Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na
Kamil Fejfer
Kamil Fejfer
|
aktualizacja

Pieniądze szczęścia nie dają? Polska awansuje w globalnym rankingu [OPINIA]

40
Podziel się:
Przedstawiamy różne punkty widzenia

Polacy są coraz szczęśliwsi. Takie informacje przynosi najnowszy World Happiness Report, analizujący poziom szczęścia mieszkańców 143 krajów świata - pisze Kamil Fejfer, dziennikarz, analityk rynku pracy i nierówności społecznych dla money.pl.

Pieniądze szczęścia nie dają? Polska awansuje w globalnym rankingu [OPINIA]
Polska w rankingu najszczęśliwszych krajów świata w 2024 r. (Adobe Stock, Grand Warszawski)

Tekst powstał w ramach projektu WP Opinie. Przedstawiamy w nim zróżnicowane spojrzenia komentatorów i liderów opinii publicznej na kluczowe sprawy społeczne i polityczne.

Raport wskazuje m.in., jakie czynniki wpływają na dobrostan społeczeństwa. Tak, dobrze państwo zgadliście - wśród nich znajduje się dochód. Ale jego związek z poczuciem szczęścia nie jest tak oczywisty, jak mogłoby się wydawać.

Na ten temat w zeszłym roku ukazały się niezwykle interesujące badania autorstwa między innymi zmarłego niedawno ekonomicznego noblisty Daniela Kahnemana. Ale po kolei. Jak to jest z tym szczęściem? I jego związkiem z ekonomią?

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Zobacz także: Jak być bezpiecznym w sieci?

Polska w rankingu najszczęśliwszych krajów świata w 2024 r.

Zacznijmy od tego, że Polska znalazła się na 35. pozycji w rankingu szczęścia. Za nami uplasowały się takie państwa jak Hiszpania, Portugalia, Malta, Włochy czy Japonia. A z naszego regionu choćby Słowacja, Łotwa i Węgry. Jakie kraje są od nas szczęśliwsze? Zacznijmy od okolicznych państw ze zbliżoną historią. Lepiej czują się nasi północni sąsiedzi, czyli Estończycy i Litwini. Ci ostatni okupują 19. miejsce na świecie. Jeszcze wyżej (o jedno oczko) znaleźli się Czesi, którzy są najszczęśliwszym krajem regionu.

A kto okupuje samą górę rankingu? Państwa skandynawskie: Finlandia, Dania, Islandia, Szwecja. Wśród najbardziej szczęśliwych społeczeństw jest nadreprezentacja tych, które zamieszkują zamożne państwa dobrobytu - z silnymi usługami publicznymi oraz dużą równością ekonomiczną.

A kto jest najmniej szczęśliwy? Mieszkańcy Afganistanu, Libanu, Lesotho, Sierra Leone czy Kongo. Głównie mamy tu więc do czynienia z krajami najbiedniejszymi. Eksperci nazywają je czasem państwami upadłymi - krajami tylko z nazwy, jednak bez władzy, która kontrolowałaby to, co się dzieje na ich terytorium.

Ale w jaki sposób można zbadać szczęście społeczeństwa danego kraju? Tutaj z pomocą przychodzi jeden z największych na świecie ośrodków badania opinii społecznej, Gallup. Ankieterzy instytucji przepytali w każdym kraju reprezentatywną grupę osób, zadając im pytania o ogólną satysfakcję z życia. Prosili o to, aby ankietowani umiejscowili się na skali od 0 do 10. To tzw. "drabina Canrtila", nazwana tak na cześć badacza Hadleya Cantrila, który ten intuicyjny sposób pomiaru dobrostanu opracował w latach 60. ubiegłego wieku. Następnie wyniki z wszystkich ankiet są uśredniane dla całego kraju.

Teraz już możemy powiedzieć, że Polska uzyskała wynik 6,44, a Czechy 6,82. Żaden kraj oczywiście nie dobija do 10. Trudno jest zresztą sobie wyobrazić, że duża grupa osób umiejscowiłaby się na dziesiątym szczebelku drabinki. Przecież niemal zawsze może być trochę lepiej, prawda? Najszczęśliwsi Finowie uzyskują średni wynik na poziomie 7,74.

Badanie nie jest przeprowadzane co roku. Jest średnią z ostatnich trzech lat. Raport brał więc pod uwagę lata 2021-2023 - czas pandemii, wojny w Ukrainie (ta oczywiście nie była w ten sam sposób odczuwana na całym świecie) i podwyższonej inflacji. Ta ostatnia z kolei, w przeciwieństwie do agresji Putina na naszego wschodniego sąsiada, miała zasięg globalny.

Awans Polski. Obywatele coraz bardziej szczęśliwi

Mimo to Polacy zaliczyli awans, jeśli chodzi o poczucie szczęścia w porównaniu do badania przeprowadzonego w latach 2006-2010. Mówiąc precyzyjnie, przesunęliśmy się o 0,64 szczebelka na drabinie Cantrila. To może jeszcze jedna ciekawostka. Spośród 143 krajów 79 albo przesunęło się w górę albo pozostało na tej samej pozycji, co w poprzednim badaniu.

To, że Polacy są coraz szczęśliwsi, widoczne jest również w badaniach CBOS. Instytucja od lat 90. zadaje Polakom pytanie, "czy na ogół jest Pan(i) zadowolony(a) ogólnie, z całego życia?". W grudniu 2023 roku 77 proc. osób odpowiedziało, że tak. Tutaj był zauważalny pewien spadek względem "najszczęśliwszego" 2019 r. Wtedy ponad 80 proc. respondentów na powyższe pytanie odpowiedziało twierdząco. Nietrudno się domyślić, skąd ów spadek nastrojów się wziął: COVID-19, wojna, inflacja. Ta trójca z pewnością będzie jedną z cezur najnowszej historii.

Warto jednak powiedzieć, że jeśli chodzi o odsetek zadowolonych z życia to startowaliśmy z poziomu nieco ponad 50 proc. w połowie lat 90. Wtedy też niezadowolonych było rekordowe 10 proc. Obecnie jest to 3 proc. pytanych.

Społeczne oczekiwania a szczęście

Oczywiście można tutaj głowić się nad tak zwanym zjawiskiem społecznych oczekiwań. Czym ono jest? Spora część ludzi nie chce wypaść na marudy przed respondentami (a niektórzy również przed samymi sobą). Prawdopodobnie część osób, które są nieszczęśliwe, nie przyzna się do tego i na przykład stwierdzi, że są "średnio zadowolone" (tych w grudniu 2023 r. było 19 proc.). Tak samo część osób średnio zadowolonych powie, że jednak są szczęśliwe. Trudno sobie wyobrazić, że na masową skalę to zjawisko wyglądałoby odwrotnie - że osoby szczęśliwe mówiłyby, że są nieszczęśliwe po to, żeby lepiej się zaprezentować przed osobą zadającą pytania. Istotne są jednak trendy. A te jasno wskazują na to, że w ostatnim trzydziestoleciu rośnie liczba osób zadowolonych z życia i spada liczba niezadowolonych.

No dobrze, obiecałem kontekst ekonomiczny. Oddajmy głos analitykom z CBOS.

Satysfakcja z życia jako całości jest wprost proporcjonalna do oceny materialnego poziomu życia. Wśród badanych oceniających swoją sytuację materialną jako złą, usatysfakcjonowanymi życiowo czuje się tylko 39 proc., wśród uznających ją za przeciętną – 66 proc., zaś wśród oceniających ją jako dobrą – aż 87 proc. - piszą w opracowaniu.

Również badacze, którzy opublikowali World Hapiness Report, zwracają uwagę na istotność dochodu. I dodają do tego inne czynniki, które wyjaśniają położenie krajów na "liście szczęścia": wsparcie społeczne, oczekiwana długość życia w dobrym zdrowiu, wolność wyboru oraz niski poziom korupcji. W sumie czynniki te wyjaśniają ponad trzy czwarte "uplasowania" danego społeczeństwa.

Im więcej mamy pieniędzy, tym bardziej jesteśmy szczęśliwi?

Czy jednak sprawa rzeczywiście jest tak prosta? Im więcej mamy pieniędzy, tym jesteśmy szczęśliwsi? Na ten temat w ekonomii toczy się zażarty spór. Jego najnowsza odsłona miała miejsce w 2010 r., kiedy to dwaj ekonomiczni nobliści, wspomniany już niedawno zmarły Daniel Kahneman oraz Angus Deaton, opublikowali badanie, z którego wynikało, że tzw. ocena życia rośnie wraz ze wzrostem zarobków. Ale dzieje się tak tylko do mniej więcej 75 tys. dolarów rocznie. Po przekroczeniu tego poziomu dalsze zwiększanie dochodu miało nie mieć znaczenia - przynajmniej w momencie powstawania publikacji, przy ówczesnych kosztach życia.

Pojawił się jednak problem. Otóż w 2021 r. Matt Killingsworth, badacz z Uniwersytetu Stanu Pensylwania, opublikował badanie, z którego wynika, że szczęście rośnie wraz dochodem w zasadzie w nieskończoność. Użył do tego bardzo sprytnego narzędzia, czyli specjalnie stworzonej aplikacji na telefon. Tę zainstalowało ponad 30 tys. osób w Stanach Zjednoczonych. Aplikacja w losowych momentach wysyłała zapytania o ich dobrostan. Dzięki temu uzyskano 1,7 mln punktów pomiarowych. Następnie dane te były nakładane na siatkę dochodową. W ten sposób uzyskano wynik, w którym nie ma górnej granicy - im więcej się zarabia, tym jest się szczęśliwszym.

W jaki sposób rozwiązać ten dylemat? Otóż Kahneman i Killingsworth wspólnie przyjrzeli się wynikom swoich badań i również wspólnie napisali artykuł naukowy do prestiżowego Proceedings of the National Academy of Sciences. Okazało się, że wyniki Kahnemana i Deatona były błędne przez to, że - mówiąc najogólniej - zbyt dużą wagę przypisały osobom, których dochód rósł, ale które i tak były nieszczęśliwe. Brzmi mało zrozumiale?

Proszę sobie wyobrazić zbiór osób. Znajdują się w nim dwie podgrupy. Pierwszą jest grupa z - nazwijmy to - normatywnym nastawieniem. Drugą stanowią ponuraki lub osoby, które właśnie spotkała jakaś tragedia: choroba, śmierć bliskiej osoby czy na przykład rozwód. Killingswoth i Kahneman ocenili, że ta druga grupa stanowi od 15 do 20 proc. społeczeństwa. I w jej przypadku rzeczywiście widoczny jest "sufit", jeśli chodzi o związek dochodu i szczęścia. Dochody powyżej 100 tys. dolarów nie powodują, że "ponuracy" (lub osoby dotknięte nieszczęściem) czują się szczęśliwsze. Dla większości społeczeństwa natomiast szczęście rośnie wraz z dochodem. A największe zmiany widać wśród osób, które są najbiedniejsze.

Nagle wszystko "zaklikało" - górna granica rzeczywiście istnieje (jak mówili Deaton i Kahnemant w 2010 r.), ale tylko dla części osób. Dla reszty to zjawisko nie występuje (tu częściowo rację miał więc Killingsworth).

Killingsworth, Kahneman i Barbara Mellers (będąca "mediatorką" między dwoma naukowcami we wspólnym badaniu) postawili hipotezę, że istnieje zarówno szczęśliwa większość, jak i nieszczęśliwa mniejszość. W przypadku tej pierwszej grupy, jak przypuszczali, szczęście rośnie wraz ze wzrostem dochodu. Szczęście tej drugiej poprawia się wraz z dochodem, ale tylko do pewnego momentu, po przekroczeniu którego nie następuje dalsza poprawa oceny życia - czytamy w artykule zamieszczonym na stronie Uniwersytetu Stanu Pensylwania, macierzystej uczelni Killingswortha.

I jeszcze jedna ważna rzecz: dochód wcale nie jest aż tak istotny, jeśli chodzi o "generowanie" szczęścia. Autorzy World Happiness Report podnoszą, że istotniejsze jest choćby wsparcie społeczne czy wolność dokonywania życiowych wyborów. Podobnie piszą też w swoim wspólnym badaniu Mathew Killingsworth i Daniel Kahneman:

Wpływ czterokrotnego zwiększenia dochodu na ocenę jakości życia jest porównywalny z byciem rodzicem, (zaledwie) dwukrotnie większy niż małżeństwo oraz podobnie wpływającym na dobrostan co weekend.

Tak, pieniądze dają szczęście. Przynajmniej większości z nas. Ale są rzeczy, które dają nam więcej szczęścia. I zazwyczaj są to po prostu dobre relacje z najbliższymi.

Kamil Fejfer, dziennikarz, analityk rynku pracy i nierówności społecznych

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
money.pl
KOMENTARZE
(40)
Der
2 miesiące temu
Wszystkie komentarze trafne jak ten artykuł.
reset
2 miesiące temu
Szkoda że na mnie nie trafili z zapytaniem czy żyje mi się dobrze,wszystko drogie zaczynając od energi a to nie koniec, i skąd tylu bezdomnych na ulicy,polska nigdy nie była przyjazna polakowi.
i tyle
2 miesiące temu
No pieniądze też są potrzebne do szczęścia. Bo gdyby nie były potrzebne, to nikt nie wykonywałby podrzędnych, często ciężkich prac. A tak naprawdę jest,że za pieniądze ksiądz się modli, za pieniądze lud się podli, czyli upokarza.
Czesiu
2 miesiące temu
Szkoda ze mlodzi mężczyźni w Szwecji nie wiedzą że są tacy s,czesliwi, bo póki co to przodują w depresji, samobójstwach i generalnie problemach zdrowia psychicznego
Polak
2 miesiące temu
Skąd te bzdury bierzecie bardziej niezadowolonego narodu nie widziałem nigdzie na świecie chyba tylko w Rosji
...
Następna strona