Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Jacek Frączyk
Jacek Frączyk
|
aktualizacja

500+ daje efekt w miastach? Dzieci rodzi się już więcej niż na wsi

500
Podziel się:

Wskaźniki dzietności mamy jedne z najgorszych na świecie. Ale coś ostatnio drgnęło. Metamorfozę przeszły głównie miasta. Aktualnie to stolicach województw rodziny częściej decydują się na dzieci niż na wsiach i w mniejszych miejscowościach. Przyczyny? 500+, niskie bezrobocie, ale i "moda na dzieci".

W największych miastach rośnie dzietność
W największych miastach rośnie dzietność (East News, ARKADIUSZ ZIOLEK/East News)

Przez lata pokutował mit, że jeśli dzieci się rodzą, to już tylko na wsi. Być może dlatego, że więcej wielodzietnych rodzin żyje w mniejszych miejscowościach. Ostatnie dane wywracają jednak ten pogląd do góry nogami. Według najnowszych badań Uniwersytetu Łódzkiego teraz jest właśnie odwrotnie.

- We współczesnej Polsce to nie największe miasta odznaczają się najniższą dzietnością. Co zaskakujące, w części regionów skłonność mieszkanek stolic do posiadania dzieci przewyższa średnią dla regionu - komentuje prof. Piotr Szukalski z Instytutu Socjologii UŁ.

- Od roku 1990 przez kolejne ćwierćwiecze w żadnej ze stolic województw nie odnotowano dzietności wyższej niż dla Polski ogółem. Ostatnie lata jednak zmieniają ten obraz. W 2015 wyższy poziom dzietności wystąpił w dwóch miastach: Gdańsku i Warszawie, w 2016 w trzech: dwa powyższe oraz Gorzów Wielkopolski, w 2017 r. już w sześciu, zaś w 2018 w dziewięciu stolicach regionu - wylicza profesor.

Zobacz też: Waloryzacja 500+. "Populistyczni politycy kupują głosy kosztem przyszłości"

Szukalski wskazuje, że przez lata wyjaśniano przyczynę mniejszej dzietności w miastach wyższym wykształceniem kobiet i ich aktywnością zawodową. Jeśli to właściwie wyjaśnienie, to chyba ostatnio to wykształcenie poprawiło się na wsi lub pogorszyło w miastach. Albo wykształcone kobiety doszły do przekonania, że jednak dziecko "to jest to".

Wykształcone już chcą mieć dzieci

- Z badań nad powiązaniami dzietności z zatrudnieniem kobiet, ich wykształceniem, a także pracą zawodową rodziców w krajach europejskich wynika, że praca zawodowa kobiet jest pozytywnie skorelowana z decyzją o pierwszym i drugim dziecku. Ostatnio uzyskane wyniki wskazują, iż decyzja o drugim dziecku podejmowania jest częściej w rodzinach z obojgiem pracujących rodziców niż w rodzinach, gdzie tylko ojciec pracuje, zwłaszcza wówczas, gdy matka ma wyższe wykształcenie - informuje prof. Irena E. Kotowska z Instytutu Demografii SGH.

Ekspert SGH wskazuje, że w wielu krajach europejskich obserwuje się odwrócenie relacji między dzietnością a poziomem wykształcenia kobiet

- Kobiety z wyższym wykształceniem częściej decydują się na drugie dziecko niż kobiety o niższym poziomie wykształcenia. To sprawia, że ukształtowane w przeszłości różnice między dzietnością kobiet według poziomów wykształcenia (najniższa wśród kobiet z wyższym wykształceniem, najwyższa wśród kobiet z wykształceniem podstawowym) zaczynają się zmniejszać - opisuje prof. Kotowska.

- Uważam, że tymi mechanizmami można wyjaśniać zmiany dzietności zaobserwowane w miastach największych w Polsce w ostatnich latach: w tych miastach mamy stosunkowo więcej kobiet z wyższym wykształceniem, które pracują, a także rodzin z obojgiem pracujących rodziców. Ponadto warto zwrócić uwagę, że w skali całego kraju dzietność kobiet z wyższym wykształceniem przestała spadać od 2010 r. i nawet nieco wzrosła w 2017 r., co potwierdza tę interpretację - dodała profesor SGH.

W miastach rodzą na potęgę

Jak policzył money.pl, w 11 na 18 miast wojewódzkich (w dwóch województwach są po dwie stolice) poziom dzietności jest wyższy niż w całych województwach. Największe różnice są w Olsztynie, Opolu i Wrocławiu.

W 2015 roku, czyli w roku przed wprowadzeniem programu 500+, w Opolu rodziło się przeciętnie 1,16 dziecka na kobietę, a w 2018 roku już 1,48 dziecka. To dużo więcej niż średnia w całym województwie opolskim, która wynosi 1,26. Druga największa różnica między miastem a całym województwem jest w Olsztynie, a trzecia we Wrocławiu.

Wprowadzeniu 500+ towarzyszyła wielka poprawa dzietności, szczególnie w miastach. Wygląda na to, że wcześniej właśnie w dużych miastach rodziny wstrzymywały się najbardziej z decyzją o kolejnym dziecku z powodów finansowych i to tam bodziec ekonomiczny był kluczowy, by odblokować wcześniejsze obawy.

Jedną z niewielu obecnie wojewódzkich stolic, w której wciąż rodzi się mniej dzieci niż w mniejszych miejscowościach województwa, jest Warszawa. Ale choć dzietność jest tu niższa niż w woj. mazowieckim, to poprawa w samej Warszawie jest dużo większa niż w województwie. Z 1,32 w 2015 roku dzietność skoczyła do aż 1,53 w ubiegłym roku.

To obecnie zresztą trzeci najlepszy wskaźnik z wielkich miast. Najwyższa dzietność jest w Gdańsku, gdzie wynosi 1,64. Gwoli sprawiedliwości - przed wprowadzeniem programu 500+ tam też była najwyższa.

Największa poprawa nastąpiła w Olsztynie, Wrocławiu i Opolu - kolejność nieprzypadkowa. Najwolniej poprawia się w Gorzowie Wielkopolskim, Kielcach i Lublinie.

Bezdzietność już nie jest "trendy"?

Dlaczego w największych miastach decyzje o posiadaniu dziecka przyśpieszyły po wprowadzeniu 500+, a z mniejszą siłą działa to na wsi? Próbuje to wyjaśnić prof. Szukalski. Według niego na wieś trend ograniczania dzietności dociera dopiero teraz, a miasta mają to już za sobą. Bezdzietność i małodzietność najwyraźniej przestały być "trendy".

Do niedawna miało to związek z obawą o utratę dobrej pracy, a w miastach było "więcej do stracenia" - wskazuje profesor. Ten trend spowalnia obecnie w miastach, a przyśpiesza na obszarach wiejskich - twierdzi. Spadek bezrobocia mógł sprawić, że kobiety idące na macierzyński rzadziej spodziewają się problemów w pracy po powrocie z urlopu.

Prof. Szukalski przewiduje jednak, że dzisiejsza wyższa dzietność stolic regionów jest jedynie chwilowa. Po przejściu przez przemiany zachowań, również na innych terenach - według niego - rozpocznie się proces odbudowy dzietności. - Za 5-10 lat, po podwyższeniu się dzietności mieszkanek wsi i terenów pozametropolitarnych, ponownie może okazać się, iż dzietność w największych miastach jest niższa niż średnia dla kraju czy danego regionu - uważa profesor.

Polska wciąż w światowym ogonie

Miasta inwestują duże pieniądze w place zabaw. Naprawdę jest gdzie wyjść z dzieckiem i nie są to miejsca nudne i bure jak za "komuny". Profesjonalne i utrzymywane w sprawności urządzenia, kupowane często za naszą zachodnią granicą, dają dzieciom dużo radości. Ale to za "komuny" rodziło się u nas dużo dzieci, nie teraz.

Polska w 1998 roku liczyła 38,7 mln mieszkańców i więcej już nie było. Dwadzieścia lat później jest nas już 37 mln 972 tys., czyli prawie o milion mniej niż w szczytowym momencie. Wcale nie dlatego, że tyle nas wyjechało na emigrację.

Do zastępowalności pokoleń potrzebne jest, by dzietność była na poziomie 2,1 dziecka na jedną kobietę w wieku 15-49. Ostatnio co najmniej taki poziom był w Polsce w 1989 roku. W ubiegłym roku było to zaledwie 1,435. To jeden z najniższych wskaźników na świecie.

W badaniach Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju (OECD) wyprzedzamy tylko dziesięć na 54 najbardziej rozwiniętych krajów. Między innymi Japonię, Chorwację i Grecję. Nawet Chiny z tylko poluzowaną polityką jednego dziecka na rodzinę znacząco nas wyprzedzają. Wskaźnik dzietności wynosi tam 1,63 dziecka na jedną kobietę w wieku rozrodczym.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl

Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(500)
Pert
56 min. temu
Galaretkę zalewamy dzień wcześniej wrzącą wodą (zgodnie z instrukcją na opakowaniu). Ja użyłam dwóch dla uzyskania rożnych kolorów. Białka oddzielamy od żółtek. Ubijamy ze szczyptą soli na sztywną pianę. Następnie dodajemy powoli cukier i cukier waniliowy, cały czas miksując na średnich obrotach. Masa powinna być gęsta i lśniąca. Dodajemy po jednym żółtku, miksując na najmniejszych obrotach. Mąkę, kakao, proszek przesiewamy do miseczki. Za pomocą dużej łyżki np. drewnianej lub szpatułki delikatnie w kilku partiach dodajemy suche składniki. Formę o wym. 23×23 cm wykładamy papierem do pieczenia (formę można lekko posmarować margaryną wtedy papier będzie lepiej przylegał). Przekładamy surowe ciasto i pieczemy w temp. 170 C przez ok. 25-30 min do tzw. suchego patyczka. Jeszcze gorący wyciągamy z piekarnika i rzucamy na zabezpieczoną podłogę z 40 cm, aby biszkopt nie opadł. Studzimy i przekrawamy na dwie części. Serek i śmietankę przekładamy do wysokiego naczynia. Miksujemy, aż krem stanie się gęsty i dobrze ubity. Wykładamy troszkę mniej niż połowę kremu na blat biszkoptowy. Galaretkę kroimy w kostkę i układamy na kremie. Przykrywamy pozostałym kremem, zostawiając kilka łyżek na wierzch ciasta. Przykrywamy lekko dociskając drugim blatem biszkoptowym. Wierzch smarujemy pozostałym kremem. Dekorujemy czekoladą pokrojoną nożem lub startą na tarce. Wkładamy na min. kilka godzin do lodówki, a najlepiej na całą noc.
Zeus
57 min. temu
Wszystkie składniki na babkę powinny być w temp. pokojowej. Mąkę przesiewamy razem z proszkiem. Masło miksujemy razem z cukrem, następnie dodajemy po jednym jajku. Cały czas miksując dodajemy stopniowo suche składniki. Na koniec łączymy z sokiem oraz skórką z cytryny oraz aromatem cytrynowym (opcjonalnie). Keksówkę o wym. 12x 24 cm lub podobną wykładamy papierem do pieczenia, przekładamy ciasto i środek ciasta lekko przecinamy nożem aby ładnie pękło. Pieczemy w temp. 180ºC przez ok. 40-50 min do tzw. suchego patyczka. Po upieczeniu zostawiamy ciasto przy lekko uchylonych drzwiczkach na około pół godzin. Wyciągamy i zostawiamy do wystudzenia. Polewamy lukrem lub oprószamy cukrem pudrem.
Stefan
4 lata temu
Żeby zwiększyć dzietnosc trzeba nie dofinanrowyc ZUS tak zeby może nie padł ale płacił grosze.
Qruk
5 lata temu
Doskonały dowód na to, że PiS miał rację i jego polityka prorodzinna działa poprawnie.
manjaa
5 lata temu
W 2018 r już znowu dzietność spadła
...
Następna strona