Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Damian Szymański
Damian Szymański
|

To może być najtrudniejsza obietnica Tuska. Nowe szacunki nie są pocieszające

1191
Podziel się:

Donald Tusk został kandydatem opozycji na premiera. Przed wyborami obiecał, że w ciągu dwóch lat doprowadzi inflację do jednej z najniższych w Europie. Ta obietnica może być jednak bardzo trudna do spełnienia. Najnowsze przewidywania dot. wzrostu cen nad Wisłą nie są pocieszające.

To może być najtrudniejsza obietnica Tuska. Nowe szacunki nie są pocieszające
Donald Tusk obiecał, że inflacja będzie jedną z najniższych w UE. Czy to jest wykonalne? (GETTY, Anadolu Agency)

W marcu tego roku Donald Tusk podczas spotkania ze studentami na Uniwersytecie Opolskim założył się z jednym z uczestników o jedno euro. Obiecał, że w ciągu dwóch lat Polska znajdzie się w gronie 5-6 państw europejskich z najniższą stopą inflacji.

Problem w tym, że wzrostu cen nad Wisłą nie będzie wcale tak łatwo zatrzymać.

Dalsza część materiału pod materiałem wideo

Zobacz także: Kawiarnie to dobry, ale trudny biznes - Adam Ringer prezes Green Caffe Nero - Biznes Klasa #1

Inflacja w Polsce. Donald Tusk obiecał hamowanie wzrostu cen

- Inflacja bazowa jest na bardzo wysokim poziomie. Bank centralny, zamiast bronić celu inflacyjnego, wykonuje życzenia władzy. Dzisiaj najdroższym klientem socjalnym jest władza. Po raz pierwszy od 1989 r. mamy władzę, która wydaje na siebie tyle pieniędzy, że ma to wpływ na procesy makroekonomiczne, takie jak inflacja, bo mówimy tu o miliardach złotych wydawanych na kaprysy władzy - przekonywał kilka miesięcy temu lider PO.

Według jego zapowiedzi do końca 2025 r. inflacja ma być jedną z najniższych w Europie. Nie będzie to niestety łatwe zadanie. Po pierwsze, za stabilność cen w kraju odpowiada Narodowy Bank Polski. To on dba o wartość pieniądza. Jeśli ona spada, oznacza to, że za tę samą kwotę możemy kupić coraz mniej produktów. W ostatnich latach mamy do czynienia właśnie z taką sytuacją.

Po drugie, inflacja to proces, a nie punktowe odczyty Głównego Urzędu Statystycznego - przekonują ekonomiści. I to właśnie w tym aspekcie mamy obecnie największe problemy.

"Nic nie sugeruje, że wracamy do celu"

Jasne stanowisko w tej sprawie posiada prof. Joanna Tyrowicz, członkini Rady Polityki Pieniężnej. Jej zdaniem obecnie dużym kłopotem jest to, czy inflacja – tak w Polsce, jak i wszędzie na świecie – w ogóle zejdzie do celu. "Ona się obniża i będzie obniżać. Ale nic na rynku pracy i w procesach cenotwórczych nie sugeruje, że cel jest w zasięgu" - zauważyła w serwisie LinkedIn. Pisząc o celu, ekonomistka ma na myśli cel inflacyjny NBP, który w Polsce jest na poziomie 2,5 proc.

Co ważne, narzeka ona na to, że Rada ma utrudniony dostęp do danych o procesach cenowych, "bo pan prezes zabrania analitykom odpowiadać na nasze pytania". Najświeższe dane na ten temat nie pozostawiają wątpliwości.

"Wiadomo, że 60 proc. cen koszyka konsumpcji rośnie w tempie 10 proc. albo szybciej. Następna niemal jedna czwarta cen rośnie w tempie 5-9,99 proc. W tempie zgodnym z celem lub w paśmie odchyleń od celu rośnie w Polsce 2 proc. cen" - podkreśliła prof. Tyrowicz.

Co wygenerowaliśmy z siebie jako RPP? Skrócę, ale bez utraty przekazu: jest dobrze, będzie lepiej, niektóre rzeczy spadły, a na inne nie zwracamy uwagi, bo się za bardzo obraz skomplikuje. No i Europejski Bank Centralny podnosi stopy, a my je obniżamy - dodała.

Słowem, w opinii ekonomistki polityka monetarna prowadzona przez prof. Glapińskiego jest nieprzystosowana do obecnych wyzwań. Sam prezes NBP ma zupełnie inne zdanie na ten temat i na ostatniej konferencji prasowej zachęcał do świętowania z okazji sukcesu wyhamowania podwyżek cen w kraju.

Inflacja może nagle przyspieszyć w drugiej połowie roku

Niemniej, spadkowi inflacji nie będzie pomagać również ekspansywna polityka fiskalna, czyli znacznie podwyższone środki na wszelakiego rodzaju wydatki. W Czechach rząd specjalnie ukróca deficyt do 1,8 proc., by przygasić inflacyjny pęd. W Polsce ma on wynieść 4,5 proc., a może i więcej, bo założenia podatkowe w budżecie przygotowanym przez PiS są bardzo ambitne. Kolejne lata również mają być pod tym względem nie lada wyzwaniem.

Zauważają to zresztą sami ekonomiści. W ostatniej ankiecie NBP eksperci oczekują, że inflacja w 2023 r. wyniesie 11,8 proc., a w kolejnych dwóch latach obniży się kolejno do 6 proc. i 4,3 proc. Sytuacja na świecie jest jednak bardzo napięta i zespoły analityczne znacznie różnią się w przewidywaniach. Ich zdaniem na 90 proc. inflacja CPI (konsumencka - przyp. red.):

  • w 2024 r. znajdzie się w przedziale 2,2-12,1 proc.,
  • w 2025 r. w przedziale 0-12,6 proc.

Jednocześnie wynikające z prognoz analityków prawdopodobieństwo powrotu inflacji CPI do przedziału wahań wokół celu (czyli między 1,5 a 3,5 proc.) w 2024 r. wynosi zaledwie 7 proc. oraz tylko 20 proc. w 2025 r.

Słowem, jedynie co piąty ekspert wierzy, że przy obecnej polityce NBP wypełni on swój podstawowy mandat i ujarzmi wzrost cen w Polsce w przewidywalnym terminie.

Dodatkowo część ekonomistów oczekuje tzw. "policy mistake", czyli jawnego błędu NBP i wzrostu stóp procentowych w horyzoncie prognozy banku centralnego. Tak stałoby się, gdyby inflacja nagle zaczęła przyspieszać. Według niektórych prognozujących jest to prawdopodobny scenariusz.

Pytanie do opozycji o mrożenie cen

Dużo będzie zależeć w tym względzie od dalszych działań opozycji. Według ekonomistów Banku Ochrony Środowiska październik będzie bowiem "ostatnim miesiącem skokowego spadku inflacji, gdyż od listopada efekty wysokich statystycznych baz odniesienia nie będą już tak sprzyjające jak w II i III kw".

- Szacujemy, że do końca roku wskaźnik CPI będzie wahał się nieco poniżej 7 proc. rok do roku (r/r) - uważają specjaliści BOŚ.

Zdaniem banku "kluczowym" czynnikiem dla kształtowania się inflacji na początku przyszłego roku będą decyzje administracyjne dot. ewentualnego przywrócenia podstawowej stawki VAT na żywność na poziomie 5 proc. oraz skala wzrostu cen energii elektrycznej.

Przy założeniu przywrócenia 5-proc. stawki VAT na żywność oraz 20-proc. wzrostu taryf na energię elektryczną dla gospodarstw domowych szacujemy, że z początkiem przyszłego roku wskaźnik CPI będzie kształtował się w przedziale 6-7 proc. - wyliczają.

Dodatkowe 3 punkty procentowe do inflacji?

Dodatkowo w przypadku utrzymania zerowej stawki VAT na żywność ścieżka inflacji przesunęłaby się o ok. 1,5 pkt proc. w dół, a utrzymanie cen energii elektrycznej bez zmian obniżyłoby inflację o ok. 1 pkt proc.

W przeciwnym wypadku, gdyby nowy rząd zdecydował się uwolnić wszystkie mrożone przez PiS ceny, inflacja nagle przyspieszyłaby o blisko 3 pkt proc.

Pesymizm w tym względzie widzą także analitycy Międzynarodowego Funduszu Walutowego. Ich zdaniem na koniec przyszłego roku Polska ma odznaczać się najwyższą inflacją w całej Unii Europejskiej na poziomie 5,5 proc. Cel 2,5 proc. mamy osiągnąć dopiero w 2028 r.

Co zrobi NBP?

Na koniec warto też przyjrzeć się zachowaniu samego Narodowego Banku Polskiego. Zaraz po wygranych wyborach "Bloomberg" pisał, że polityka monetarna prowadzona przez NBP prawdopodobnie byłaby dotknięta skutkami zmiany władzy, ponieważ "prezes Adam Glapiński, jest blisko związany z rządzącą partią i oskarżono go o próbę manipulacji rynkiem poprzez znaczące obniżenie stóp procentowych przed wyborami".

Co ciekawe, tak samo na początku sierpnia pisał Goldman Sachs, amerykański bank inwestycyjny. Jego zdaniem, po wyborach - bez względu na wynik - bank centralny stanie się bardziej jastrzębi, czyli nie będzie już tak chętnie obniżał stóp. To byłaby spora zmiana dla naszych portfeli.

Amerykanie sugerowali, że wypowiedzi prof. Glapińskiego są naznaczone bieżącą polityką, co uderza w wiarygodność NBP, czyli fundamentu bankowości centralnej na świecie. Po zmianie władzy szefostwo polskiego banku centralnego może trzymać podwyższone stopy procentowe dłużej, co z kolei przyduszałoby gospodarkę, utrudniając prowadzenie polityki gospodarczej nowej koalicji. Z drugiej strony, taki ekosystem sprzyjałby hamowaniu cen w naszym kraju.

Do tej pory jednak NBP nie zaciągał stanowczo hamulca, sugerując, że może doprowadzić to do masowego bezrobocia. Pytanie, czy te argumenty utrzymają się w obliczu nowej opozycyjnej koalicji rządowej.

Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
wybory
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(1191)
Boba
5 miesięcy temu
Powiem wreszcie egoistycznie kiedy będzie wprowadzona renta wdowia?o sp.pieniadze pozostawione w zusie nie będę się prosić,należą mi się .Wściekła Wdowa
hhh
6 miesięcy temu
Trzeba skończyć z rozdawnictwem to będzie to możliwe.
Patriotka
7 miesięcy temu
Obalić Tuska ,dużo ludzi go nie chce
koalicja
7 miesięcy temu
benzyna po 7 zł a chleb po 30 zł
wydalony
7 miesięcy temu
zostanie niebawem uzgodnione kto zastąpi Tuska by nie spełnić jego nierealnych obietnic
...
Następna strona