Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Katarzyna Bartman
|
aktualizacja

Firmy transportowe krytykują nowe prawo UE. "Te przepisy nas wykończą"

786
Podziel się:

Od 2 lutego w życie wchodzą wielkie zmiany w wynagrodzeniach kierowców ciężarówek. Podwyżki obejmą jednak także osoby, o których ustawa nie wspomina. Przewoźnicy boją się utraty pracowników i ostrzegają, że wiele firm może nie udźwignąć tego ciężaru. A jeśli znikną z rynku, w Europie mogą wystąpić problemy z towarem.

Firmy transportowe krytykują nowe prawo UE. "Te przepisy nas wykończą"
Ponad 100 tysięcy kierowców z Białorusi i Ukrainy pracuje dla polskich firm transportowych.

Polska zmieniła przepisy dotyczące transportu międzynarodowego za pięć dwunasta. Prezydent Andrzej Duda podpisał znowelizowaną ustawę o transporcie drogowym i czasie pracy kierowców dopiero 27 stycznia. Przepisy wchodzą w życie od 2 lutego.

Uderzenie w transport

Tego dnia zaczyna też obowiązywać unijny pakiet mobilności, który nakłada na państwa członkowskie obowiązek zgłaszania kierowców w innych krajach i zmienia zasady naliczania im płac, czyli wyrównania do zagranicznych wynagrodzeń.

O pakiecie mobilności i dyrektywie o delegowaniu pracowników głośno było już od kilku lat, ale polscy przewoźnicy twierdzą, że są jak dzieci we mgle. Mało która firma rozumie i wie, jak stosować nowe prawo, które "spadło na nich zaraz po Polskim Ładzie jak grom z jasnego nieba".

Zobacz także: Linie lotnicze w kryzysie. "Restart branży się nie odbył"

Chaos i niepełność, jak po Polskim Ładzie

Aleksander Reisch, prezes Warmińsko-Mazurskiego Zrzeszenia Przewoźników Drogowych w Olsztynie, członek zarządu Zrzeszenia Międzynarodowych Przewoźników Drogowych w Polsce, mówi w rozmowie money.pl, że branża nie wie, jak to dalej będzie.

– Na razie niczego nie zmieniamy. Będziemy liczyć, czy nam się to opłaci, czy wszystko będzie się spinało – mówi Reisch.

Według Reischa branżę transportową dotknął bałagan i chaos na kształt tego, który powstał przy wprowadzaniu Polskiego Ładu.

Czego najbardziej obawiają się polscy przewoźnicy? Że zostaną wysadzeni z siodła i to w pełnym galopie. Wielu z nich może tego "rodeo" już nie przeżyć.

- Przez to, że polskim firmom wzrosną koszty wynagrodzeń, leasingu, paliwa itd., a nie będą one w stanie wynegocjować wyższych stawek za transport, może się to dla wielu z nich skończyć likwidacją – ocenia Mateusz Włoch, ekspert Grupy Inelo.

Koszty pracodawców urosną, ale nie pensje

Włoch przyznaje, że polscy przewoźnicy muszą teraz wydać o ok. 20 proc. więcej by utrzymać stawki netto wynagrodzeń kierowców na niezmienionym poziomie.

Nowe przepisy likwidują bowiem nieoskładkowane dodatki typu ryczałt czy dieta. Stają się one teraz częścią płacy zasadniczej, podlegają więc oskładkowaniu. – Z moich wyliczeń wynika, że średni koszt utrzymania pracownika w firmie transportowej wzrośnie z 10 tys. zł do 12 tys. zł miesięcznie – informuje Włoch.

Zastrzega przy tym, że przy wyliczeniu wynagrodzenia wiele zależeć będzie od różnych czynników, m.in. od tego, do jakich krajów jeździ kierowca i ile czasu przebywa poza Polską.

Poza wynagrodzeniem zasadniczym kierowcy, którzy w transporcie międzynarodowym wykonują tzw. kabotaż oraz cross-trade (czyli przewozy wewnątrz unijne), będą podlegali jeszcze przepisom państw przyjmujących. Ich wynagrodzenia będą musiały być przeliczane według przepisów państw, w których wykonywana była usługa transportowa.

Szarady dla księgowych: jak to liczyć?

Maciej Wroński, prezes Związku Pracodawców Transport i Logistyka Polska nie ukrywa, że dla wielu księgowych będzie to nie lada wyzwanie.

Przykładowo: kierowca, który wykonuje przejazdy dwustronne: Polska-Włochy nie podlega pod przepisy o delegowaniu, ale jeśli po rozładowaniu samochodu następnie zabierze we Włoszech ładunek i przewiezie go do Hiszpanii – to jest to już tzw. cross-trade. Wówczas polski przewoźnik musi mu zapewnić w trakcie wykonywania takiego przewozu warunki pracy i płacy takie, jakie obowiązują we Włoszech i w Hiszpanii i odpowiednio naliczyć pensję oraz inne świadczenia pracownicze.

Zdaniem prezesa Wrońskiego wzrost wynagrodzeń wymuszony nowymi przepisami spowoduje, że pracodawcy, obawiając się utraty kierowców oraz oskarżeń o dyskryminację płacową, podniosą płace również tym kierowcom, którzy wykonują tylko przejazdy dwustronne.

Brexit na miękko?

Czy przedsiębiorcy odbiją sobie wyższe koszty w wyższych cenach transportu? Czy grożą nam też zakłócenia w dostawach towarów?

Prezes Wroński uspokaja, że w lutym towary powinny być dostępne na półkach. Co będzie później – trudno przewidzieć. - W przepisach, które wejdą w życie 2 lutego jest zapis, że polskie ciężarówki, którymi wykonuje się międzynarodowe przewozy drogowe, będą musiały zjeżdżać do kraju siedziby przedsiębiorstwa co najmniej raz na 8 tygodni. To oznacza, że firmy będą poszukiwały zlecenia na powrót, by kierowca nie wracał "na pusto" - przyznaje prezes Wroński.

Jego zdaniem nowe przepisy dot. transportu są wymierzone głównie w kraje peryferyjne Europy. - Towary są w centrum Europy, ale tam brakuje ludzi do pracy. Rozwożą je więc przewoźnicy m.in. z Polski, Litwy, Łotwy, Rumunii czy Hiszpanii, którzy nie mają takich braków kadrowych – wylicza prezes.

Czas oczyścić tę dżunglę

Zupełnie inaczej widzą sytuację związkowcy. Tadeusz Kucharski, przewodniczący Sekcji Krajowej Transportu Drogowego NSZZ "Solidarność", cieszy się ze zmian w przepisach. Według niego pozwolą one uporządkować rynek transportowy i zmieść z "dżungli" firmy, które bogaciły się kosztem wyzysku i eksploatacji pracowników.

Związkowiec przyznaje, że płace netto dzięki nowym regulacjom może nie wzrosną znacząco, ale kierowcy odczują nowe przepisy przede wszystkim w trzech sytuacjach: kiedy będą szli na urlop wypoczynkowy, świadczenie chorobowe lub będą przechodzić na emerytury.

Jak podkreśla Kucharski, 80 proc. firm zawarła umowy z kierowcami na najniższą stawkę krajową i od niej odprowadza składki do ZUS, cała zaś reszta to były dodatki, m.in. ryczałty czy diety, które nie były oskładkowane. Stąd - w przypadku urlopu wypoczynkowego, czy choroby - świadczenia kierowców były bardzo niskie. Teraz się to zmieni.

- Kiedy słyszę, ile zarabiają kierowcy, że po 7-9 tys. zł na rękę miesięcznie, pusty śmiech mnie ogarnia. Nikt nie chce pokazać mi swojego PIT-a na potwierdzenie tych "kokosów" – uśmiecha się Tadeusz Kucharski.

Związkowiec przyznaje, że ceny transportu zapewne wzrosną, napędzając jeszcze bardziej inflację, ale będziemy to zawdzięczać pracodawcom, którzy są "tak pazerni, że będą sobie odbijać wyższe koszty i wykorzystywać sytuację na rynku".

– Ta branża mówi od 30 lat, że jest w permanentnym kryzysie. Tymczasem na "tym kryzysie" zbudowali potęgę w Europie – podkreśla Kucharski.

Rząd oszczędza pracodawców, kierowców już nie

Zdaniem naszego rozmówcy, rząd nieuczciwie podzielił odpowiedzialność za naruszenie pakietu mobilności i nieadekwatnie wycenił kary.

Przykładowo: odpoczynek powyżej 45 godzin odebrany w kabinie pojazdu będzie kosztował kierowcę, firmę i zarządzającego transportem po 50 zł. Za brak wpisu dotyczącego przekroczenia granicy po 2 lutego mandat będzie tylko dla kierowcy – 100 zł. Wyłącznie kierowca będzie karany, gdy pojazd będzie niesprawny lub nie zostanie odśnieżony jego dach.

– W Polsce nie ma na postojach dla ciężarówek na rampach szczotek, które zgarniałyby śnieg czy lód z dachu pojazdu, jak to jest na Zachodzie. Jeśli kierowca jest sam w trasie, kto mu przytrzyma drabinę, by mógł wejść na dach i zgarnąć śnieg? A jeśli spadnie i się połamie, to pracodawca zapyta: po coś tam wchodził, tak? – pyta retorycznie Kucharski.

Podaje też inny przykład kary. Pracodawca zapłaci tylko 150 zł, jeśli nie będzie sporządzał dokumentacji związanej z obowiązkowym zjazdem do kraju co 4 tygodnie kierowcy. Według związkowca taka kara nie jest dla firm nawet zauważalna. Pracodawcy celowo nie będą takiej dokumentacji prowadzić, by nie płacić kierowcom.

- Wiele małych firm transportowych działa na zasadzie, że kierowca jedzie w jedną stronę z ładunkiem, a na powrót do kraju "coś się tam znajdzie" i ten kierowca czeka zagranicą na parkingu czasami po kilka dni, a nawet tydzień na nowe zlecenie i nie ma za to zapłacone. Czeka, by nie wracać do kraju "na pusto" - opowiada związkowiec.

- Zamiast zapłacić uczciwie kierowcy pensję, to jeden z drugim kupują nowy pojazd albo biorą go w leasing, a potem wyrywają sobie te zlecenia - mówi bez ogródek nasz rozmówca. I dodaje: - Może niektórym teraz ten biznes przestanie się już opłacać, wypadną z rynku. I dobrze, bo dzięki temu może wrócimy do normalności. Do szanowania ludzi.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(786)
Andrzej
8 miesięcy temu
Polecam wszystkim portal i artykuły transportowe od wiedzy i praktyki, super duzo swiezej wiedzy
Krzysiek
9 miesięcy temu
Korzystanie z portalu transportowego od Wydawnictwa Wiedza i Praktyka daje mi pewność, że moja wiedza jest zawsze aktualna i dostosowana do obowiązujących przepisów, polecam
Tomek
10 miesięcy temu
Jak chcecie być na bieżąco to polecam portal transportowy od WiP. Wydawnictwo stale aktualizuje swoje publikacje, co sprawia, że są one zawsze aktualne i zgodne z obowiązującymi przepisami
Adam
11 miesięcy temu
Portal transportowy od wiedzy i praktyki oferuje bogatą i różnorodną gamę materiałów edukacyjnych, które są niezwykle pomocne w rozwijaniu wiedzy w tej dziedzinie, bardzo polecam
Krzysiek
12 miesięcy temu
Wydawnictwo Wiedza i praktyka angażuje wybitnych ekspertów i autorytety z z tego zakresu informacji, polecam każdemu kto w branzy ich portale, bo warto byc na bieżąco
...
Następna strona