Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
oprac. DSZ
|
aktualizacja

W sprawie inflacji kluczowe jest jedno pytanie. Nie ma na nie łatwej odpowiedzi

Podziel się:

Inflacja w Polsce przebiła psychologiczną granicę i w marcu 2022 r. wyniosła 10,9 proc. To, że zdławienie jej do poziomów akceptowalnych przez nasze portfele będzie trwało lata, już wiemy. To, że stopy procentowe będą musiały być wyższe, też już wiemy. Bez odpowiedzi pozostaje na razie pytanie: na ile wzrost cen nad Wisłą jest trwały. To teraz jedno z kluczowych zagadnień w polskiej gospodarce.

W sprawie inflacji kluczowe jest jedno pytanie. Nie ma na nie łatwej odpowiedzi
Wysoka inflacja w Polsce zostanie z nami na lata - ostrzegają ekonomiści (Adobe Stock, Tomasz Warszewski)

Inflacja konsumencka (CPI) w Polsce przyspieszyła z 8,5 proc. w lutym do 10,9 proc. w marcu 2022 r. To najwyższy wynik od lipca 2000 r. Co gorsza, ceny w ciągu miesiąca zaliczyły skok o 3,2 proc., czyli najmocniejszy od 1996 r. Taki rachunek wystawił nam Putin, wszczynając wojnę w Ukrainie 24 lutego.

Inflacja zostanie z nami na lata - musimy się oswoić z tą myślą

Rosyjska agresja wywołała wysokie ceny surowców (ropa wciąż utrzymuje się powyżej 100 dol. za baryłkę), a także ceny energii (ceny gazu również szybują) oraz żywności (Ukraina i Rosja są największymi eksporterami zbóż, a w czasie wojny dostawy są przerywane).

Ekonomiści nie mają dla nas dobrej wiadomości. Wysoka inflacja zostanie z nami na lata. - Według moich prognoz średnioroczny wskaźnik CPI, i to przy założeniu utrzymania tarcz antyinflacyjnych do końca roku, wyniesie w tym roku powyżej 10 proc., a "sprowadzenie" go do celu inflacyjnego (2,5 proc. - przyp. red.) zajmie kolejne co najmniej trzy lata. RPP ma ewidentnie jeszcze sporą przestrzeń do działania - uważa Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.

Przemysław Kwiecień, główny ekonomista XTB zwraca z kolei uwagę na błędy władz monetarnych w tej kwestii i bolesne dla nas narzędzia, którymi NBP będzie musiał tłumić wzrost cen nad Wisłą. - Oczywiście kolejny skok inflacji to efekt rosyjskiej agresji, na co nie mieliśmy wpływu. Jednak mieliśmy spory wpływ na to, jak inflacja wyglądała wcześniej. Gdyby Rada popełniła - uwaga, ironizuję - "szkolny błąd" i wcześniej zaczęła podnosić stopy, punkt wyjścia nie byłby tak zły. Tymczasem jeszcze przed agresją dopuściliśmy do wzrostu oczekiwań inflacyjnych, a tak naprawdę ich odkotwiczenia - przekonuje.

Według niego rząd też nie pomaga w obniżeniu inflacji - tarcze mają zmniejszyć odczuwalność wzrostu cen w krótkim terminie, ale paradoksalnie utrwalają inflację w dłuższym. Jak wyjaśnia Kwiecień, efekt jest taki, że jesteśmy w nieciekawym położeniu.

Po raz ostatni dwucyfrową inflację mieliśmy w 2000 roku. Przypomnę, że w tamtym czasie Rada zdławiła ją ostatecznie bardzo wysokimi stopami, co jednak nie odbyło się bez negatywnego wpływu na wzrost gospodarczy. Obawiam się, że to znów nieuniknione. Tych sytuacji oczywiście nie można porównywać. W końcówce lat 90. inflacja była dla nas normą, potem udało się ją wykorzenić, niestety ponownie staje się normą, a zatem do jej usunięcia potrzebne będą podobne kroki. Pamiętajmy, że polityka pieniężna oddziałuje na popyt. Jeśli jej zadaniem jest znaczne obniżenie inflacji, można to zrobić jedynie przez znaczne obniżenie popytu, a zatem także wzrostu gospodarczego. Nie ma innej drogi - przestrzega.

Co jest tak naprawdę kluczowym pytaniem ws. inflacji w kraju?

W powyższym kontekście najważniejsze pytanie polskiej gospodarki na dziś brzmi: co tak naprawdę napędza wzrost cen w kraju i jak bardzo "przydusić" gospodarkę, aby go stłumić, nie wywołując masowych ludzkich dramatów, jak plajty firm czy bezrobocie. Odpowiedź na to pytanie czai się w inflacji bazowej, którą co miesiąc podaje NBP. Nie wlicza się do niej najbardziej kapryśnych zmiennych jak ceny żywności czy paliw.

- Dla mnie najciekawsze pytanie inflacyjne jest następujące: czy po wygaśnięciu gigantycznej fali podwyżek cen energii zobaczymy wyraźne hamowanie momentum na cenach bazowych czy nie? Czy ceny bazowe rosną już siłą inercji/oczekiwań oraz płac, czy też był to przejściowy cost-push (wzrost kosztów - przyp.red.)? - pyta Ignacy Morawski, ekonomista "Pulsu Biznesu".

Dlaczego jego zdaniem jest to ważne? "Wiadomo, że będziemy mieli w tym roku bardzo wysoką inflację. Ale najważniejsze jest, czy ona będzie się zakorzeniać na dłużej. Czy będzie przekładać na oczekiwania, nowe przyzwyczajenia firm odnośnie do częstotliwości podwyżek cen i płac" - tłumaczy. Zdaniem ekonomistów inflacja bazowa w marcu wzrosła do ok. 6,9 proc. Czy to już pokazuje pewne problemy w gospodarce? Czy inflacja zapuszcza u nas korzenie? Zdania są podzielone.

Inflacja bazowa istotna dla NBP i naszych portfeli

"Miłą niespodzianką jest stosunkowo niewielkie przyspieszenie inflacji bazowej w okolice 7 proc. Od tego momentu powinniśmy obserwować coraz niższe miesięczne dynamiki tej miary zmian cen (rozpędzenie powinno gasnąć)" - przewidują eksperci mBanku.

Podobnego zdania są ich koledzy z PKO BP. - Odnotowany w marcu skok inflacji odzwierciedla egzogeniczne (wywołane przez przyczyny zewnętrzne - przyp. red.) efekty wojny, a nie fundamentalną presję inflacyjną. Świadczy o tym zachowanie inflacji bazowej, która (bazując na wstępnych i niepełnych danych) utrzymała się poniżej 7 proc. rdr. Przy takiej strukturze inflacji dzisiejszy odczyt nie zwiększa według nas presji na RPP, która naszym zdaniem w przyszłym tygodniu powróci do rytmu podwyżek stóp procentowych o 50 pkt. bazowych (do 4 proc.) - twierdzą.

Spirala się nakręca? Rząd nie pomaga

Innego zdania są Rafał Benecki i Adam Antoniak z ING Banku Śląskiego. W ich opinii następuje m.in. dalsze nasilenie się presji wzrostowej w usługach (restauracje i hotele oraz rekreacja i kultura).

"Z jednej strony odzwierciedla to popandemiczną odbudowę popytu, a z drugiej rosnącą presję kosztową ze strony nośników energii oraz kosztów pracy (czyli nakręcania spirali cenowo-płacowej, o której pisaliśmy tutaj)" - twierdzą.

Analitycy banku przestrzegają, że rząd wcale nie pomaga w walce z podwyżkami w sklepach. Wręcz przeciwnie - dosypuje węgla do rozżarzonego pieca.

"Przed nami kontynuacja ekspansji fiskalnej" - dodają. Przypominają, że po obniżkach podatków pośrednich (VAT, akcyza) zapowiadane są dalsze cięcia podatków bezpośrednich (obniżenie pierwszej stawki PIT z 17 proc. do 12 proc.), czemu będą towarzyszyć rosnące wydatki na uzbrojenie oraz utrzymanie uchodźców (edukacja, służba zdrowia, wydatki socjalne). Rząd zapowiada też rekompensaty dla rolników z tytułu wzrostu cen nawozów oraz rekompensaty z powodu embarga na import węgla z Rosji dla dotkniętych podmiotów krajowych.

"Czeka nas specyficzne spowolnienie gospodarcze ze słabszym eksportem i inwestycjami oraz utrzymującym się mocnym popytem konsumpcyjnym, stymulowanym m.in. polityką fiskalną" - wskazują eksperci.

Ich zdaniem obecny "policy mix" jest nieskuteczny w walce z inflacją. "Zacieśnieniu polityki pieniężnej będzie towarzyszyła dalsza ekspansja fiskalna, co jest czynnikiem proinflacyjnym" - oceniają Benecki i Antoniak.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl