Po części przyczyniły się do tego wydarzenia z Gliwic, gdzie - na terenie jednostki saperskiej - zapalił się i wybuchł star z niebezpiecznymi materiałami. Szef wojsk inżynieryjnych - generał Janusz Lalka - poinformował, że wybuch taki zdarzył się pierwszy raz od wielu lat. Generał Lalka podkreślił, że od lat 70-tych, od kiedy służy w armii, takiego przypadku nie było. Szef wojsk inżynieryjnych poinformował, że znajdowały się tam dwa pociski rakietowe, w których znajdowała się niezidentyfikowana ciecz, której wyciek doprowadził do eksplozji.
Z kolei pułkownik Bogusław Bębenek - szef komisji badającej przyczyny wybuchu - powiedział, że saperzy trzymali wcześniej znalezione niewybuchy w samochodzie, bo takie są procedury. Materiały miały być zdetonowane w późniejszym terminie. Auto załadowane ładunkami stało tydzień na terenie jednostki. Pułkownik dodał, że czasowe przechowywanie materiałów wybuchowych jest obecnie zgodne z przepisami.
Obaj wojskowi podkreślili, że w Gliwicach nie zawinili żołnierze. Zaznaczyli, że patrole saperskie, które działają w armii, składają się ze specjalistów najwyższej klasy.
Na terenie kraju działa 39 patroli saperskich. 25 wchodzi w skład wojsk lądowych, reszta jest ulokowana przy innych rodzajach sił zbrojnych. Polska - na potrzeby wojska - jest podzielona na mniejsze obszary. Rocznie saperzy znajdują i detonują ponad 600 tysięcy różnego rodzaju materiałów niebezpiecznych. Tylko w ubiegłym roku saperzy interweniowali 10 tysięcy razy.
Osobnym problemem saperów są zbieracze złomu na poligonach. Mimo mandatów i pouczeń, którymi żandarmeria karze za nielegalne wejście na teren poligonu, ludzie i tak próbują. Dwa lata temu żandarmii ukarali prawie trzysta osób - głównie w okolicy poligonu drawskiego.