwestorzy za oceanem.

Jak podkreślaliśmy we wczorajszym komentarzujedyną informacją, która mogła zdusić wczorajsze wzrosty mogły być publikowane protokoły z ostatniego posiedzenia FED. I tak się właśnie stało. Okazało się, że członkowie komitetu nadal obawiają się inflacji i poprzednie decyzja pozostawienia stóp procentowych daleka była od ich możliwego obniżenia. To spowodowało, że indeksy w USA zamknęły się mieszanie, zamiast spodziewanych dużych wzrostów.

Jeszcze przed rozpoczęciem sesji kontrakty wskazywały na ujemne otwarcie. To ze względu na publikowane dane na temat sprzedaży sieci handlowych (włączając Wal-Mart), która w grudniu okazała się mniejsza niż przewidywano - wzrost wyniósł 3,1 proc. podczas gdy w sezonie zakupowym w 2005 r. było to 3,5 proc. Najwolniejszy wzrost sprzedaży w przeciągu dwóch lat zmusił inwestorów do sprzedaży akcji, dyskontując mniejsze przychody.

Ale nie na to czekali inwestorzy. Najważniejsze były zapowiadane przez nas dziś rano: indeks ISM dla usług oraz zamówienia w przemyśle. Indeks ISM w grudniu wyniósł 57,1 pkt. w grudniu wobec 58,9 pkt. w listopadzie. Wzrost w usługach został zatem spowolniony, choć to nadal wzrost (wartość indeksu jest powyżej 50 pkt.). Zamówienia w sektorze przemysłowym wzrosły w listopadzie o 0,9 proc. zamiast przewidywanych 1,3 proc. I tu jest pewien dysonans - mimo, że wzrost okazał się mniejszy od spodziewanego trzeba zauważyć, że we wrześniu wskaźnik ten zmalał aż o 4,5 proc. Tym samym interpretacja obydwu informacji będzie zależeć od nastrojów inwestorów na dzisiejszej sesji.

Spadające ceny surowcówrównież przyczyniły się do spadku blue-chipów na amerykańskich giełdach. Cena ropy w Nowym Jorku spadła do 56,88 dol. za baryłkę ( - 2,5 proc.). Miedź również traciła na wartości.

Niepokojące, na szczęście ostatnie na dziś, informacje pojawiły się z rynku nieruchomości. Indeks obrazujący liczbę podpisanych umów o kupno nieruchomości na rynku wtórnym nieoczekiwanie spadł w listopadzie o 0,5 proc. - do 107 pkt. Niespodzianka w tym, że eksperci spodziewali się jego wzrostu o 0,7 proc. Oznaczać to może, że kryzys na tym rynku może się przeciągnąć również na nowy rok. Od listopada 2006 r. indeks ten stracił już 13 proc.

Nic więc dziwnego, że po godzinie handlu indeksy traciły na wartości. Dow Jones notowany był niżej o 0,29 proc. a S&P 500 0,29 proc. NASDAQ nie związany bezpośrednio z sektorem sprzedaży zyskiwał 0,11 proc.

Cóż, wydaje się, że na amerykańskich giełdach obowiązywać na razie będzie taki trend boczny - jednego dnia dane spowodują wzrosty, drugiego dnia spadki. I nie ważne czy będą one zapowiadać spowolnienie gospodarki - czyli drogę do cięć stóp procentowych, czy jej rozwój - czyli wzrost kosztów kredytów. Wydaje się jednak, że lepiej dla wszystkich byłoby gdyby gospodarka okazywała raczej tendencje do rozwoju a stopy pozostawały na tym samym poziomie. I dlatego dzisiejsze dane o spowolnieniu m.in. w sektorze przemysłowym zostały zinterpretowane właśnie negatywnie.

ZOBACZ TAKŻE:

dziś w money
giełda
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)