Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Rafał Wójcikowski
|

Sukcesy i porażki rządu SLD-UP-PSL

0
Podziel się:

W podsumowaniach mijającego roku pracy rządu dominują tony pozytywne. Podkreśla się udane negocjacje akcesyjne z UE, chociaż w wielu istotnych sprawach nie są one zakończone - a w kwestiach spornych panuje daleko idąca rozbieżność zdań.

Mijający weekend zdominowały dwa wydarzenia - polityczne i sentymentalne. To pierwsze to oczywiście referendum w Irlandii - cała europejska socjaldemokracja w napięciu
czekała na wieści z zielonej wyspy. Na szczęście dla nich drugie referendum dało wyniki po myśli lewicy, Irlandczycy ratyfikowali traktat nicejski. Zanim przejdę do zasadniczego tematu dzisiejszego felietonu, to na wstępie parę uwag co do tego referendum. Co to za demokracja - skoro nad jedną sprawą głosuje się dwa razy - aż wynik będzie zadowalał określone gremia. Nie od dziś wiadomo, że współczesne środki propagandy mogą nakłonić do
euro - entuzjazmu nawet konia pociągowego, że o wyścigowym nie wspomnę. Ta tzw. „kampania informacyjna” nie miała przecież na celu informować lecz nakłonić do odpowiedniego głosowania. Jedno takie referendum mieliśmy już bodajze w 1947 roku.

Zapewne jeśli wynik referendum byłby negatywny, to za rok zarządzono by trzecie referendum, a UE podjęłaby w tym czasie zdecydowaną presję ekonomiczną dla wpłynięcia na jego rezultat. Irlandia bowiem dobrowolnie skazała się na stopniowe obcinanie dotacji z jednoczesnym podwyższaniem składek członkowskich.

Drugim wydarzeniem tygodnia było podsumowanie mijającego roku rządów lewicowego - ludowego rządu Leszka Millera. Rocznica byłaby jeszcze huczniej obchodzona (wszak zbliżają się wybory samorządowe), gdyby nie incydenty w parlamencie. Gabriel Janowski skutecznie uniemożliwił zarówno świętowanie jak i obrady sejmowe. Poszło o prywatyzację STOEN-u. O ile pamiętam to jeszcze pół roku temu wyceniano tą spółkę na co najmniej 2,5 - 3 mld zł. Poza tym spółka miała być sprzedawana tylko w części tak, aby nie stracić od razu nad nią kontroli.

Jednak okazało się w praniu, że za pakiet 85% akcji spółki skarb państwa otrzyma 1,5 mld zł. Pozostałe 15% akcji niemiecki inwestor odkupi od pracowników po nieco wyższej cenie - całość spółki kosztować go będzie ok. 2 mld zł. LPR argumentuje, że same grunty, będące własnością STOEN-u są więcej warte, spółka przynosi zyski, nie jest nadmiernie zadłużona, posiada strategiczne znaczenie dla bezpieczeństwa energetycznego kraju, a elektrownie
dostarczające prąd na teren stołeczny mogą zostać postawione przed trudniejszymi negocjacjami. Trzeba bowiem wiedzieć, że STOEN nie będzie zobowiązany do odbioru prądu wyłącznie od polskich elektrowni. Litewska elektrownia atomowa pracująca na pół gwizdka i produkująca znacznie tańszy prąd już zaciera ręce. Oczywiście mniejsza produkcja prądu przez polskie elektrownie - głównie węglowe - to dalszy spadek wydobycia tego surowca i całkowita klapa dla sektora górnictwa - które i bez tych zmian nie radzi sobie na rynku.

W podsumowaniach mijającego roku pracy rządu dominują tony pozytywne. Podkreśla się udane negocjacje akcesyjne z UE, chociaż w wielu istotnych sprawach nie są zakończone - a w kwestiach spornych panuje daleko idąca rozbieżność zdań. Środki pomocowe nadal wykorzystujemy w części, zaś wiele dostosowań - jak choćby słynny SAPPARD - nadal w proszku. Inflacja spadła tymczasem do poziomu niższego niż w UE (obecnie 1,3% w skali roku). Za nią ostrożnie podążają decyzje RPP nadal jednak realne stopy procentowe są na poziomie 5-7%. Wysoki ich poziom oraz stabilizacja popytu wewnętrznego utrzymają prawdopodobnie niski poziom inflacji również w przyszłym roku.

Gospodarka jednak ciągle tkwi w marazmie. Przesuwany jest termin spodziewanego ożywienia gospodarczego, rząd nie może zdecydować się co będzie głównym motorem wzrostu. Raz mówi się o eksporcie - na przeszkodzie stoi silny złoty i niekorzystne tendencje w zakresie kursu walutowego, do tego dochodzą kłopoty gospodarek rozwiniętych - zwłaszcza niemieckiej. Eksport jednak rośnie ok. 5-7% w skali roku i to jest niewątpliwie drugi sukces (obok inflacji) polskiej gospodarki.

Innym razem motorem gospodarki ma być rosnący popyt wewnętrzny związany z obniżką stóp procentowych - jednak wysokie bezrobocie, brak wzrostu płac realnych w skali
gospodarki, a także obawa przed wzrostem importu konsumpcyjnego skutecznie hamują ten
mechanizm wzrostu.

Pozostają usługi i wydatki rządowe. De facto dzięki nim mamy ok. 1% wzrostu PKB w tym roku. Usługom sprzyja przede wszystkim czynnik demograficzny - znaczącym ich odbiorcą są ludzie młodzi - wchodzący w dorosłe życie. A w przedziale wiekowym 19- 35 lat mamy niebagatelny wyż. Za kilka lat jednak ten czynnik osłabnie i popyt na usługi zmieni swój
charakter. Mianowicie zwiększy się presja na służbę zdrowia i wydatki publiczne z tytułu ubezpieczeń społecznych.

Wydatki rządowe generują deficyt najwyższy z możliwych do zaakceptowania przez rynek finansowy. Bardziej gospodarki z tego kierunku pobudzać się nie da – „jedziemy na
maxa”, o czym świadczy lawinowo wręcz rosnący dług publiczny. Jeśli optymistyczna prognoza 3,5% wzrostu gospodarczego w 2003 roku się nie sprawdzi - to dług przekroczy w przyszłym roku granicę 50% PKB. A przed rokiem było to zaledwie 40%. Rząd dodatkowo chce pobudzić gospodarkę programami budowy dróg, mieszkań czy oddłużeniem przedsiębiorstw o słabej kondycji.

Przy takich wydatkach centralnych już niedługo skończy się beztroska niskiej inflacji. Osobiście obserwuję w październiku, jako zwykły konsument detaliczny, znaczący wzrost cen towarów i usług. Nie zapominajmy o spirali płacowo - cenowej. Wzrost płac w budżetówce, płacy minimalnej oraz emerytur i rent wywoła także wzrost cen towarów i usług.

Największymi porażkami rządu są: wysokie bezrobocie oficjalne i jeszcze wyższe prawdziwe, rosnący dług publiczny, nadal zbyt silny kurs walutowy. Bezrobocie sięga ponad 3,1 mln bezrobotnych, i chociaż nie rośnie liczba bezrobotnych, to nie rośnie również liczba pracujących. Jak to się dzieje - przecież ludzie w tym kraju nie giną masowo. Rośnie lawinowo liczba osób z grup społecznych, którzy nie są ani pracującymi ani bezrobotnymi. Mam na myśli studentów, „zasiłkowców” przedemerytalnych, emerytów, rencistów, wyrejestrowanych bezrobotnych, którzy nie znajdują pracy a kończy im się prawo do ubezpieczenia zdrowotnego. Bezrobotny, który nie ma zasiłku ani szans na otrzymanie pracy poprzez urząd pracy traci motywację do przedłużenia rejestracji swojego statusu. Do tej pory ubezpieczenie zdrowotne było taką motywacją. Jednak obecnie urzędy pracy naciskają na bezrobotnych, aby stosowne ubezpieczenie otrzymywali od ubezpieczonych małżonków. Dzięki temu przestają oni
figurować w statystykach, przechodząc dobrowolnie na trzymanie i ubezpieczenie rodziny. Stają się bezrobotnymi z wyboru. Niestety nie dysponujemy statystyką tego typu zjawisk. Miernikiem bezrobocia pozostaje liczba pracujących. A ta się zmniejsza systematycznie.

Dług publiczny jeszcze nie jest groźny, jednak może zacząć być w przypadku powrotu do wyższych stóp procentowych. Pomimo że sam dług rośnie lawinowo, to koszty jego obsługi nadal spadają - to wszystko jednak do czasu. Nie można w nieskończoność się zadłużać - a pożyczonych pieniędzy przejadać.

Podsumowując - rok rządów lewicy - to rok przetrwania, obecnie nadchodzi rok prawdy, bo rząd postawił sobie bardzo wysoką poprzeczkę. W odróżnieniu jednak od skoczków wzwyż - ma tylko jedną próbę.

gospodarka
wiadomości
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(0)