Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Giełdy ignorują słabe wyniki i dane

0
Podziel się:

Presja fatalnych wyników tamtejszych koncernów, równie kiepskie prognozy zysków i sprzedaży, dramatyczny trzeci kwartał spadku PKB - nic nie jest w stanie powstrzymać inwestorów przed kupnem akcji i windowaniem indeksów na coraz wyższe poziomy.

Giełdy ignorują słabe wyniki i dane

Na naszym parkiecie nie brakowało emocji. Początek tygodnia zwiastował możliwość poważniejszego i dłuższego pogorszenia się nastrojów.

Zagrożenie spadkami wydawało się dość spore. Środa przyniosła jednak radykalną zmianę. Indeksy w Warszawie błyszczały zielenią nie tylko na tle Europy. Czwartek to kolejny wzrostowy akord. Na zakończenie nieco krótszego tygodnia mamy więc kolejną próbę pokonania szczytu z 6 stycznia. Czy uda się wskaźnikom utrzymać na tym poziome przez dłuższy czas, przekonamy się już wkrótce.

Początek sezonu publikacji wyników spółek za pierwszy kwartał jak na razie naszemu rynkowi bardzo służy. Doświadczenia płynące z reakcji na bardzo złe, ale nieco lepsze od oczekiwań, wyniki np. BRE Banku, wskazują, że tylko katastrofa byłaby w stanie podkopać morale byków. Ale to dopiero początek publikacji i jeszcze wiele się może zdarzyć. Zmienność nastrojów jest coraz większa, więc nawet niezbyt poważny impuls może popchnąć rynek w dowolnym kierunku. Na razie wszystko przemawia za kontynuacją wzrostów. Spośród dziewięciu kolejnych tygodni tylko jeden przyniósł niewielki spadek.

Jednak malejące już drugi tydzień z rzędu obroty mogą świadczyć, że potencjał wzrostu stopniowo się wyczerpuje. Zwyżka indeksu szerokiego rynku o nieco ponad 2% w skali czterech sesji nie jest może rewelacyjna, ale przecież w tej grze nie o fajerwerki chodzi. Wskaźnik największych spółek zyskał zaledwie 1,5% i można powiedzieć, że czwarty tydzień z rządu nie może się zdecydować na poważniejszy ruch w którąkolwiek stronę. Jeśli byki mają chęć zaatakować, powinny się spieszyć. Zbyt długie wahania nie będą przemawiać na ich korzyść.

Bardzo dobrze radziły sobie indeksy małych i średnich firm. sWIG80 zyskał prawie 3%, ale mWIG40, grupujący giełdowe średniaki, zdołał podskoczyć aż o ponad 3%.
I w tym segmencie mankamentem są malejące obroty. Zdecydowanym liderem wzrostów był sektor bankowy. WIG Banki zyskał ponad 5,5%. Co prawda potężny ponad 8% skok zaliczył wskaźnik koniunktury firm spożywczych, ale ich znaczenia na naszym parkiecie nie jest zbyt duże. Niemniej warto zauważyć, że dynamiczne wzrosty tego subindeksu wywindowały jego wartość o prawie 40% w ciągu siedmiu tygodni. Fatalnie zachowuje się za to od czterech tygodni indeks firm telekomunikacyjnych. W trakcie ostatnich czterech sesji stracił ponad 7%. To zasługa przede wszystkim Telekomunikacji Polskiej, która nie zachwyciła wynikami.

Europa

Inwestorzy na europejskich parkietach poruszali się w rytm amerykańskiej muzyki nadawanej ze stacji Wall Street. Główne indeksy zyskały w skali tygodnia po ponad 3%. Niemiecki DAX śmielej ruszył w górę dopiero w środę i czwartek, po kilkudniowym okresie niezdecydowania. Pokonał z łatwością szczyt z początku lutego i raźno zmierza
do odrobienia strat z tego roku. Wątpliwe, by udało się to ,,za jednym zamachem", ale
po korekcie jest to całkiem prawdopodobne.

Niemal bliźniacze podobieństwo zmian, jak jego niemiecki kolega, wykazywał francuski CAC40. I bardzo podobne wnioski można wyciągać z obserwacji wykresu. Spore wahania przeżywa brytyjski FTSE, ale i w przypadku tego wskaźnika scenariusz zmian jest bardzo podobny, jak w Paryżu i Frankfurcie. Gospodarka na wyspach dość mocno przeżywa gospodarczy kryzys i widać to w zachowaniu tamtejszej giełdy.

Na parkietach naszego regionu niemal euforia. Po trwające od połowy kwietnia stabilizacji i niewielkich wahaniach w dość wąskim przedziale, węgierski BUX pod koniec tygodnia odważnie poszybował w górę. Najwyraźniej zamierza w najbliższej przyszłości zaatakować szczyt z początku roku. Odrobienie strat byłoby sporym sukcesem tamtejszych inwestorów, biorąc pod uwagę stan węgierskiej gospodarki. Na giełdach w Belgradzie, Pradze i Sofii sytuacja bardzo podobna. Z tego wniosek, że parkiety te sterowane są z jednego ośrodka i z pewnością nie znajduje się on w żadnej z sąsiednich stolic.

USA

Wall Street, przewodniczka wszystkich rynków wciąż pokazuje swoją moc.
I to mimo nienajlepszych sygnałów płynących z największej gospodarki świata. Presja fatalnych wyników tamtejszych koncernów, równie kiepskie prognozy zysków i sprzedaży, dramatyczny trzeci kwartał spadku PKB - nic nie jest w stanie powstrzymać inwestorów przed kupnem akcji i windowaniem indeksów na coraz wyższe poziomy. Widzą sygnały poprawy, ale na ich potwierdzenie choćby w postaci wyhamowania tempa spadku PKB przyjdzie jeszcze poczekać. Na razie amerykanie cieszą się, gospodarka nie potrzebuje kolejnych setek bilionów dolarów wsparcia, ale też i te już wydane jakoś nie procentują. W każdym razie pesymizm trochę zelżał i nawet część katastroficznie nastawionych guru nabrało wody w usta.

Inwestorzy skwapliwie wykorzystują sytuację i windują indeksy na coraz wyższe poziomy. Po trwającej od początku kwietnia konsolidacji, w trakcie której wskaźniki amerykańskiej giełdy stabilizowały się w dość wąskim przedziale, w środku tygodnia mieliśmy próbę jej przerwania i wyjścia w górę. W przypadku Dow Jones'a była ona dość udana, dzięki czemu otwarta została droga do ataku na szczyt z początku roku. Trochę gorzej sytuacja wygląda w przypadku bacznie obserwowanego indeksu S&P. Nie udało mu się wyrwać z konsolidacji, mimo usilnych prób. W środę był już blisko osiągnięcia tego celu, ale pod koniec sesji zawrócił w dół.

Wydaje się, że amerykańska giełda odchoruje jednak informację o spadku PKB aż o 6,1% w pierwszych trzech miesiącach roku. Nastroje mogą się pogorszyć po bardzo prawdopodobnym ogłoszeniu upadłości przez Chryslera. Swoje dokłada rosnące zagrożenie epidemią świńskiej grypy. Może się więc sprawdzić przekonanie, że maj nie jest najlepszym miesiącem do inwestowania w akcje. Nie oznacza to jednak, że spadki
na giełdach zagoszczą na dłużej. Ten tydzień, licząc do środy, należał jednak do udanych i indeksy były na sporym plusie. Dow Jones zyskał w ciągu tych trzech sesji prawie 3%, S&P500 wzrósł o 2,55% a Nasdaq o 3,6%.

Azja

Na giełdach azjatyckich bilans tygodnia, liczonego do czwartku, nie był zbyt imponujący. Mimo czwartkowych wzrostów Nikkei w ciągu czterech sesji zyskał jedynie 1,4%, Hang Seng 1,3%, a wskaźnik giełdy w Szanghaju jedynie 0,4%. Wskaźnik japońskiej giełdy podlega mocnym wahaniom. Kierunek ruchu jest dla inwestorów mało korzystny. Jednak po wtorkowym silnym spadku w czwartek nastąpiła równie mocna próba powrotu do bardziej bezpiecznego obszaru względnej stabilizacji. Wskaźnik znajduje się tuż przy górnym ograniczeniu przedziału, w którym znajduje się od 20 kwietnia. Jeśli zdoła się przedostać wyżej, będzie mieć szanse na dalsze wzrosty, ale ich potencjał nie wydaje się być zbyt duży. Bardzo trudna do pokonania może być bariera 9000 pkt., która znajduje się w odległości zaledwie 2% od czwartkowego poziomu. Kwiecień nie był
zbyt korzystny dla japońskich inwestorów, mimo dobrych nastrojów na świecie. Gdy się pogorszą, trudno będzie liczyć na zwyżkę.

Indeks giełdy w Hong Kongu zachowywał się bardzo podobnie, jak jego japoński kolega, ale po dość dynamicznych spadkach zdołał wyjść ponad górne ograniczenie przedziału, w którym znajdował się od 20 kwietnia. Także na giełdzie w Szanghaju mieliśmy do czynienia z silnymi spadkami na początku tygodnia i dynamicznym ich odreagowaniem w środę i czwartek. W kwietniu wskaźnik zachowywał się bardzo niestabilnie. Początek był spadkowy, po nim nastąpił dość silny wzrost, niemal w całości zniwelowany w drugiej dekadzie i w końcówce próba odrabiania strat udana w połowie. Nerwowe wahania mają miejsce po niedawnym ustanowieniu przez indeks lokalnego szczytu. Inwestorzy jakby przestraszyli się tego wydarzenia, lub postanowili wykorzystać je do sprzedaży akcji, bo spadki po nim następujące były dość dynamiczne. Z punktu widzenia analizy technicznej wygląd wykresu wskaźnika sugeruje możliwość spadków.

Bardzo dobrze ma się natomiast indeks giełdy koreańskiej. Dwie fale zniżek w ciągu miesiąca nie wyrządziły mu wielkiej krzywdy i kwiecień zakończył na sporym plusie. Nic nie zwiastuje zakończenia bardzo dynamicznej fali wzrostowej, trwającej od początku marca. W jej wyniku Kospi zyskał już około 38%.

Rosja

Na Wschodzie bez zmian, tak można by skwitować sytuację na moskiewskiej giełdzie. Mimo wciąż powtarzanych katastroficznych wręcz opinii o tamtejszej gospodarce, niebezpieczeństwie załamania w systemie bankowym, bankructwach przedsiębiorstw, zagrożeniu szybkiego wyczerpania rezerw dewizowych, indeks RTS uparcie pnie się w górę od połowy stycznia. W tym czasie zyskał już prawie 70%. W drugiej połowie kwietnia wahał się mocno, nie mogąc się zdecydować, w jakim kierunku podążyć. W końcu jednak ,,wybrał" wzrost. Patrząc jednak z dłuższej perspektywy można mówić o stabilizacji na stosunkowo wysokim poziomie. Poziom ten jest w miarę wysoki tylko biorąc pod uwagę okres od października ubiegłego roku. Gdy spojrzymy na prawie 2500 punktów, jakie mierzył indeks w maju ubiegłego roku, mamy obraz przepaści, w którą spadła i giełda i gospodarka Rosji.

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)