Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Agata Kołodziej
Agata Kołodziej
|

Jak startupy dostają miliony dolarów, żeby robić z nas idiotów

110
Podziel się:

Inteligentny uchwyt na papier toaletowy, który świeci na czerwono, kiedy kończy się rolka (jakby nie było tego widać gołym okiem), termometr doodbytniczy podłączany do smartfona za pomocą kabla, żeby odczytać wysokość temperatury, czy szczotka do włosów z wifi i żyroskopem, która po głębokiej analizie mówi, że włosy są niesforne. Nie, wyciskarka do soków Juicero nie jest jedynym wynalazkiem Doliny Krzemowej kosztującym majątek i nikomu do niczego nie potrzebnym.

RollScout
RollScout (RollScout)

Inteligentny uchwyt na papier toaletowy, który świeci na czerwono, kiedy kończy się rolka, termometr doodbytniczy podłączany do smartfona, czy szczotka do włosów z wifi i żyroskopem, która po głębokiej analizie mówi, że włosy są niesforne. Okazuje się, że wyciskarka do soków Juicero nie jest jedynym wynalazkiem Doliny Krzemowej, który kosztuje majątek i nie jest nikomu do niczego potrzebny.

Inwestorzy z Doliny Krzemowej zwariowali, a startupy robią z nas idiotów – to jedyny wniosek, jaki nasuwa się po historii firmy Juicero. Historii, która w ostatnich dniach obiegła wszystkie media na świecie.

W skrócie można opowiedzieć ją tak: amerykański startup z Doliny Krzemowej wymyślił super nowoczesną wyciskarkę do soków. Wyciska ona soki nie z owoców czy warzyw, a z woreczków pełnych przerobionych już tychże, a więc pełnych pulpy owocowej. Sprzęt oczywiście podłączony jest do internetu przez wifi, żeby można było wycisnąć sobie sok za pomocą smartfona. Jak wifi padnie, soku nie będzie.

Każdy woreczek kosztuje od 5 do 8 dolarów, a sama wyciskarka 400 dol. To i tak promocja, która obowiązuje od stycznia. Wcześniej za ten supernowoczesny sprzęt trzeba było zapłacić 700 dol.

Teraz informacja mrożąca krew w żyłach: okazało się, że sok z woreczków można wycisnąć za pomocą dłoni i nie potrzeba do tego ani wifi ani wyciskarki za 400 (700) dolarów.

Reporterzy Bloomberga, podczas eksperymentu dowiedli, że człowiek z woreczków wyciska tyle samo soku i w takim samym czasie co maszyna.

A na koniec najlepsze: inwestorzy z Doliny Krzemowej wyłożyli na ten wynalazek 120 mln dol. Jak dowiedzieli się, że jest bezużyteczny, wściekli się.

Prezes próbował się tłumaczyć. "Wartością jest to, jak łatwo wyczerpany tata może przygotować dla siebie coś dobrego w trakcie szykowania dzieci do szkoły. Nie musi sam zajmować się składnikami i czyścić wyciskarki. Wartością jest to, gdy zabiegany pracownik, który potrzebuje w swojej diecie więcej zielonych warzyw, może otrzymywać powiadomienia o woreczkach zbliżających się do swojej daty ważności – tak by nie marnować ciężko zarobionych i wydanych na nie pieniędzy" – wyjaśniał pięknie prezes Juicero Jeff Dunn, były prezydent Coca-Coli.

Podkreślał jednocześnie, że jego wyciskarka do soków pomaga w walce z jedną z plag współczesnego świata – z otyłością. Naprawdę, mówił zupełnie serio. Zapomniał jedynie wspomnieć, że tę walkę można prowadzić w dużo tańszy, a tak samo skuteczny sposób.

Te tłumaczenia raczej na niewiele się zdadzą. Po tym, jak kilka dni temu wybuchł skandal, wyjście było jedno: obiecać wszystkim, którzy wyciskarkę do woreczków z wifi kupili, że mogą ją zwrócić, jeśli czują się rozczarowani. Żeby zbadać swój stan emocjonalny w związku z tym zakupem i podjąć decyzję mają miesiąc.

Inteligentna szczotka do włosów i termometr doodbytniczy połączy ze smartfonem

Ale Juicero to nie jedyny przykład startupu, który wymyśla rozwiązania na problemy, które nie istnieją.

Na tegorocznym Consumer Electronics Show – największych targach elektroniki użytkowej zaprezentowano inteligentna szczotkę do włosów Hair Coach. Wyposażona jest ona w czujniki nacisku i wilgotności, mikrofon, żyroskop i modem wifi i bluetooth, dzięki którym szczotka łączy się ze smartfonem i przesyła na niego informację o stanie włosów.

Dzięki Hair Coach można dowiedzieć się, że nasze włosy są niesforne, a to wszystko za jedyne 200 dol. Choć nie, jest jeszcze coś – w pakiecie klient dostaje jeszcze reklamę – zupełnie za darmo. Smartfon podpowie bowiem, jakie kosmetyki marki Kerastase lub L'Oreal pomogą rozwiązać nam problem z niesfornością włosów. To właśnie we współpracy z tymi dwoma firmami kosmetycznymi powstała inteligentna szczotka do włosów.

Skoro o szczotkach mowa... w 2014 r. francusku startup stworzył inteligentną szczoteczkę do mycia zębów Kolibree. Szczoteczka dzięki bluetooth łączy się ze smartfonem, na którym dowiemy się, jak długo i dokładnie myliśmy zęby. W zależności od tego aplikacja mobilna przyzna nam gwiazdki, zapamięta wyniki i pozwoli rywalizować na punkty z innymi użytkownikami "inteligentnych" szczoteczek.

Pozostańmy jeszcze w łazience. Jeden ze startupów wymyślił nawet uchwyt na papier toaletowy, który sygnalizuje, kiedy poziom papieru na rolce jest już na niebezpiecznie niskim poziomie.

Ten zasilany bateriami uchwyt oczywiście musi być nie tylko użyteczny, ale też ładny, więc twórcy zakładali, że będzie wykonany z polerowanego chromu, antycznego brązu, białej ceramiki, ewentualnie 14-karatowego złota.

Byłoby pewnie lepiej, gdyby uchwyt podczas gdy jesteśmy na zakupach wysyłał do smartfona wiadomość o kończącej się rolce, a nie tylko sygnalizował czerwonym laserem, że poziom papieru jest niski, bo ostatecznie przebywając w toalecie widać to i bez lasera. Ale na takie ulepszenia i tak już za późno. Pomysłodawcom nie udało się zebrać na Kickstarterze potrzebnych 37,5 tys. dol.

Podłączony ze smartfonem jest za to inny produkt pozostający w dość intymnej sferze – termometr doodbytniczy. Wystarczy go podłączyć kablem do wejścia do słuchawek w smartfonie, żeby odczytać temperaturę na ekranie telefonu. Genialne.

Internet of Shit

Juicero nie jest więc wyjątkiem. Podobnych pomysłów powstających na pęczki głównie w Dolinie Krzemowej jest już tak wiele, że na Twitterze powstało specjalne konto "Internet of Shit", które śledzi i wyśmiewa kolejne błyskotliwe pomysły.

Na szczęście inwestorzy z Silicon Valley już się trochę połapali, że nie każdy super wynalazek jest super, a na pewno nie każdy jest wart inwestowania w niego milionów dolarów. Startupy zaczynają to już odczuwać w portfelach i coraz częściej na zrealizowanie swoich pomysłów środków szukają w banku, sięgając po zwyczajny kredyt zamiast do kieszeni Venture Capital, które nie rozdają już dolarów na prawo i lewo.

Uwaga na lodówki i elektryczne nianie

Z Internet of Things jest jeszcze jeden problem. Wielu producentów urządzeń podłączonych do internetu niespecjalnie dba o ich bezpieczeństwo, więc hakerzy łatwo mogą się nich włamać.

W 2015 roku świat obiegła przerażająca historia – pewien trzylatek w Waszyngtonie przez jakiś czas słyszał w nocy głosy. Okazało się że to nie był sen, głosy rzeczywiście było słychać w dziecięcej sypialni. Wypowiadał je obcy mężczyzna, który włamał się do elektronicznej niani, przez którą mógł mówić do chłopca i podglądać go.

Włamania do urządzeń domowego użytku podłączonych do internetu mogą mieć jeszcze gorsze konsekwencje. W 2016 roku hakerzy wykorzystali tysiące, a może nawet miliony kamerek internetowych i smart tv, żeby dokonać ataku DDos, paraliżując w jednej chwili takie serwisy jak Twitter, Spotify, Netflix czy PayPal.

Według prognoz, do 2020 roku liczba urządzeń podłączonych do internetu na świecie przekroczy 50 mld. Chyba że starupowa bańka w międzyczasie pęknie i określenie "IoT" przestanie działać na inwestorów jak lep na muchy, a zacznie jak płachta na byka. Wtedy liczbę 50 mld urządzeń przekroczymy pewnie w 2021 roku.

wiadomości
gospodarka
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(110)
Seaman
3 lata temu
Póki co te wynalazki są głupawe, śmieszne, skierowane na zarabianie na zblazowanych bogaczach, ale generalnie nieszkodliwe. Prawdziwym problemem będą autonomiczne pojazdy i ich wykorzystanie przez hakerów-terrorystów. Chociaż pewnie nie będą, bo nie powstaną. Kolejna mrzonka obliczona na dojenie pazernych inwestorów.
Głos
7 lat temu
Nie trzeba tragizować tylko ukrucić głupotę i fantazję szczenięcych bezmyślnych pomysłów i trwonienia na nie pieniędzy.
pracodawca
7 lat temu
ciekawy artykuł, uważam że problem jest dużo szerszy - moim zdaniem powoli do głosu dochodzi głupawe pokolenie playstation i bezstresowego wychowania, niestety starzy, dobrzy fachowcy odchodzą w zapomnienie a ich miejsce zajmują pseudokreatywni ale absolutnie nieodpowiedzialni ludzie - możecie to zaobserwować w każdej dziedzinie naszego zycia - na drogach publicznych gdzie coraz więcej absurdów z tego powodu że młodzi inżynierowie widzą świat inaczej itd.itp - nowe pokolenie wybiera takich ludzi jak trump na prezydenta czy też celebrytów do parlamentu argumentując to że będzie śmiesznie a niesie to za soba straszne konsekwencje - większośc młodych ludzi zaraz po studiach pamięta z nich mniej niz ja po 30 latach , są karmieni frazesami typu: świat lezy u twych stóp, jestes kreatywny, możesz wszystko , zrobisz coś z niczego - nikt jednak nie dodaje że wymaga to wiele pracy, duzo, szczęscia i wytrwałości a i tak czesto sie nie udaje - wiec i tak samo jest ze start upami , hura mamy super pomysl , nieprzemyslany ale co tam jakis inny glupek dał na to pieniadze wiec dajmy czadu , zdabadzmy swiat ...a z enie wyszlo to trudno, to głupi swiat niedoecnił naszego geniuszu - na swiecie juz dochodzi do procesu zapominania przez ludzkosc wiedzy przekazywanej niegdys z pokolenia na poolenie i to moze byc za kilkadziesiat lat problem - ja osobiscie z przerazeniem patrze na wchodzacych w zycie mlodych ludzi bo procent inteligentych i odpowiedzialnych jest niestety niewielki ale za to ambicje wielkie ..tylko ze efekty żadne
Janusz Polak
7 lat temu
A ja żem se takiego sarłapa wymyślił, że żem sobie dziure w kieszeni zrobił i tera kiedy chce to se po jajku drapie.
andrewn
7 lat temu
Zobaczyliby co nasi robią z funduszy UE. Tam przynajmniej coś powstaje.
...
Następna strona