Trwa ładowanie...
Zaloguj
Notowania
Przejdź na

"Moskowskij Komsomolec" o katastrofie "Newskiego Ekspressu"

0
Podziel się:

Katastrofa pociągu "Newskij Ekspress", to katastrofa całego systemu
ochrony prawa w Rosji - ocenia w poniedziałek sympatyzujący z prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem
wielkonakładowy "Moskowskij Komsomolec". "Od posterunków milicji po Komitet Śledczy przy
Prokuraturze (Generalnej)" - podkreśla.

Katastrofa pociągu "Newskij Ekspress", to katastrofa całego systemu ochrony prawa w Rosji - ocenia w poniedziałek sympatyzujący z prezydentem Dmitrijem Miedwiediewem wielkonakładowy "Moskowskij Komsomolec". "Od posterunków milicji po Komitet Śledczy przy Prokuraturze (Generalnej)" - podkreśla.

Zdaniem dziennika, "cały ten system może jeszcze wykonywać elementarne działania fizyczne - sprawdzić dokumenty gastarbajtera, rozpędzić wiec, pobiegać, postrzelać".

"Wszelako myślenia już się oduczył. Śledczy, specjaliści z zakresu kryminalistyki i (inni) eksperci się zdegenerowali. Zostały tylko +omony+, +sobry+, witjazie+, +rusicze+ (tj. oddziały specjalne milicji - PAP) i inni miłośnicy bójek" - konstatuje "MK".

Gazeta podkreśla, że "terrorystyczne podziemie, wprost przeciwnie, wykazuje zdolność do analitycznego myślenia".

"Poprzedni zamach im się nie udał. Podłożyli zbyt słaby ładunek. Myśleli, że pędzący z taką prędkością pociąg sam zabije pasażerów - wystarczy go tylko popchnąć. Rachuby się nie sprawdziły. Teraz podłożyli siedem kilogramów trotylu. Dodatkowe pół kilograma zostawili pod najbliższym słupem trakcyjnym - dla grupy śledczej. Druga bomba zawiodła. Terez najpewniej myślą, jak ją udoskonalić" - pisze "MK".

Według dziennika, "organy ochrony prawa wykonują swoją pracę, a terroryści - swoją". "Drogi tych ludzi nigdy się nie krzyżują. Jedni podkładają bomby, drudzy piszą raporty. Właśnie z tych raportów bierze się całe zło" - wskazuje "MK".

Gazeta wyjaśnia, że "raportami o unieszkodliwieniu dywersantów, którzy wysadzili w powietrze pociąg w 2007 roku, Ministerstwo Spraw Wewnętrznych, Komitet Śledczy przy Prokuraturze Generalnej i Federalna Służba Bezpieczeństwa stworzyły złudzenie, iż nie ma już zagrożenia terrorystycznego". "Powiedzieli, że wszystko jest w porządku, a okazało się, że jest jeszcze gorzej, niż sądziliśmy" - pisze "MK".

W opinii dziennika, "mądry terrorysta łatwo ogra cały nasz system ochrony prawa, dlatego, że system ten jest głupi". "Każdy akt terroru przypisuje mieszkańcom Kaukazu, nacjonalistom lub anarchistom. Z motywów zna tylko +destabilizację sytuacji+ i +nienawiść etniczną+. Jeśli sprawca nie podpada pod żadną z tych kategorii, to nikt nie będzie go szukał" - wskazuje "MK".

Gazeta zauważa, że "po pierwszym zamachu na +Newskij Ekspress+ organy ochrony prawa miały ponad dwa lata na wyjaśnienie tego przestępstwa", jednak "cały ten czas (...) zmarnowały na mydlenie oczu". "Nie wiadomo, ile czasu tym razem da kolejowy maniak" - kończy "Moskowskij Komsomolec".

W wyniku piątkowego ataku na "Newskij Ekspress" 26 osób zginęło, a 96 zostało rannych. Los czterech osób, które mogły jechać pociągiem, jest nieznany. Stan 21 rannych lekarze określają jako ciężki.

Katastrofa wydarzyła się o godz. 21.34 czasu moskiewskiego (19.34 czasu polskiego) w obwodzie twerskim, w pobliżu miasta Bołogoje, na 285. kilometrze trasy. W wyniku eksplozji podłożonego pod jednym z torów ładunku o sile rażenia około siedmiu kilogramów trotylu wykoleiły się i przewróciły na boki trzy ostatnie wagony. Pociąg pędził wtedy z prędkością prawie 200 kilometrów na godzinę.

W sobotę około 14.00 (12.00) na miejscu wypadku eksplodowała druga bomba. Siła wybuchu była jednak znacznie mniejsza. Nikt nie ucierpiał. Eksplozja nastąpiła w momencie, gdy przebywała tam grupa dochodzeniowa Komitetu Śledczego przy Prokuraturze Generalnej z jego szefem Aleksandrem Bastrykinem.

Był to już drugi zamach na "Newskij Ekspress". Do pierwszego doszło w sierpniu 2007 roku. Wtedy nikt nie zginął. Rannych zostało około 60 osób. Wybuch nastąpił około 100 kilometrów od miejsca piątkowego ataku. Z torów wypadło 12 wagonów - trzy wywróciły się na boki, wykoleił się też elektrowóz.

W związku z tamtym zamachem ścigany jest 29-letni Paweł Kosołapow, były rosyjski wojskowy, który w końcu lat 90. przyjął islam, przeszedł na stronę kaukaskich ekstremistów i walczył w Czeczenii przeciwko siłom federalnym. Kosołapow uważany jest za bliskiego współpracownika zabitego w 2006 roku przez siły federalne radykalnego czeczeńskiego dowódcy polowego Szamila Basajewa.

Eksperci podkreślają podobieństwo obu ataków.

Jerzy Malczyk (PAP)

mal/ ap/

wiadomości
pap
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Źródło:
PAP
KOMENTARZE
(0)