Sri Lanka tymczasowo zawiesi spłatę zadłużenia od zagranicznych inwestorów, aby uniknąć pełnej niewypłacalności - powiedział we wtorek prezes tamtejszego banku centralnego Nandalal Weerasinghe. Dodał, że ograniczone rezerwy walutowe są wymagane na import podstawowych produktów, takich jak paliwo. Takie działanie oznacza w rzeczywiści ogłoszenie bankructwa kraju.
Sri Lanka ogłasza bankructwo. Kryzys gospodarczy się pogłębia
"Doszło do tego, że spłacanie długów jest trudne i niemożliwe. Najlepszym działaniem, jakie można podjąć, jest restrukturyzacja zadłużenia i uniknięcie twardej niewypłacalności" – przekonywał.
Co więcej, Sri Lanka ma rozpocząć w przyszłym tygodniu rozmowy z Międzynarodowym Funduszem Walutowym (MFW) w sprawie programu pożyczek. Przypomnijmy, że ten wyspiarski kraj cierpi z powodu przedłużających się przerw w dostawie prądu oraz niedoborów żywności i leków. Wszystko przez najgorszy od dziesięcioleci krach walutowy.
Na początku roku kwota zagranicznego zadłużenia Sri Lanki sięgnęła 7,3 mld dol. Rząd nie był w stanie go obsłużyć. W efekcie nie mógł zapłacić za import surowców i innych niezbędnych produktów. Zaczęło brakować paliwa, co z kolei spowodowało trwające nawet kilkanaście godzin przerwy w dostawie prądu i doprowadziło do wstrzymania transportu w niektórych częściach kraju.
Mieszkańcy Kolombo, stolicy Sri Lanki mówią, że jedzą o połowę mniej niż kiedyś, ponieważ ceny żywności podwoiły się w niecały rok. Właściciele kawiarni, piekarni i salonów musieli zwolnić pracowników. Stanęli przed perspektywą całkowitego zamknięcia swoich biznesów, bo wielogodzinne przerwy w dostawie prądu i kurczące się pensje odstraszyły klientów.
Masowe protesty i ostra reakcja rządzących
Braki, przerwy w dostawie prądu i wysokie ceny żywności wywołały w kraju masowe protesty i polityczne trzęsienie ziemi. Na początku kwietnia do dymisji podali się wszyscy członkowie rządu, oprócz prezydenta i premiera. Tymczasem obywatele winą za fatalny stan gospodarki obarczają właśnie prezydenta. "Gota (prezydent Gotabaya Rajapaksa – przyp. red.) do domu", "Mamy dość", "Kraj należy do wszystkich, a nie do jednej rodziny" – można było przeczytać na transparentach w czasie protestów zorganizowanych w kwietniu w stolicy Sri Lanki.
W całym kraju wprowadzono wtedy stan wyjątkowy i godzinę policyjną. Władze tymczasowo zablokowały też dostęp do mediów społecznościowych, w tym Facebooka, Twittera i popularnych komunikatorów. W ciągu pierwszych 12 godzin obowiązywania godziny policyjnej policjanci aresztowali setki osób.