Prof. Adam Glapiński, szef NBP, na ostatniej konferencji prasowej mówił, że wynik wyborów może być "nieszczęśliwy", mając na myśli wygraną opozycji. Nieraz zachwalał działania rządu Zjednoczonej Prawicy, który wyniósł go na to stanowisko. Część ekonomistów i komentatorów rynku krytykuje prezesa za jego zaangażowanie polityczne.
Jakiś czas temu prof. Glapiński zaczął nagle forsować teorię, że kiedy inflacja zejdzie do jednocyfrowego poziomu i szacunki wskażą, że będzie nadal spadać, po wakacjach jest możliwa obniżka stóp. Takie postawienie sprawy jest krytykowane przez większość ekonomistów, gdyż raport analityków samego NBP mówi o tym, że bez żadnych obniżek nie osiągniemy celu inflacyjnego 2,5 proc. nawet na koniec projekcji, czyli pod koniec 2025 r.
O obniżkach wprost mówi już administracja państwowa. Wspominali o nich Paweł Borys, szef Polskiego Funduszu Rozwoju, oraz minister Waldemar Buda.
Obniżka o 0,5 pkt proc. jeszcze w tym roku, w mojej ocenie, jest realnym rozwiązaniem - ocenił w Polsat News minister rozwoju i technologii.
Amerykanie prześwietlili NBP? Mają ciekawą teorię
Teraz głos ws. działań NBP-u zabrali Amerykanie. Goldman Sachs, wpływowy bank inwestycyjny z siedzibą w Nowym Jorku, pochylił się nad inflacją w Polsce i zapowiedziami prof. Glapińskiego.
Przypomnijmy, inflacja w lipcu obniżyła się do 10,8 proc. rok do roku. Spadła również inflacja bazowa, czyli taka z wyłączeniem cen żywności i energii. Wciąż są to jednak poziomy nie do zaakceptowania przez społeczeństwo.
Zdaniem ekspertów Goldman Sachs hamujący wzrost cen prawdopodobnie będzie wspierał "nowe wytyczne NBP, co wskazuje na pierwszą obniżkę stóp procentowych we wrześniu".
NBP przejrzy na oczy po wyborach?
Jak zauważa amerykański bank, rynek przyjął ze spokojem gołębią retorykę banku centralnego. Co więcej, złoty nadal się umacniał w stosunku do euro, co "prawdopodobnie pozostawia miejsce NBP na dokonanie obniżki".
I teraz najważniejsze. Według Goldman Sachs, retoryka NBP może stać się bardziej jastrzębia po jesiennych wyborach do parlamentu, "niezależnie od ich wyniku".
To sugeruje, że wypowiedzi prof. Glapińskiego są naznaczone bieżącą polityką, co uderza w wiarygodność NBP, czyli fundamentu bankowości centralnej na świecie. Niewiarygodny bank centralny nie może skutecznie walczyć z inflacją, ponieważ co chwilę ogląda się na rząd i nie chce mu za bardzo przeszkadzać. Takie postawienie sprawy fatalnie świadczyłoby o polskiej instytucji.
W oczach Polaków NBP już stracił. Jak wynika z sondażu United Servey dla money.pl i Wirtualnej Polski, aż 65 proc. Polaków uważa, że NBP pod wodzą prof. Adama Glapińskiego nieskutecznie walczy z inflacją. Lwia część apologetów banku to wyborcy Zjednoczonej Prawicy.
W 2024 r. mogą nas czekać niespodzianki inflacyjne
Ekonomiści Bank of America w ostatnim czasie wydali analizę, w której przekonują, że wyższa dynamika cen żywności w II połowie 2024 r. w związku ze skutkami tegorocznego zjawiska pogodowego, tzw. El Nino, może skłonić banki centralne w Polsce i na Węgrzech do większej ostrożności w obniżkach stóp procentowych.
W krótkim terminie wpływ El Nino na ceny żywności w CEE (Europa Środkowo-Wschodnia - przyp.red.) jest ograniczony. W kolejnych miesiącach ryzyko znacznej zwyżki cen żywności powinny także ograniczać wysokie poziomy zapasów zbóż i marż detalistów. W długim terminie mogą natomiast ujawnić się opóźnione efekty El Nino, które mogą stanowić wyzwanie dla domknięcia luki inflacyjnej w Polsce i Węgrzech w drugiej połowie 2024 r. - czytamy.
Na problemy z opadającą inflacją wskazuje także kierowniczka zespołu analiz makroekonomicznych PKO BP Marta Petka-Zagajewska. Jej zdaniem rysujące się na horyzoncie ożywienie gospodarcze stawia pod znakiem zapytania tempo, w którym będzie postępowała dezinflacja. Jak wskazuje, prognozy dla inflacji w przyszłym 2024 r. obarczone są znaczną niepewnością.
- To główny element, który sprawia, że każdy kolejny kwartał będzie przynosił coraz słabszy trend dezinflacji. Ostatecznie nawet 2024 r. skończymy ze wciąż wysoką inflacją. Trzeba jednak pamiętać, że przyszły rok jest obarczony dużą niepewnością po stronie zmian regulacyjnych. Nie wiadomo, co stanie się z zerową stawką VAT na żywność i co ze zmianami taryfowymi - mówiła kilka dni temu PAP Biznes Petka-Zagajewska.
Według ekonomistki już nawet nie chodzi o potencjalne mrożenie cen administrowanych przez rząd, ale o wnioskowaną przez firmy nową taryfę energetyczną. W zależności od tego, co wydarzy się w tym obszarze, różnica w średniorocznej inflacji może wynieść nawet ponad 2 pkt proc. - szacuje ekspertka.
"Ludzie, opamiętajcie się"
Swoją opinię na temat potencjalnej jesiennej obniżki stóp proc. wyraził w ostatnim czasie także członek RPP Henryk Wnorowski. W Biznes24 stwierdził, że dwucyfrowy odczyt inflacji za sierpień postawiłby obniżkę stóp przez RPP we wrześniu pod dużym znakiem zapytania lub ją wykluczył.
Takie postawienie sprawy ostro krytykuje Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu. - To jest jakaś epidemia wśród większości członków RPP. A pacjentem zero był tu, bez wątpienia, prezes Adam Glapiński. Wnorowski niby mówi w wywiadzie, że celem RPP jest 2,5 proc. Ale mówi po to, żeby zaraz dodać, że 10,1 proc. raczej wyklucza pierwszą obniżkę. Czyli co? Czekamy na 9,9 proc. jako sygnał na odpalenie tej dymiącej petardy? - pyta retorycznie, mając na myśli obniżkę stóp.
Ludzie, opamiętajcie się, przestańcie zamulać swoje i cudze głowy niestrawną myślowo papką wyplutą przez niekompetentnych członków RPP. Co, na litość boską, wspólnego ma jednocyfrowa inflacja z wypełnianiem przez bank centralny swojego mandatu? - oburza się ekspert.
- Nie można swoich przewidywań, opartych na bredniach, czynić prawdą objawioną. Brednie zawsze trzeba nazywać po imieniu. Inaczej się socjalizują i zostają z nami - kończy Jankowiak.
Damian Szymański, wiceszef i dziennikarz money.pl