Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Paweł Gospodarczyk
Paweł Gospodarczyk
|
aktualizacja

Inflacja spada, ceny w dół? Nie tak szybko. Wyjaśniamy częsty błąd

137
Podziel się:

Poziom inflacji w Polsce jest najwyższy od grudnia 1996 r. Ekonomiści uważają jednak, że osiągnęliśmy szczyt i najgorsze jest za nami. Polacy wyczekują spadku inflacji. Problem w tym, że w przytłaczającej większości przypadków nie oznacza on spadku cen.

Inflacja spada, ceny w dół? Nie tak szybko. Wyjaśniamy częsty błąd
Inflacja w Polsce nadal jest rekordowa, ale w końcu ma zacząć spadać. Jeśli tak się stanie, to jednak nie będzie oznaczało spadku cen (GETTY, Jakub Porzycki)

Sformułowanie "spadek inflacji" może wprowadzać w błąd. Część ekspertów uważa nawet, że nie powinno być ono używane. Bo spadek inflacji nie oznacza spadku cen, a przynajmniej nie musi.

Inflacja, według najprostszej definicji, to ogólny poziom wzrostu cen. Jeśli więc poziom ten spada, to znaczy, że doświadczamy niższego odczytu inflacji, a tym samym zmniejszenia tempa wzrostu cen.

Spadek inflacji a spadek cen

Weźmy taką cebulę. Dwa lata temu jej kilogram kosztował 50 groszy, a rok później było to już 1,50 zł, czyli 200 proc. więcej. Jeśli cena tej cebuli rośnie nam o kolejne 50 gr, czyli do 2 zł, to te 50 gr odnosimy już do 1,5 zł i wówczas to już nie jest wzrost o 200 proc. tylko o ok. 33 proc. - tłumaczy w rozmowie z money.pl prof. Marian Noga, ekonomista, były członek Rady Polityki Pieniężnej.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Jak być bezpiecznym w sieci?

- Bazując na przykładzie mojej cebuli, jeśli inflacja spadła z 200 proc. do 33 proc., to oznacza tyle, że cena wzrosła nie z 50 gr do 1,50 zł tylko ze 1,50 zł do 2 zł. Oczywiście cebula kosztuje dziś nawet 6,50 zł, ale tak to się odbywało w poprzednich latach - wartość inflacji była coraz mniejsza, a ceny ciągle rosły. I tak oto z 50 gr doszliśmy do 6,50 zł - dodaje ekspert.

Obniżki niewykluczone, choć rzadkie

Czy to oznacza, że ceny w ogóle nie spadają? Nie. Załóżmy, że pewien produkt we wrześniu 2020 r. kosztował 100 zł, a miesiąc później 103 zł. We wrześniu 2021 r. jego cena wynosiła już 117 zł, czyli wzrosła o 17 proc. W grudniu 2021 r. produkt kosztuje już 115 zł - jego cena zatem spadła. Nasza inflacja w listopadzie wyniosła 17 proc., a w grudniu ok. 11,7 proc. Jest więc wciąż wysoka, a jednak cena spadła o 2 zł.

W interpretacji ekonomicznej inflacja (wzrost cen) rozpatrywana z perspektywy gospodarstwa domowego oznacza obniżenie siły nabywczej pieniądza. Na rynku detalicznym oznacza to, że przy niezmienionym dochodzie konsument jest w stanie kupić mniej towarów lub usług - tłumaczy GUS w publikacji "Co warto wiedzieć o inflacji?".

Jaki poziom inflacji jest optymalny?

Dla polskiej gospodarki będzie dobrze, jeśli inflacja wyniesie ok. 2,5 proc. - tak założył w swojej prognozie Narodowy Bank Polski. Dlaczego?

- To jest naukowo uzasadnione i racjonalne. Gdyby w ogóle nie było wzrostu cen, a byłby spadek, to przedsiębiorcy nie tworzyliby nowych miejsc pracy, nie realizowaliby inwestycji i w końcu uciekliby za granicę. Pewien niewielki, kontrolowany wzrost cen jest wręcz potrzebny dla kreatywności, innowacyjności i inicjatywy gospodarczej - przekonuje prof. Noga i podaje przykład.

Pamiętam jak 1999 r. Holandia ustawiła cel inflacyjny na poziomie 0 proc. Skutkowało to ogromnym spowolnieniem wzrostu Produktu Krajowego Brutto. Kapitał uciekał z kraju, nie było perspektywy rozwoju. Niska inflacja z pozoru brzmi fajnie, ale jak się temu przyjrzeć, oznacza nieszczęście - wskazuje.

W Polsce spadki cen występują bardzo rzadko, na co zwraca uwagę Jakub Rybacki, analityk Polskiego Instytutu Ekonomicznego.

- Z tego, co kojarzę, w ostatnich dwóch dekadach takie zjawiska odnotowano tylko w okresie 2015-2016. Większość cenników jest aktualizowana wraz z nowym rokiem i zwykle mowa tu o podwyżkach - mniejszych bądź większych - wspomina w rozmowie z money.pl.

Inflacja w lutym 2023

W środę poznaliśmy nie tylko najnowszy poziom inflacji, GUS dokonał też aktualizacji systemu wag stosowanego w obliczeniach dotyczących inflacji. Zawartość tzw. koszyka inflacyjnego, bo o nim mowa, jest aktualizowana co roku, aby odzwierciedlić zmiany zachowań konsumentów. Do "koszyka" wprowadza się nowe towary i usługi, a usuwa te, które nie są już reprezentatywne lub zniknęły z rynku.

Po skorygowaniu szacunków ustalono, że ceny w styczniu wzrosły jednak o 16,6 proc. w ujęciu rocznym oraz o 2,5 proc. miesiąc do miesiąca. Wcześniej wartość wskaźników wynosiła kolejno 17,2 proc. i 2,4 proc.

Dzień po komunikacie GUS o inflacji konsumenckiej Narodowy Bank Polski opublikował dane o inflacji bazowej. Nie uwzględnia ona cen żywności i energii, które podlegają znaczącym wahaniom sezonowym, dlatego w opinii ekspertów lepiej pokazuje uporczywość drożyzny. Jak tłumaczy NBP, wskaźnik "pokazuje tendencje cen tych dóbr i usług, na które polityka pieniężna prowadzona przez bank centralny ma relatywnie duży wpływ".

Polski bank centralny poinformował, że w lutym:

  • inflacja bazowa po wyłączeniu cen administrowanych (podlegających kontroli państwa) wyniosła 18,1 proc. wobec 16,3 proc. miesiąc wcześniej;
  • Inflacja bazowa liczona po wyłączeniu cen najbardziej zmiennych wyniosła 15,5 proc. wobec 14,4 proc. miesiąc wcześniej;
  • inflacja bazowa liczona po wyłączeniu cen żywności i energii wyniosła 12 proc., wobec 11,7 proc. miesiąc wcześniej;
  • tzw. 15-procentowa średnia obcięta, która eliminuje wpływ 15 proc. koszyka cen o najmniejszej i największej dynamice, wyniosła 17 proc., wobec 15,2 proc. miesiąc wcześniej.

Polacy liczą na spadek inflacji

Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych tymczasem przewiduje, że najsilniejszego wzrostu cen można spodziewać się w przemyśle skórzanym, farmaceutycznym, u producentów urządzeń elektrycznych oraz producentów żywności.

Konsumenci spodziewają się malejącej inflacji. Jednak ogólny odsetek respondentów spodziewających się wzrostu cen, bez względu na jego tempo, sięga blisko 85 proc. To znacząco powyżej średniej Unii Europejskiej i strefy euro, gdzie odsetek ten jest niższy niż w Polsce o około 10 p. proc. i w lutym 2023 r. wyniósł 74 proc.

Wiele wskazuje na to, że prognozy cenowe się sprawdzą. - Spodziewamy się, że inflacja CPI (wskaźnik cen towarów i usług konsumpcyjnych - przyp. red.) będzie spadać, bo jest to spójne z zachwianiem cen żywności na globalnym rynku. Bazując na relacji pomiędzy globalnymi cenami żywności a poziomem cen krajowych, można oczekiwać spadku rocznej dynamiki co najmniej do czerwca, lipca. Wzrost cen żywności będzie wyhamowywał ogółem, być może do zera w połowie roku - przewiduje Piotr Bujak, główny ekonomista PKO BP.

Paweł Gospodarczyk, dziennikarz money.pl

Jeśli chcesz być na bieżąco z najnowszymi wydarzeniami ekonomicznymi i biznesowymi, skorzystaj z naszego Chatbota, klikając tutaj.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(137)
Nickt
rok temu
Więc to będzie wizytówka Pisu że pozwolili cenom sie rozrosnąc a teraz nawet jak inflacja spadnie to jak drogo było tak drogo będzie. Nie no super polityka...
realista
rok temu
Obce smarkety cen nie obniżą. Już czekają na 13 emeryturę by ceny podnieść i pieniądze zeżreć!
stary
rok temu
niemcy,slowacja bida az piszczy A ZOBACZCIE DZIADOW EMERYTOW POLSKICH KOSZE PELNE I TO DOBREGO JEDZENIA nuczyl ten rzad ze tylko daje a im jeszcze malo
Kupidoł
rok temu
Już nawet Biedronka szaleje ze swoimi cenami .
Hehe
rok temu
Pytam czy ta cebula urosla teraz w marcu lutym te ceny wszystkie sa wywindowane sztucznie a co bylo z peletem nazali sie juz teraz jest po 1300zl
...
Następna strona