Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

O co chodzi w rządowym planie gospodarczym? cz.I

0
Podziel się:

Ostatnio rząd przedstawił swoją wizję gospodarczego rozwoju państwa. Obejmuje ona w zasadzie lata 2002 – 2006 i kończy się świetlaną przyszłością. Nad tym czy możliwa jest realizacja rządowej wizji zastanawia się - w swoim cotygodniowym artykule nasz ekspert - Rafał Wójcikowski

Wizja ta sformalizowana została w postaci dokumentu „Strategia Gospodarcza Rządu SLD – PSL – UP”. Realizacja założeń polityki gospodarczej została oparta na trzech zasadniczych filarach:
- strategii finansów publicznych;
- strategii wzrostu gospodarczego;
- strategii integracji europejskiej.

Najważniejszy dla powodzenia przedstawionego programu jest pierwszy filar. Swoją drogą trochę mi te filary przypominają reformę systemu emerytalnego. Finanse publiczne – czyli pierwszy filar – to bezpośrednia przyczyna kryzysu i to one są najbardziej chorym organem w gospodarce. Bez gruntownej reformy finansów publicznych pozostałe filary nie maja racji bytu.

Drugi filar – wzrost gospodarczy – wynika przede wszystkim z sytuacji makroekonomicznej. Działania rządu przedstawione w tej drugiej części planu możemy traktować jako wspierające, jednak oderwane od skutecznych i zasadniczych zmian systemu finansów publicznych mogą zakończyć się katastrofą. Przecież Edward Gierek też przedsięwziął szereg działań prorozwojowych, jednak nie przygotował racjonalnego gruntu pod nie i cały plan zawalił się niczym domek z kart pozostawiając po sobie tylko znaczące długi.

Trzeci filar – podobnie jak w przypadku reformy emerytalnej – jest nadobowiązkowy i zależy tylko od nas samych. To plan pozyskania pomocy z UE. Jednak jak wiadomo 1/4 środków musimy mieć własne, a poza tym nic nie ma za darmo, o czym niedawno przekonali się rolnicy. Nie jestem do końca przekonany, czy UE zechce wpompować w polską gospodarkę miliardy EUR, bez nacisków na jakość wydawanych pieniędzy i bez kontroli prowadzonej polityki gospodarczej. A to znów oznacza naciski na skuteczne działania rządu przede wszystkim w zakresie I filaru. Dlatego też dzisiejszą analizę skoncentruję przede wszystkim na reformie finansów publicznych. Analiza II i III filaru za tydzień.

Podstawą konstrukcji budżetu na rok 2002 będzie założenie realnego wzrostu wydatków budżetu państwa na kilka kolejnych lat. Zasadniczą zmiana, jak mówi wicepremier i minister finansów Marek Belka, filozofii konstrukcji budżetu jest zasada, iż poziom wydatków budżetowych ustalany będzie na kolejne lata poprzez powiększenie ich o wskaźnik prognozowanej inflacji + 1%. Dzięki temu, jak mówi rząd, budżet państwa przestanie być instrumentem stabilizacji cyklu koniunkturalnego w gospodarce.

Dlaczego rząd zdecydował się na taki krok ? Otóż przede wszystkim dlatego, iż rosnące lawinowo wydatki budżetu państwa zagroziły w ubiegłym roku całkowitym zachwianiem równowagi finansowej państwa. Tylko dzięki znaczącej podwyżce podatków oraz zamrożeniu wydatków płacowych sfery budżetowej udało się doprowadzić poziom deficytu do poziomu i tak już alarmującego - 40 mld zł. Dalsze zwiększanie wydatków byłoby samobójstwem, jednak z drugiej strony sztuczne ich ograniczanie podczas spodziewanego wzrostu gospodarczego w latach następnych może doprowadzić do jeszcze większego rozwarstwienia dochodowego w społeczeństwie. Zamrożenie podwyżek i rewaloryzacji pensji sfery budżetowej - przy jednoczesnym wzroście płac w sferze gospodarki z tytułu wzrostu PKB - pogłębi niezadowolenie tych pierwszych.

Rząd twierdzi, że polityka budżetowa „inflacja +1” pozwoli na bezpieczne rozluźnienie polityki pieniężnej. Jednak spojrzenie na politykę pieniężną jako na proste narzędzie zwalczania inflacji nie jest do końca prawdziwe. RPP pod uwagę bierze również poziom oszczędności społeczeństwa oraz równowagę zewnętrzną. Poza tym rzecz nie w tempie przyrostu wydatków rządowych lecz w wielkości deficytu budżetowego. Obecny, pomimo całej kampanii na ten temat, nie namawia RPP na dalsze obniżanie stóp. Bez tego rozluźnienia jednak - jak mówi rząd - nie jest możliwa realizacja scenariusza rozwojowego. Błędne koło?

Wydatki budżetu państwa mają wynieść w 2002 roku 184 mld zł., zaś w 2006 roku tylo 222 mld zł. Wzrost ich w ciągu tych 5 lat jest więc symboliczny. Rząd odchodzi więc od doktryny podporządkowania całej polityki fiskalnej wyłącznie obniżeniu deficytu i równoważeniu budżetu za wszelką cenę. Minister Belka uzależnia deficyt od stanu koniunktury gospodarczej. Jeśli w określonym roku koniunktura uległaby pogorszeniu w stosunku do prognoz, nie spowoduje to ograniczenia wydatków publicznych, ale zwiększenie deficytu budżetowego proporcjonalnie do ubytku dochodów. Oznacza to - w przypadku recesji gospodarczej - lawinowo rosnący dług publiczny względem PKB. Bowiem niestety koszty obsługi tego długu nie chcą jakoś dostosować się do „nowej filozofii budżetowej” - narastać będą lawinowo.

Jeśli natomiast tempo wzrostu gospodarczego będzie szybsze od prognozowanego i zwiększą się dochody budżetu, nie będzie zwiększenia wydatków, lecz zmniejszenie deficytu. A nożyce pomiędzy realną gospodarką a sferą finansów publicznych będą rosły w zawrotnym tempie.

Aby można było w ogóle mówić o takich zmianach należy zasadniczo zmienić strukturę wydatków budżetowych. Tu jakby rządowi brakuje sił na poważną reformę.

Stabilizacja wydatków budżetowych na poziomie 'inflacja +1' wg rządu nie oznacza zamrożenia obecnej struktury. Rząd zamierza w 2002 roku przeprowadzić dogłębną analizę wszystkich wydatków budżetowych i zmienić ich charakter oraz zakres. Podstawowe kierunki restrukturyzacji wydatków publicznych to:
- Weryfikacja sztywnych obciążeń budżetu państwa z punktu widzenia ich celów statutowych oraz kosztów operacyjnych. Brzmi to tak jakby rząd usiłował zracjonalizować wydatki ZUS i KRUS oraz sfery budżetowej, co przy pogarszającej się sytuacji demograficznej ma małe szanse powodzenia.
- Skonsolidowanie w ramach budżetu środków rozproszonych obecnie między budżet i niektóre fundusze pozabudżetowe. Oznacza to de facto centralizację pieniędzy publicznych.
- Uzyskanie oszczędności z tytułu likwidacji mało efektywnych agend rządowych. To temat rzeka, zawsze niestety poruszany przez kolejne ekipy jedynie hasłowo.
- Wyeliminowanie lub ograniczenie niektórych przywilejów branżowych i sektorowych. Jakoś nie chce mi się wierzyć, że rząd zabierze coś górnikom, hutnikom czy kolejarzom, o posłach już nie mówiąc. Przykładem są zmiany w przepisach dotyczących biletów ulgowych, gdzie najwięcej stracili właśnie „niebranżowi”, zaś posłowie nadal jeżdżą za darmo.

Ponad 40 % wydatków publicznych stanowią transfery socjalne. Aby to zmienić należałoby znacząco zlikwidować socjal, jak już wcześniej wspominałem ze względów demograficznych oraz nożyc dochodowych jest to praktycznie niemożliwe. Wg rząd jednak jest i może nastąpić w wyniku:
- Usprawnienia orzecznictwa rentowego oraz upowszechnienia rehabilitacji przed-rentowej. Przekładając na język polski część rencistów zostanie powtórnie przebadana i pogoniona do pracy – zapewne staną się bezrobotnymi bez prawa do zasiłku. Gorzej jak będą to osoby, które rzeczywiście są chore, bo wówczas bez środków do życia masowo obciążą służbę szpitalną. A skąd będą pieniądze na tą rehabilitację?
- Eliminacji lub zmniejszenia zakresu przywilejów branżowych i zawodowych, w tym uprawniających do wcześniejszej emerytury.
To znaczy, że górnicy, policjanci, wojskowi i tancerze baletowi pójdą na emeryturę w wieku 65 lat? Wyobrażacie sobie 64-letniego policjanta z prewencji albo 59 letnią primabalerinę? Już nie mówię o procesach w trybunale konstytucyjnym o prawa nabyte oraz masowych protestów na Śląsku, czemu wyraz już dały związki zawodowe nie zgadzając się na reformę kodeksu pracy.
- Wprowadzenia elastycznego oraz równego dla kobiet i mężczyzn wieku emerytalnego.
Oczywiście chodzi o zrównanie w kierunku 65 lat. Bo to da jakieś oszczędności. Tylko, że wzrośnie z tego tytułu bezrobocie, bo pracownicy później będą odchodzić na emeryturę. A może kazać mężczyznom i kobietom pracować np. do 68 roku życia?
- Racjonalizacji zasiłków chorobowych.
Mniemam że chodzi o to, aby jeszcze bardziej ten zasiłek obniżyć – np. do 60% pensji. Do tego proponuje dodać fakt, iż za pierwsze 5 dni choroby pacjent wypłaca zasiłek sobie sam. Ostatecznie można z katarem chodzić do pracy.
- Modyfikacji systemu refundacji leków.
Tutaj termin modyfikacja oznacza znaczące ograniczenia w dopłatach zarówno w zakresie podmiotowym jak i przedmiotowym. Ceny leków wzrosną do rozmiarów bariery dochodowej i pacjenci przestaną się leczyć.
- Uszczelnienia systemu przyznawania świadczeń przez KRUS, tak by służył on tylko rolnikom i wyeliminował nadużycia, oraz stopniowego przechodzenia na ogólne zasady emerytalne osób utrzymujących się z pracy w działach specjalnych produkcji rolniczej.
Ciekawe jak PSL to planuje zrobić. Nie od dziś wiadomo, że miliony ludzi na wsi wegetuje tylko dzięki KRUS. Likwidacja części rent rolniczych to dla tych ludzi powrót do czasów Galicji. Planowane przesunięcia w wydatkach budżetowych, wynikająca z tych decyzji może osiągnąć co najwżej równowartość 1% PKB rocznie. To bardzo mało i w tym tempie trzeba dziesięcioleci aby reforma wpłynęła korzystnie na gospodarkę.

Rząd planuje także zwiększyć udział środków będących w gestii samorządów terytorialnych w całości systemu finansów publicznych. Zapewne jednak nieproporcjonalnie wzrosną też zadania samorządu. Oznacza to, coraz dotkliwszy podział na bogate i biedne gminy oraz dalszy podział Polski na strefy A, B, C.

W latach 2002 - 2005 najszybciej rosnąć będą wpływy z podatku dochodowego od osób fizycznych, stanowiące jedno z ważniejszych źródeł zasilania dochodów jednostek samorządu terytorialnego. Tempo wzrostu tych wpływów będzie wyprzedzać tempo nominalnego wzrostu PKB. Oczywiście założenie bierze się z zamrożenia progów podatkowych oraz planowanym zniesieniu kwoty wolnej dla jako tako zarabiających i zniesieniu jej dla biedaków. Jednak każdy kij ma dwa końce. Jeśli zwolnimy najmniej zarabiających z podatku dochodowego, a takich w biednych gminach jest większość, zaś zwiększymy obciążenia dla lepiej zarabiających – a tacy mieszkają w bogatszych gminach – to wówczas biedne gminy gwałtownie stracą na korzyść tych bogatych. O tym rząd chyba nie pomyślał.

Dla rządu ważne jest, że w budżetach bogatych jednostek samorządu terytorialnego pojawią się dodatkowe środki, szacowane na około 2,5 mld zł., które będą kierowane na finansowanie wydatków inwestycyjnych pobudzających działalność gospodarczą. O ile tak zrobią oczywiście.

Dzięki założeniu znacznej obniżki stóp procentowych - wg założeń rządowych - nastąpi obniżenie kosztów obsługi długu publicznego w relacji do PKB. W budżecie państwa na rok 2002 niemal 50% przyrostu łącznych wydatków przypada na wzrost kosztów obsługi długu publicznego. W latach następnych udział wzrostu kosztów obsługi długu publicznego w przyroście wydatków budżetowych spadnie do poziomu około 10-20%. Nie bierze się jednak pod uwagę pewnych możliwych czynników. Po pierwsze na świecie będą w końcu też rosnąć stopy procentowe, co niewątpliwie podniesie koszty obsługi długu zagranicznego i jednocześnie ograniczy możliwości obniżania stóp krajowych przez RPP. W efekcie koszty obsługi długu krajowego będą spadać wolniej. Do tego dochodzi możliwa dewaluacja na skutek powiększonej nierównowagi zewnętrznej. A to zwiększy znacząco rozmiary długu wewnętrznego w przeliczeniu na złotego. i na % PKB.

Podsumowując ten ciężki tekst daleki jestem od optymizmu. Albowiem optymistyczne założenia rządu często mogą okazać się zbytnio optymistyczne w konfrontacji z rzeczywistością. Rzadko kiedy udaje się osiągnąć wzrost gospodarczy zwiększając podatki i dług publiczny. Inną sprawą jest dwulicowość – reformy i lansowanie mitu państwa opiekuńczego są nie do pogodzenia. Przekona się o tym rząd latem, kiedy wybuchną protesty społeczne. Spowodowane to będzie bezrobociem powyżej 19% oraz wprowadzoną reformą kodeksu pracy, w którym podstawową zmianą będzie ... obniżenie pensji minimalnej. Grozi to bowiem znaczącym obniżeniem poziomu życia elektoratu. Oby tylko był urodzaj.

gospodarka
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)