Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Lepszy tydzień dla mniejszych spółek

0
Podziel się:

Próby ataku na styczniowe szczyty na Wall Street na razie są zbyt nieśmiałe, by mogły odnieść trwały skutek.

Ze znaczących spółek dla indeksu S&P 500, do piątku, rekordy cenowe poprawiły jedynie Apple (najwyższe notowanie w historii) oraz Cisco (52 tygodniowe maksimum).

Kurs akcji Apple od stycznia 2009 roku wzrósł o ponad 200%. Wskaźnik Cena/Zysk dla spółki uwzględniający rekordowe wyniki z ostatnich czterech kwartałów zdecydowanie przekracza 20, mimo zmiany w ostatnim kwartale metody księgowej na korzystniejszą dla spółki. Producentowi iPhona będzie trudno utrzymać dynamikę sprzedaży oraz poprawiać rentowność w przyszłości. Wydaje się więc, że obecna faza rozwoju spółki nie uzasadnia tak wysokiej premii za przyszłe zyski.

Cisco wybiło się ponad styczniowe poziomy dzięki zapowiedzi nowego produktu, który „zrewolucjonizuje” internet. Przed konferencją, na której miał być ogłoszony nowy przełom w sieci, kurs akcji gwałtownie wzrósł. Gdy okazało się, że ową rewolucją jest szybszy router, atmosfera się ochłodziła, jednak inwestorom udało się zachować większość zdobytego terenu na wykresach.

Dobry tydzień zaliczył sektor finansowy. Jednak najwięksi gracze JP Morgan, Wells Fargo oraz Bank of America nie zdołały pokonać styczniowych maksimów.

W kalendarzu makro początek tygodnia był pusty. Czwartkowe dane o zasiłkach dla bezrobotnych bykom nie pomagały, w trakcie recesji po hossie dotcomów tygodniowe wnioski o zasiłki były zdecydowanie poniżej 400 tyś. Obecne odczyty dalekie są od poziomów, przy których można pokusić się o stwierdzenie, że ożywienie gospodarcze zdecydowanie poprawiło sytuację na rynku pracy.

Ciekawie wygląda wykres Coca-Coli, gdzie po wyłamaniu się w styczniu z trendu wzrostowego spółka buduje wyraźny trend spadkowy. W czwartek na drugiej spółce z piętnastki, która ma największy wpływ na indeks S&P 500, pojawił się niekorzystny układ średnich kroczących 50 i 200 sesyjnej.

Po Exxonie taki układ mamy również na AT&T. Piątkowa sesja oraz przyszły tydzień przyniosą odpowiedź, czy obecne dane makro oraz informacje ze spółek, są wystarczające do bicia kolejnych rekordów. Bardzo interesująca była publiczna wymiana korespondencji pomiędzy prezydentem USA a rządem Chińskim dotycząca uwolnienia kursu Juana. Można odnieść wrażenie, że większość krajów licytuje się, że to ich waluta powinna być słabsza, co powinno skłaniać do refleksji.

Polska i Europejskie Rynki Wschodzące

Z nami kolejny udany tydzień na rynku akcji. Na uwagę zasługują zwłaszcza mniejsze spółki. Indeks mWIG40 w środę pokonał poziom swojego styczniowego szczytu, dołączając tym samym do indeksu sWIG80, który ustanowił swój nowy szczyt już kilka dni wcześniej. Z tyłu stawki został jeszcze indeks największych spółek, które nie cieszą się ostatnio dużą popularnością wśród inwestorów. Dzieje się tak prawdopodobnie ze względu na planowane w tym roku duże prywatyzacje spółek Skarbu Państwa, które będą rozwadniać kapitał przeznaczony na ten segment rynku. Coraz większymi krokami zbliża się między innymi prywatyzacja PZU. W środę minister Skarbu Państwa, Aleksander Grad, ujawnił, że dla drobnych inwestorów przeznaczone ma być aż sześć milionów akcji, czyli ponad 35% całej emisji. Może to oznaczać, że będziemy świadkami znacznie mniejszej redukcji w transzy inwestorów indywidualnych, niż przy ostatnich, dużych prywatyzacjach.

Prywatyzacje mają oczywiście pomóc uzupełnić deficyt budżetowy, który, jak się okazało w piątek, po dwóch miesiącach tego roku wynosi już 25 miliardów, czyli połowę całego deficytu przewidzianego na ten rok. Wiceminister Finansów, Elżbieta Suchocka-Roguska, wyjaśniła jednak na spotkaniu z dziennikarzami, że realizacja budżetu jest pod kontrolą. Możliwe nawet, że cały rok zakończy się niższym deficytem niż planowano, ponieważ prognozy były oparte o bardzo konserwatywne założenia makroekonomiczne, m.in. wzrost PKB o 1,2% i inflacji o 1%. Tymczasem Bank Światowy w środę podwyższył prognozę wzrostu dla Polski w 2010 roku z 2,2% do 2,5-3%. Już w IV kwartale 2009 roku PKB w naszym kraju wzrósł o 3,1%.

Takie dane mocno kontrastują z danymi z Łotwy, które poznaliśmy w czwartek. Biuro statystyczne w Rydze podało, że w 2009 roku PKB Łotwy spadł, aż o 18 procent, a w czwartym kwartale o 16,9% r/r. Centralny Bank Łotwy szacuje, że w 2010 roku gospodarka Łotwy skurczy się już tylko o 2,5%.


Europa Zachodnia

Pozytywny sentyment na globalnych rynkach sprawił, iż byliśmy świadkami kolejnego wzrostowego tygodnia na parkietach Starego Kontynentu. Główne zachodnioeuropejskie indeksy w ujęciu tygodniowym zgodnie wylądowały na lekkich plusach, sięgając poziomów najwyższych od siedmiu tygodni.

Zgodnie z wcześniejszymi przewidywaniami, inwestorzy zdyskontowali problemy Grecji oraz plany ich rozwiązania. Rząd premiera Papandreou ma jak na razie duży kredyt zaufania u europejskich władz. Czy przekuje go na polepszenie wiarygodności kredytowej greckiej gospodarki – pokażą najbliższe miesiące. Uspokajająco wypowiada się w tej kwestii były szef Komisji Europejskiej, Romano Prodi, dając jasno do zrozumienia, iż problem Grecji został pozytywnie rozwiązany oraz – co znacznie ważniejsze dla wiarygodności całej strefy euro – ryzyko pojawienia się „niechlubnych następców” jest praktycznie zerowe. Miejmy nadzieję, że europejskie władze wyciągną z sytuacji Grecji konstruktywne wnioski. O ile poruszona wcześniej idea wspólnej i spójnej polityki fiskalnej strefy euro, to zapewne melodia przyszłości, o tyle pomysł niemieckiego ministra finansów na utworzenie czegoś w rodzaju europejskiego funduszu walutowego miałby szansę realizacji w znacznie krótszym horyzoncie czasowym.

Europejscy inwestorzy, podpierając się sentymentem zza oceanu, kończyli ten tydzień w dobrych nastrojach. Zachodnioeuropejskie indeksy wytrwale zmierzają ku styczniowym szczytom, zapominając zupełnie o lutowej korekcie. Nie ulega wątpliwości, że pobicie poziomów z początku roku potwierdziłoby wykreowany ostatnio trend wzrostowy. Warunkiem koniecznym do tego są jednakże dobre informacje z realnej gospodarki, dające fundamentalne podstawy do optymizmu giełdowych graczy.


Azja

Po czwartkowych danych dotyczących inflacji pojawiły się obawy inwestorów, że Chiny mogą podwyższyć stopy procentowe w ciągu najbliższych trzech tygodni. W rezultacie na piątkowej sesji Chiński Shanghai Composite Index spadł na zamknięciu o 1,2% i wyniósł 3.013,41 pkt.

W czwartek Prezydent Obama apelował w swoim wystąpieniu do Chin o "bardziej rynkowy kurs wymiany". Na odpowiedź nie musieliśmy długo czekać. W piątek wiceprezes chińskiego banku centralnego nie zgodził się z przytoczonymi dzień wcześniej argumentami w sprawie niedowartościowanego juana oraz nie przejął się nadwyżką handlową Państwa Środka oraz deficytem handlowym USA dodając: "Nie zgadzam się na to, że jedno z państw (...) chce, by inny kraj rozwiązywał jego problemy". Partia wyraźnie stawia na eksport i wysoki wzrost gospodarczy. Przy niskich marżach wzrost PKB powyżej 6% jest potrzebny jak tlen, aby gospodarka nie zawaliła się niczym domek z papierowych chińskich kart. Partnerzy handlowi Chin uważają, że juan jest niedoszacowany ,co sprzyja eksportowi towarów tego kraju.

W pierwszych dwóch miesiącach 2010 roku produkcja przemysłowa w Chinach wzrosła o 20,7% w relacji rocznej, po tym jak w grudniu 2009 roku wzrost ten sięgnął 18,5%. Sprzedaż detaliczna względem poprzednich danych przyśpieszyła o 2,4%. Inwestycje w miastach wzrosły w okresie styczeń-luty o 26,6% w relacji rocznej. Lutowe dane o inflacji CPI na poziomie 2,7 procent oraz PPI wynoszącej 5,4% były powyżej oczekiwań. Mimo wcześniejszych działań stabilizacyjnych banku centralnego podaż pieniądza wzrosła o 25,5% r/r, a wartość nowych kredytów wzrosła o 700 mld CNY przy prognozach na poziomie 650 mld CNY. Taki zestaw danych prawdopodobnie zmusi władze Chin do podniesienia stóp procentowych, a to z kolei spowolni rozwój chińskiej gospodarki.

Ameryka Łacińska

Dobre kino akcji lub film sensacyjny, ale jeszcze nie thriller zamiast nudnej Brazylijskiej opery mydlanej... Tak wygląda brazylijska giełda dzisiaj. W oczekiwaniu na dalsze losy brazylijskich stóp procentowych chciwość i strach zaczynają dominować na mocno rozpędzonym rynku. Z historii wiemy, że działania brazylijskiego banku centralnego nie powodowały znaczących korekt na rynku finansowym. Mimo wszystko, wielu analityków uważa, że gospodarka tego kraju uległa znaczącej transformacji względem systemu, który funkcjonował w nie tak dalekim otoczeniu hiperinflacji, a finansowy układ limfatyczny jest bardziej wrażliwy na zmiany ceny pieniądza.

Dodatkowe czynniki determinujące zmienność na rynku to: deficyt efektywnej i profesjonalnej siły roboczej, zbliżające się wybory prezydenckie oraz niskie urynkowienie (istotna pozycja państwa) w dużej gospodarce. Jednak nie możemy zapominać o mocniejszym od lat dynamicznym rozwoju przemysłu. Ponieważ Brazylia to kraina surowcami płynąca, wydaje się, że dopóki jest popyt na te dobra to inwestorzy zamierzają kuć żelazo póki gorące. Robią tak tuzy latynoamerykańskie, gdyż wśród miliarderów magazynu "Forbes" po raz pierwszy listę otwiera Meksykanin - Carlos Slim Helu - potentat telekomunikacyjny, który zgromadził 53,5 miliarda dolarów i tym samym pokonał Billa Gatesa z majątkiem równym 53 miliardy oraz Warrena Buffeta z 47 miliardami dolarów.

Na liście dziesięciu najbogatszych znaleźli się też stojący na czele indyjskiego koncernu chemicznego Mukesz Ambani oraz pochodzący również z Indii Lakszmi Mittal - założyciel giganta stalowego ArcelorMittal. Brazylijczyk Eike Batista, którego kapitał pochodzi głównie z przemysłu wydobywczego, Amerykanin, Francuz, Hiszpan oraz Niemiec. Dziesięciu inwestorów łącznie zebrało 342 miliardy dolarów, o 88 miliardów więcej niż przed rokiem. Wśród szacowanej liczby przez „Forbes” 1011 miliarderów najwięcej pochodziło z USA. Na drugim miejscu znalazły się Chiny, a na trzecim Rosja. Na 97 nowych bogaczy 62 pochodzi z Azji.


Surowce

Kontrakty terminowe na ropę Crude zdrożały o 1,7%, a cena baryłki kształtuje się na poziomie 83 dolarów. Ropa ponownie złapała korelację z rynkiem walutowym, gdzie osłabiający się dolar do euro podnosił notowania ropy. Czynnikiem prowzrostowym dla rynku była również informacja z Międzynarodowej Agencji Energii, która podniosła prognozę globalnego zużycia ropy. Informacja z Departamentu Energii USA o stanie inwentarza surowca pozostała tutaj bez wpływu na ceny ropy. Widocznie inwestorzy przyzwyczaili się do komunikatów o coraz to wyższych zapasach i słabości strony popytowej.

Przypomnieć należy, że obecne zapasy surowca są na poziomie o 5,7% wyższym w stosunku do ich pięcioletniej średniej. Notowania ropy zmierzają do poziomu technicznego oporu z 11 stycznia 2010 roku wyznaczonego na poziomie 84 dolarów za baryłkę. Przebicie szczytu wygeneruje silny techniczny sygnał kupna, co powinno przełożyć się do dalszych wzrostów. Będzie to miało miejsce tylko w warunkach sprzyjających do wzrostów, zatem przy coraz słabszym dolarze oraz dobrych danych makro. W przeciwnym razie szybko się okaże, że była to pułapka i ceny cofną się do dotychczasowego kanału 60-85 dolarów za baryłkę.

Miedź kontynuuje spadki cen. Rynek ten był poddawany skrajnym nastrojom i inwestorzy nie do końca wiedzieli, czym się kierować przy inwestowaniu. Z jednej strony mieliśmy do czynienia z osłabianiem się dolara amerykańskiego, co powinno windować ceny. Z drugiej zaś strony zarówno sygnały z analizy technicznej, jak i fundamentalnej przyniosły bodźce parospadkowe. Technicznie patrząc ceny przebiły dolne ograniczenie trendu wzrostowego (7375 dolarów za tonę), co powinno skutkować zejściem cen na niższe poziomy cenowe. Z kolei z danych makro jakie napłynęły na rynek ważne były te z rynku chińskiego. Informacje z Państwa Środka mówiły o wzroście inflacji przy obawach o zmniejszeniu skali zakupów surowca. Przy oddziaływaniu tak silnych przeciwstawnych informacji tydzień przyniósł kosmetyczny 0,5% spadek cen. Na londyńskiej giełdzie metali tona miedzi kosztuje 7451 dolarów.

Słabość rynku widoczna była również na rynku złota. Zwyżka pary EUR/USD powinna dać wyraźny wzrost cen złota tymczasem te spadły do poziomu 1113 dolarów za uncję. Oznacza to spadek cen o 2% w ujęciu tygodniowym. Niekorzystne doniesienia dla rynku kruszcu przyszły z Chin. Otóż strona chińska zapowiedziała, że kruszec już nie będzie podstawowym składnikiem rezerw państwowych. Gdyby te informacje się potwierdziły oznaczałoby to bardzo dużą podaż, co skutkowałoby silnymi spadkami cen.


Waluty

W minionym tygodniu euro wyraźnie zyskało na wartości względem dolara. W piątek doszło nawet do pokonania lokalnego szczytu z początku marca (1,3736). Kurs zatrzymał się dopiero na poziome bliskim 1,38. W tym punkcie bieżąca korekta zrównała się swoim zasięgiem z korektą z przełomu roku. Jest to bardzo ważny poziom oporu. Jeśli zostanie on potwierdzony istotnymi formacjami świecowymi, to z technicznego punktu widzenia atak na dołek z 2 marca stanie się bardzo prawdopodobny. Trend średnioterminowy nie uległ zmianie i pozostaje spadkowy. Jeśli doszłoby rzeczywiście do poprawienia wspomnianego minimum, kurs mógłby zawędrować nawet w okolice 1,30.

Polski złoty, głównie w wyniku zmian na parze EUR/USD, stracił na wartości względem euro natomiast umocnił się do dolara. Póki co, osłabienie do euro należy rozpatrywać tylko i wyłącznie w charakterze korekty. Szanse na jej rozwinięcie wzrosłyby, gdyby pogorszyła się atmosfera na GPW .

_ Raport przygotował zespół Doradców Finansowych Xelion w składzie: _

_ Łukasz Bugaj, Jacek Maliszewski, Piotr Olejniczakowski, Adam Piotrowski , _ Tomasz Ray-Ciemięga, Piotr Trzeciak _, Konrad Widuliński, Jan Żuralski. _

dziś w money
giełda
komenatrze giełdowe
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
KOMENTARZE
(0)