Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

Kongres kultury: Polskiej kinematografii potrzeba filmów wywrotowych

0
Podziel się:

Polskiej kinematografii potrzebne są filmy "wywrotowe", "filmy przełomu"
oraz mniej konformistyczne postawy twórców - takie m.in. opinie padały podczas środowej debaty "Do
czego jest nam potrzebne kino?", zorganizowanej w Krakowie w ramach Kongresu Kultury Polskiej.

Polskiej kinematografii potrzebne są filmy "wywrotowe", "filmy przełomu" oraz mniej konformistyczne postawy twórców - takie m.in. opinie padały podczas środowej debaty "Do czego jest nam potrzebne kino?", zorganizowanej w Krakowie w ramach Kongresu Kultury Polskiej.

W dyskusji uczestniczyli m.in.: dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej (PISF) Agnieszka Odorowicz, prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich (SFP) Jacek Bromski, reżyserka Małgorzata Szumowska i krytyk filmowy Tadeusz Sobolewski.

Gdy porównujemy, z nostalgią, kino tworzone w wolnej Polsce z filmami realizowanymi u nas w latach sześćdziesiątych, często zapominamy wziąć pod uwagę, że żyjemy już w kompletnie innym świecie i innym społeczeństwie - powiedział Tadeusz Sobolewski.

"Tamto społeczeństwo było połączone wspólnotą przeżyć, poczuciem dystansu do rzeczywistości PRL. Filmowcy mieli poczucie, że żyją w świecie nie do końca normalnym, który trzeba poprawić. Całe tamto kino było zorientowane ku przyszłości i w tym była jego siła" - mówił krytyk.

"Dziś potrzebne jest kino, które nazwałbym +wywrotowym+, kino +z duszą+" - uważa Sobolewski. "Chodzi mi o filmy dotykające punktów, o których nie chcemy mówić, filmy kwestionujące społeczne komunały" - tłumaczył.

Jak ocenił, jest wiele ważnych tematów na film, które w Polsce są znacznie mniej eksploatowane niż za granicą, np. problem "obcego, innego".

Przykładem pożądanego "wywrotowego" filmu może być - według Sobolewskiego - "Rewers" Borysa Lankosza, nagrodzony Złotymi Lwami na tegorocznym festiwalu w Gdyni, a przykładem filmu "z duszą" - "Las" Piotra Dumały.

W polskim kinie musi trwać "walka o treść" - podkreślał na kongresie Sobolewski.

Zgodziła się z nim Małgorzata Szumowska, reżyserka głośnych "33 scen z życia", za które zdobyła nagrodę na prestiżowym festiwalu w Locarno. Oceniła jednak, że "dużą bolączką, jeśli chodzi o postawy polskich twórców filmowych, jest konformizm artystów".

"Spotykam się wśród twórców z ogromnym konformizmem. Często wynika on ze strachu, że +poruszając tematy, o których tak marzymy, wywrotowe, kontrowersyjne, nie dostaniemy funduszy na film+" - mówiła Szumowska.

"Druga rzecz, o której myślę, mówiąc o konformizmie: wielu młodych twórców, bardzo zdolnych ludzi, pracuje przy serialach, ponieważ muszą z czegoś żyć. Większość czasu mają zajętą przez taką pracę i w efekcie nie realizują swoich +wywrotowych+ projektów. Gdy filmowiec nie ma z czego żyć, musi robić chałtury, a wtedy niestety +zjada swój własny ogon+" - tłumaczyła Szumowska.

W jej opinii, nie ma w Polsce "grupy wspierającej tych młodych artystów, którzy chcieliby coś zmienić, a rzadko który z młodych ma na tyle siły i energii, by wszystko robić sam".

Reżyserka "33 scen z życia" przypomniała, że wiele znakomitych produkcji w światowym kinie powstało "na przekór", ich twórcy chcieli zerwać z tradycją. "Oczywiście te filmy wzbudzały kontrowersje. Ale być może takiej właśnie cechy brakuje polskiemu kinu, może dzięki niej mogłoby się ono +przebić+ do Europy" - zastanawiała się podczas debaty.

Po tegorocznym Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni, na którym pokazano wiele produkcji wysoko ocenionych przez jury i krytykę, Szumowska jest jednak dobrej myśli. "Myślę, że następuje w polskim kinie przemiana pokoleniowa - taka, na którą czekaliśmy przez wiele lat" - powiedziała.

Agnieszka Odorowicz uznała z kolei, że "syndromem polskiej kinematografii było wielokrotnie to, iż pojawiał się utalentowany młody debiutant, który zrobił świetny pierwszy film, a następnie przez pięć czy siedem lat nic się w przypadku takiej osoby nie działo".

"Często osoby te zapierały się po prostu przy projektach filmów +nierealizowalnych+ albo, czasami, złych" - powiedziała. Ale jednocześnie - jak oceniła Odorowicz - przez długi czas nie zdołano wykształcić w Polsce systemu, w ramach którego "nad rodzącym się talentem sprawowana byłaby opieka artystyczna".(PAP)

jp/ hes/ jbr/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)